Pomysł na Lively przedstawiał się ciekawie. Miał to być wirtualny świat, który – jak większość usług Google – działa w przeglądarce internetowej. Lively miał umożliwiać zamieszczenie na stronie internetowej lub blogu swojego "wirtualnego pokoju". Każdy z takich pokojów miał swój unikalny adres w Sieci, co pozwalało na zapraszanie do niego innych internautów. Każdy posiadacz takiego "pomieszczenia" mógł je urządzać według własnego gustu.

- Google zawsze wspierało wszelkie rodzaje eksperymentowania ponieważ wierzymy, że jest to najlepszy sposób tworzenia przełomowych produktów wprowadzających zmiany do ludzkiego życia. Niestety przyjęliśmy również, że jeśli podejmuje się takie ryzyko, to nie każda gra się opłaci – czytamy na blogu Google.

Ponadto na blogu Google czytamy, że choć Lively podobał się internautom, to firma musi lepiej dysponować swoimi zasobami, aby skupić się na usługach wyszukiwania i biznesowych. Dlatego Lively będzie zamknięte, a związani z projektem pracownicy zostaną dołączeni do ekip pracujących nad innymi projektami.

Ponadto Google zachęca użytkowników Lively do robienia screenshotów i filmów, które będą pamiątką po ich wirtualnych pokojach.

Wiadomość o zamknięciu Lively jest podwójnie interesująca. Zdaniem wielu komentatorów jest to efekt kryzysu gospodarczego. W jego obliczu nawet internetowy gigant (jak Google) nie chce sobie pozwalać na kosztowne i ryzykowne projekty. Z lakonicznej informacji Google wyraźnie wynika, że ludzie pracujący nad Lively przydadzą się gdzie indziej.

Inni komentatorzy są zdania, że trudno dziś o sukces wirtualnego świata, jeśli nie będzie w nim elementów rozgrywki, przemocy lub seksu. Google chciało, aby ludzie zaczęli się ze sobą komunikować w świecie 3D, rozmawiać, dzielić się zainteresowaniami. Może to za mało?