Obowiązujące od 1 stycznia ostre przepisy wymierzone w dzielenie się chronionymi plikami w sieci nie przyniosło spodziewanych efektów. Po dwóch miesiącach okazuje się, że skala piractwa we Francji uległa... zwiększeniu.
reklama
Szeroko krytykowana we Francji tzw. ustawa Hadopi, wymierzona w dzielenie się chronionymi plikami w sieci, zdaje się nie przynosić spodziewanych rezultatów. Przepisy uchwalone dopiero za drugim podejściem (pierwotna ich wersja okazała się niezgodna z konstytucją) przewidują skierowanie sprawy do sądu w sprawie osób, które otrzymawszy trzy ostrzeżenia, dalej nielegalnie dzielą się plikami. Sąd zdecyduje o winie i ewentualnej karze - ustawa przewiduje karę pozbawienia wolności do lat dwóch, odcięcie od internetu lub grzywnę w wysokości do 300 tysięcy euro.
Powszechnie spodziewano się, że wejście w życie nowych uregulowań prawnych spowoduje, przynajmniej tymczasowe, ograniczenie ruchu w sieci. Spadek o 1/3 zanotowano w kwietniu zeszłego roku w Szwecji, gdy w życie weszła równie restrykcyjna ustawa. Internauci potrzebowali zaledwie siedmiu miesięcy, by przekonać się, że nowe prawo nie stanowi dla nich większego zagrożenia.
Naukowcy z Uniwersytetu w Rennes zbadali zachowania internautów przed i po wprowadzeniu ustawy. Ku ich zdziwieniu skala piractwa wzrosła o 3 procenty - podaje serwis TorrentFreak. Nie jest to może zmiana oszałamiająca, obrazuje jednak doskonale podejście do tematu p2p we Francji. Okazało się bowiem, że internauci zamiast rezygnować z dzielenia się plikami chronionymi prawem autorskim, zmienili po prostu miejsca, w których to robią.
Znacznie zwiększyło się grono użytkowników serwisów Rapidshare oraz Megaupload, których ustawa Hadopi nie obejmuje. Z kolei tradycyjne serwisy p2p, jak choćby BitTorrent, odnotowały spadek. Groźba ostrych kar, zamiast działać odstraszająco, sprowokowała internautów do większej ostrożności i bliższego przyjrzenia się innym opcjom.
Badanie potwierdziło także to, co zauważyli brytyjscy naukowcy pod koniec zeszłego roku - dzielący się plikami internauci kupują także legalne wersje muzyki, filmów czy programów komputerowych. Nad Sekwaną czyni tak połowa badanych osób. Czy więc odcinanie internautów od sieci faktycznie leży w interesie przemysłu rozrywkowego?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*