Karty zbliżeniowe wydają już prawie wszystkie polskie banki. Podkreślają, że zastosowana technologia pozwala znacząco skrócić czas transakcji, a także obniżyć koszty. Powinno to sprawić, że punktów akceptujących transakcje bezgotówkowe znacząco przybędzie. Słychać jednak głosy sceptyków, którzy akcentują niski poziom zabezpieczeń. Wypłacić kartą z bankomatu tych pieniędzy się nie da, jednak w krótkim czasie dokonać nią kilkukrotnie zakupów na kwotę nieprzekraczającą 50 złotych nie jest jakimkolwiek problemem.

Poza tym podkreśla się, że przestępcy mogą opracować technologię, dzięki której z większej odległości będą w stanie pobrać pieniądze z kart płatniczych. Problem może się nasilać, gdyż rośnie także sprzedaż telefonów komórkowych wykorzystujących technologię Near Field Communication (NFC). Póki co płatności zbliżeniowe wykonywane były dzięki specjalnym naklejkom. Teraz same telefony mają już taką funkcjonalność.

Czytaj także: Klienci mBanku i MultiBanku zapłacą zbliżeniowo iPhone'em

Firma Berg Insight szacuje, że zeszłoroczna sprzedaż takich urządzeń wzrosła dziesięciokrotnie, do poziomu około 30 milionów sztuk. Do roku 2016 średnioroczny wzrost wynosić ma 87,8 proc., by za cztery lata sprzedaż osiągnęła 700 milionów egzemplarzy.

Żywotnie tym zainteresowani są producenci telefonów komórkowych, szukający każdej możliwości zwiększenia sprzedaży. W zeszłym roku na rynku pojawiło się ponad 40 urządzeń obsługujących technologię NFC, w tym będzie ich zapewne przynajmniej tyle samo.

Pytanie tylko, jak długo uda się utrzymać taki wzrost - rynek może się całkiem szybko nasycić, zwłaszcza jeśli obawy związane z bezpieczeństwem się potwierdzą. Póki co w przypadku kart płatniczych nie odnotowano wzrostu zagrożenia, jednak technologia ta w sumie od niedawna wykorzystywana jest powszechnie.

Czytaj także: Karty płatnicze: Zbliżeniowa rewolucja dopiero przed nami