Antipirategruppen, do której pewien Duńczyk sam na siebie doniósł, nie zamierza informować o tym prokuratury. I to pomimo faktu, że sama przyznała, że do złamania prawa doszło.
Niełatwy orzech do zgryzienia ma Henrik Anderson. Duńczyk, chcąc sprowokować debatę na temat prawa autorskiego obowiązującego w jego kraju, poinformował jedną z tamtejszych organizacji walczących z piractwem, że kopiował filmy i seriale, co samo w sobie sprzeczne z duńskim prawem nie jest, jednak aby to zrobić, musiał obejść zabezpieczenia DRM, co już narusza literę prawa.
Gdy nie otrzymał odpowiedzi, poinformował, że zgłosi się na policję, by ta powiadomiła prokuraturę o możliwym popełnieniu przestępstwa. Dopiero teraz Antipirategruppen zabrała głos, a właściwie dwugłos. Jak podaje serwis TorrentFreak, organizacja z jednej strony podkreśliła, że naruszanie technicznych zabezpieczeń jest niezgodne z prawem. Z drugiej jednak zauważono, że doszło do tego na użytek własny. W związku z tym nie ma podstaw i chęci, by sprawą zainteresować duńską prokuraturę.
Sami zainteresowani wydają się być nie tylko niezainteresowani ściganiem "pirata", ale także zmianami w prawie. Przepis wydaje się więc martwy. Może czas, by został usunięty? Pan Anderson chce z tą sprawą dotrzeć do minister kultury, która do tej pory nie wykazała zainteresowania tą kwestią.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*