Po ataku na tureckiego regulatora telekomunikacyjnego zatrzymano 32 haktywistów, w tym ośmiu nieletnich. Wcześniej były zatrzymania w Hiszpanii, a dodatkowo grupa Anonymous może mieć problem z organizowaniem się przez Facebooka i Twittera. Czy ruch określający siebie "hydrą" rzeczywiście staje się mocniejszy?
reklama
Przed weekendem strona TIB - tureckiego regulatora telekomunikacyjnego - została zaatakowana przez haktywistów identyfikujących się z grupą Anonymous, w ramach protestów przeciwko cenzurze internetu w Turcji. Rząd tego kraju chce w sierpniu uruchomić infrastrukturę filtrującą treści w sieci.
Reuters za turecką agencją Anatolian podaje, że turecka policja zatrzymała 32 osoby w związku z podejrzeniami o planowanie ataków. Co czwarty zatrzymany jest osobą nieletnią (zob. Reuters, Turkish police detain Anonymous members: Anatolian). Z oświadczeń grupy Anonymous wynika, że możliwe są jeszcze ataki na strony tureckiego parlamentu i premiera.
Z kolei w Hiszpanii doszło do ataku DDoS na stronę policji. Stróże prawa z tego kraju poinformowali, że zatrzymali trzech mężczyzn, którzy mogli brać udział w ataku na PlayStation Network oraz na strony korporacyjne i rządowe. Grupa Anonymous wystosowała w związku z tym oświadczenie, z którym można się zapoznać na blogu www.anonops.blogspot.com.
Haktywiści podkreślają, że ich grupy nie udało się rozbić, a prowadzone przez nich ataki DDoS są wirtualnym odpowiednikiem "zwykłych" protestów. Anonymous porównuje zatem aresztowania haktywistów do zatrzymywania osób, które znalazły się na ulicznej demonstracji. Osoby te wyrażały swoje poglądy, były "uczestnikami", ale nie można ich nazwać "członkami Anonymous" - tak przynajmniej uważają haktywiści.
Wygląda też na to, że Anonymous może mieć problemy z komunikacją. The Next Web podaje, że haktywiści, szykując się do działań w Indiach, utworzyli na Facebooku i Twitterze konta o nazwie Operation India. Zarówno Facebook, jak i Twitter usunęły te konta (zob. TNW, Anonymous’ Operation India removed from Facebook and Twitter). Teraz można się zastanawiać nad tym, czy grupa Anonymous będzie chciała się mścić. Twitter był już kiedyś na jej celowniku (tak się przynajmniej wydawało) i wówczas oficjalnie zapewniał, że nie cenzuruje informacji na temat działań Wikileaks.
Czy ostatnie wydarzenia mogły osłabić Anonymous? A może ruch stał się mocniejszy, jak zapewniali "anonimowi" w wiadomości do NATO? Najbardziej prawdopodobne jest to, że... nic się nie zmieniło. Zapaleni haktywiści najprawdopodobniej będą działać dalej, ale też można wątpić w to, aby aresztowania pomogły w rekrutowaniu nowych protestujących, szczególnie w krajach gdzie doszło do aresztowań. Anonymous to twór bezkształtny, co może być zarówno motorem, jak i hamulcem jego rozwoju.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*