Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Twitter zapewnia, że nie cenzuruje WikiLeaks. Anonymous mu odpuści?

09-12-2010, 09:49

Dlaczego tag #WikiLeaks nie znalazł się wśród trendów na Twitterze? Sprawę tę wyjaśnili przedstawiciele serwisu za pośrednictwem swojego bloga. Twitterowi w związku z rzekomym "ocenzurowaniem WikiLeaks" grożą ataki DDoS. Jest się czego bać, bo grupa Anonymous niestety działa jak typowy tłum.

Wśród trendów na Twitterze nie znalazły się tagi #wikileaks, #cablegate oraz inne związane z ostatnim wyciekiem WikiLeaks. Wiele osób uznało to za przejaw cenzury. Do serwisu napłynęło wiele pytań o to, czy nie zablokował on tych tagów.

Stosowne wyjaśnienie pojawiło się na blogu Twittera wczoraj. Przedstawiciel serwisu wyjaśnił sposób ustalania, co jest w danej chwili trendem, a co nie. Przede wszystkim trendy na Twitterze są generowane automatycznie na podstawie algorytmu, który bierze pod uwagę popularność danego taga oraz wzrost jego popularności w ostatnim czasie.

Trendy wyróżniają tematy przełomowe, popularne teraz, szybko zyskujące na znaczeniu. Można powiedzieć, że Twitter nagradza trendami nowatorskość, nie tylko popularność. Trudno zresztą śledzić wszystkie popularne tematy w serwisie, który generuje 95 mln wpisów dziennie.

Tag #wikileaks nie jest pierwszym, który pomimo popularności nie znalazł się w trendach. Mogło się tak stać z dwóch powodów:

  1. popularność WikiLeaks nie jest tak duża, jak może się wydawać osobom obserwującym losy tego serwisu,
  2. popularność WikiLeaks jest duża, ale w ostatnim czasie nie wzrastała znacząco.

Rzecznik Twittera mówi chyba prawdę, bo w trendach na Twitterze pojawiały się inne tematy związane pośrednio z WikiLeaks. Tak było np. z aresztowaniem Juliana Assange'a.

Na celowniku Anonymous

Twitter prawdopodobnie broni się nie tylko przed podejrzeniami o cenzurę. Wiadomo, że grupa Anonymous od pewnego czasu organizuje ataki DDoS na organizacje posądzone o utrudnianie działalności WikiLeaks. W jednym z komunikatów grupy wymieniono Twittera jako potencjalny cel ataków. Wspomina o tym Huffington Post.

Dolaniem oliwy do ognia mógł być fakt, że Twitter zawiesił konto użytkownika @Anon_Operation, za pośrednictwem którego komunikowali się ze sobą członkowie grupy Anonymous. Podobną rzecz zrobił Facebook, co zauważył Forbes.

Warto w tym miejscu uświadomić sobie, czym jest Anonymous. Nie jest to żadna zorganizowana "grupa hackerów", jak piszą o niej niektóre media. To raczej coś w rodzaju internetowego memu. Anonymous organizuje nacechowane ideologicznie ataki DDoS lub masowe akcje innego typu, np. YouTube porn day. Grupa nie jest ściśle związana z żadnym podmiotem, choć wiadomo, że działa w niej wielu użytkowników takich serwisów, jak 4chan lub Futaba.

>>> Czytaj: Julian Assange: "Nie strzelajcie do posłańca"

Dotychczas laboratorium PandaLabs wykryło trzy ataki grupy związane z WikiLeaks. Ofiarą dwóch pierwszych padł PayPal i blog serwisu. Powodem ataku było zawieszenie obsługi darowizn na rzecz WikiLeaks, a skutkiem 8-godzinna przerwa w dostępności serwisu. Trzeci atak był wymierzony w bank PostFinance.ch w odwecie za zamrożenie konta Assange'a. W wyniku ataku serwis banku był niedostępny już przez ponad 11 godzin. Użytkownicy zaczęli nawet zamieszczać na Twitterze prośby do cyberaktywistów o przerwanie ataku przynajmniej na 10 minut, aby umożliwić im skorzystanie z internetowego serwisu banku.

Terry Pratchett pisał, że "iloraz inteligencji tłumu równy jest IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników". Trudno nie odnieść wrażenia, że Anonymous działa na podstawie takiej właśnie "mądrości". W czasie dyskusji grupy Anonymous na Facebooku padały pytania o "nowe cele", ktoś zaproponował Facebooka... dlaczego? Nie wiadomo, ale tłum potrafi łatwo podchwycić różne pomysły.

W chwili obecnej Anonymous w żaden sposób nie pomaga WikiLeaks. Może nawet szkodzić, bo akty bezsensownego wandalizmu są przez wielu ludzi łączone właśnie z WikiLeaks. Członkowie WikiLeaks chcą być uznawani za dziennikarzy, ale Anonymous pomaga w ugruntowaniu ich wizerunku jako przestępców. Dowodem na to może być chociażby link poniżej (uwaga na początek tytułu - "Sympatycy WikiLeaks").

>>> Czytaj: Sympatycy WikiLeaks zaatakowali stronę internetową MasterCard


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:





fot. Freepik




fot. Freepik



fot. DALL-E