Piractwo komputerowe w kontekście szkód ponoszonych przez twórców oprogramowania to temat rzeka. Zwolennicy praw autorskich twierdzą, że korzystanie z pirackiego programu to czyn równoznaczny z kradzieżą. Ich przeciwnicy oponują, że zaistniała szkoda jest mocno dyskusyjna, ponieważ nie jest jasne, czy użytkownik kupiłby licencję, gdyby nie posiadał dostępu do pirackiej kopii.
Formalnie problem rozstrzyga prawo, według którego piractwo to nie kradzież, tylko czyn zabroniony. Ale gdy przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że piractwo komputerowe wyjęte jest poza nawias zasady równości wobec prawa. Mimo że spór na ten temat jest nadal aktualny, od strony prawnej nielegalne korzystanie z programów komputerowych jest karane znacznie surowiej niż zwykłe przestępstwa, polegające na doprowadzaniu do rzeczywistych (nie domniemanych) szkód finansowych.
Spójrzmy na pierwszy z brzegu przykład. Policjanci weszli do mieszkania osoby podejrzanej o ściągnięcie z internetu pirackich wersji kilku programów. Po zbadaniu zawartości zarekwirowanych komputerów i nośników sąd wydał wyrok: 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę 30 tys. zł na rzecz trzech producentów oprogramowania. Mimo że strata autorów programów wyniosła 10 tys. zł, otrzymali oni trzykrotną wartość poniesionej szkody. Wyliczeń dokonał biegły sądowy, a sąd dokonał przemnożenia wartości programów przez trzy.
Jak na tym tle wygląda finansowe pokrywanie szkód w przestępstwach niekomputerowych? Oto cztery przykłady z ostatniego roku.
Pracownik banku zajmujący się uzupełnianiem pieniędzy w bankomatach ukradł część powierzonej mu kwoty. Sąd wydał wyrok: dwa lata więzienia w zawieszeniu i nakaz zwrotu skradzionych pieniędzy. W innej sprawie pewna osoba nie chciała zwrócić pożyczki. Sąd skazał ją również na dwa lata w zawieszeniu, a do tego obowiązek zwrotu pieniędzy. Wandal za zniszczenie przystanku dostał karę miesiąca prac społecznych, a do tego nakaz zwrotu kosztów naprawy przystanku. Kibice, którzy zniszczyli siedziska na stadionie, dostali karę dwunastu miesięcy prac społecznych plus zwrot kosztów zniszczonego mienia.
Dlaczego właściciele programów komputerowych są lepiej chronieni przez prawo niż na przykład właściciele komputerów czy samochodów? Fizyczna strata pieniędzy lub sprzętu jest przecież równie dotkliwa. Kara w postaci zapłaty trzykrotnej wartości programu to tak naprawdę wyrównanie wyrządzonej szkody powiększone o dodatkowy zysk. Tak dużej ochrony nie posiadają osoby, które spotkała rzeczywista kradzież. Nikt, komu skradziono telefon, nie otrzymuje wyrokiem sądu trzech telefonów.
Pytanie o sens tego typu rozwiązań świetnie wpisuje się w trwającą obecnie debatę na temat ochrony praw autorskich, gdy w tle różne organizacje i rządy próbują wprowadzać nowe regulacje prawne typu ACTA czy SOPA. Zasada kary "trzy za jeden" dotyczy nie tylko twórców oprogramowania, ale i wszystkich właścicieli praw autorskich. ZAIKS na swojej stronie w dziale "prawa twórcy" jasno podaje, że autorom przysługuje roszczenie w wysokości trzykrotności należnego wynagrodzenia.
Jeśli przedstawiciele twórców twierdzą, że są niewystarczająco chronieni przez prawo i że jest to niesprawiedliwe, należy to samo powiedzieć o już istniejącej ochronie praw autorskich, która daleko wybiega poza konstytucyjne ramy działania prawa. Jeżeli mamy zmieniać jakiekolwiek przepisy związane z prawem autorskim, powinno się to odbyć z uwzględnieniem interesu wszystkich zainteresowanych stron, nie jednostronnych żądań organizacji zrzeszających twórców. W przeciwnym razie staną się oni jeszcze "równiejsi" wobec prawa.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*