46% ankietowanych Polaków przyznaje, że pobierało pirackie kopie programów komputerowych - informuje organizacja Business Software Alliance, która opublikowała swój kolejny raport na temat światowej skali piractwa. Warto się temu raportowi przyjrzeć, zanim zaczną go cytować politycy i lobbyści. Jest kilka metodologicznych niedociągnięć.
Do antypirackich raportów zawsze podchodzimy ostrożnie. Historia uczy, że dokumenty te mogą wpływać na polityków i przez to na tworzenie prawa, natomiast o rzetelność tych raportów nikt nie pyta. Ba! Zdarza się, że nikt nawet nie pyta o to, czy te raporty rzeczywiście istnieją!
Z całą pewnością istnieje najnowszy raport Business Software Alliance (BSA) dotyczący piractwa komputerowego. Wynika z niego, że 46% użytkowników komputerów w Polsce przyznaje, że nabywa nielegalne oprogramowanie. Mimo iż - według BSA - skala piractwa komputerowego w Polsce regularnie zmniejsza się od 2003 r., nadal jest wyższa od średniej unijnej (33%) o 20 punktów procentowych.
Są też inne ciekawe wnioski z badania. Podobno osoby zarządzające firmami przyznają się do "kradzieży" oprogramowania komputerowego częściej niż inni użytkownicy. Ponad dwukrotnie częściej niż inni deklarują, że kupują oprogramowanie przeznaczone do obsługi jednego komputera, a następnie instalują je na wielu stanowiskach w swoich biurach.
- Gdyby 46% konsumentów przyznało się, że kradnie w sklepie, nawet okazjonalnie, z pewnością właściciele zwiększyliby środki ochrony i wymagali od władz skutecznej egzekucji prawa. Walka z piractwem komputerowym wymaga podobnej reakcji: intensywnej edukacji oraz skutecznej egzekucji prawa - mówi Bartłomiej Witucki, koordynator BSA w Polsce.
W słowach Wituckiego czai się wskazówka dla polityków. Gdyby przetłumaczyć ją na język mniej poprawny politycznie, brzmiałaby ona mniej więcej tak: "zmieniajcie prawo tak, jak tego żądamy, bo piratów jest mnóstwo, a wy nic z tym nie robicie!".
Ja natomiast proponuję przyjrzeć się raportowi BSA.
W rozdziale metodologicznym czytam, że firmy analityczne (IDC oraz Ipsos) wzięły pod uwagę wiele skomplikowanych czynników i dokonały wielu obliczeń, ale wspomniane 46% użytkowników-piratów w Polsce to liczba pochodząca ze zwykłego sondażu. Nie możemy zatem mówić, że 46% użytkowników komputerów w Polsce to piraci komputerowi. Możemy jedynie powiedzieć, że 46% ludzi, którym chciało się brać udział w sondażu, przyznało się do piractwa.
Dobór grupy to zagadka. W raporcie czytamy, że grupa respondentów była "reprezentatywna". Przepraszam... reprezentatywna dla czego? Dla ogółu polskiego społeczeństwa czy dla jakiegoś stworzonego przez analityków profilu przeciętnego użytkownika komputera w Polsce? Jeśli to drugie, to na jakiej podstawie opracowano ten profil użytkownika? Raport nie podaje szczegółów.
Można się nawet zastanowić nad złożonym zagadnieniem, jakim jest definicja pojęcia "użytkownik komputera" (sic!). To zjawisko było elementem badań, zatem powinna istnieć jakaś dobra definicja i powinna być ona przedstawiona w raporcie. Kto to jest użytkownik komputera? Czy to każdy posiadacz takiego urządzenia, czy np. osoba stykająca się z komputerem raz na miesiąc, aby porozmawiać na Skype z synem przebywającym za granicą? To istotne dla metodologii pytanie, nie śmiejcie się. Autorzy raportu nie odpowiadają na nie.
Ostatnia sprawa to generalne wady takich "globalnych" raportów. Często mieszają one bardzo wiele danych, przy czym analitycy różnie dopasowują do siebie te dane, próbując uzyskać ujednolicone wyniki. Zdarza się więc, że dane z jednego badania zestawia się z danymi szacunkowymi, a te z kolei bazują na innych danych, które to dane również były mieszanką danych z badania oraz danych przybliżonych. Mieszają się w tym wszystkim różne zaokrąglenia i przybliżenia, więc ostatecznie dostajemy... jakieś liczby... niekoniecznie mające związek z rzeczywistością.
Pamiętacie, jak swojego czasu policzono piratów w Wielkiej Brytanii? Wyszło, że jest ich 7 mln, ale opierało się to na szacunku, że w UK jest 40 mln internautów, podczas gdy faktycznie było ich niecałe 34 mln. Autorzy badania zaokrąglili sobie liczbę 34 do 40, bo tak było wygodnie, ale przecież to znacznie zmieniło wyniki! Mówimy tutaj o działaniu, którego dokonali zawodowcy ze znanej na całym świecie firmy analitycznej, tymczasem na takie zaokrąglenie nie zgodziłby się promotor pracy licencjackiej na najgorszej nawet uczelni.
Dla nas jest z tego jedna cenna informacja. Jeśli niebawem jakiś polski polityk powie o tym, że 46% Polaków korzysta z nielegalnego oprogramowania, będziemy wiedzieć, jaki raport mu polecano.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|