Czy "zdobycie punktów" u kogoś może być wystarczającym powodem dla władz, aby przekazać informacje o jakiejś osobie do innego kraju? Najwyraźniej coś takiego miało miejsce przy działaniach w sprawie Kima Dotcoma, założyciela Megaupload.
reklama
W sprawie Kima Dotcoma, założyciela Megaupload, niewiele się ostatnio dzieje. Ujawniono jednak pewne informacje dotyczące tej sprawy, które w Nowej Zelandii wywołały skandal. Dowiedziono nieodpowiedzialnego podejścia władz do inwigilacji, a po wyciekach Edwarda Snowdena to jest ważny temat.
Nowy skandal dotyczy jednostki służb celnych Nowej Zelandii o nazwie Integrated Targeting Operations Centre (ITOC). Ta jednostka zajmuje się zbieraniem danych o osobach przyjeżdżających do Nowej Zelandii. Samo jej utworzenie wywoływało kontrowersje, ale premier zapewniał, że osoby uczciwe nie mają się czego bać.
Jak pisze NZ Herald, kilka tygodni po utworzeniu ITOC przedstawiciel tej jednostki, Greg Davis, zwrócił się z nietypową prośbą do urzędu imigracyjnego Nowej Zelandii. Stwierdził, że FBI jest zainteresowana wszelkimi informacjami dotyczącymi Kima Dotcoma. Potem dodał, że przekazanie takiej informacji pozwoli "zdobyć punkty" u FBI (zob. NZ Herald, Customs official: Feed Dotcom info to FBI for 'brownie points').
Davis wysłał swoją propozycję e-mailem. Nie przewidział jednak, że ten e-mail zostanie ujawniony na podstawie prawa dostępu do informacji publicznej. Poniżej obrazek z kopią dokumentu:
Wspomniane "zdobywanie punktów" jest określane w języku angielskim jako "brownie points". Dlatego właśnie niektóre media mówią o "aferze brownie points", a powyższa wiadomość Grega Davisa określana jest jako "brownie points e-mail".
Już we wrześniu ubiegłego roku było wiadomo, że Dotcoma bezprawnie szpiegowano. Ujawniono też wiele innych nadużyć władz przy jego sprawie, m.in. zatrzymanie na podstawie nieważnego nakazu.
Nikt jednak nie sądził, że działania te mogły mieć miejsce tylko dlatego, bo władze Nowej Zelandii chcą "zapunktować" u kogokolwiek. Ten wątek podjęli już politycy w Nowej Zelandii, którzy są pewni, że działania władz powinny bazować na prawie, nie na "punktach". Da się zresztą zauważyć, że nowozelandzcy politycy chętnie obserwują sprawę Dotcoma, bo dostarcza ona wielu informacji o potknięciach władz.
Należy tu dodać, że NZ Herald opisuje też reakcje służb na e-maila od Davisa. Jeden z jego odbiorców zasugerował, że trzeba zdobyć opinię prawnika przed przekazaniem informacji. Rzecznik urzędu imigracyjnego twierdzi, że żadnych informacji Dotcoma nie przekazano służbom celnym. Rzecznik służb celnych odmówił komentowania sprawy.
Nawet jeśli faktycznie nie przekazano żadnych informacji, samo podejście Davisa do sprawy jest przerażające. Urzędnik państwowy nie powinien nawet myśleć, że takie sprawy załatwia się za "punkty". W ogóle nie powinno mu zależeć na punktach.
Czytaj także: Ekstradycja Kima Dotcoma może się opóźnić do przyszłego roku
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|