Uczmy się zarządzać ryzykiem w internecie
Rok 2007 należał do serwisów społecznościowych, w których miliony internautów, nie licząc się z ryzykiem, zaczęło zostawiać coraz więcej informacji o sobie samych. Informacji, które od roku 2008 mogą okazać się niezwykle przydatne cyberprzestępcom - ostrzegają specjaliści od bezpieczeństwa komputerowego.
reklama
Trudno znaleźć dziś Polaka, który nie słyszałby choćby słowem o serwisie nasza-klasa.pl. Nie tylko jednak Polska przeżywa prawdziwy boom serwisów społecznościowych. Na Zachodzie i w USA takie serwisy, jak Facebook czy MySpace na stałe zagościły w przeglądarkach internetowych setek milionów osób.
Stworzenie własnego profilu jest dziecinnie proste - wymyślenie loginu i hasła, podanie swojej daty urodzenia, ewentualnie jakichś danych kontaktowych. Zwykle dodajemy parę zdań o sobie, swojej pracy, okraszając wszystko kilkoma zdjęciami, a nawet filmami. Niestety, coraz częściej wizytówki użytkowników serwisów społecznościowych zawierają nie tylko podstawowe dane, ale również numery telefonów, adresy e-mail czy dane teleadresowe miejsca pracy.
Internauci wydają się beztrosko dzielić wszelkimi informacjami na swój temat z całym światem, ale jedynie wirtualnie. Trudno wyobrazić sobie bowiem osobę, która np. w autobusie pełnym ludzi rozgłasza wszem i wobec, gdzie pracuje, w co wierzy, jakie ma hobby, w którym banku posiada konto oraz wylicza wszystkie swoje numery telefonów. W Sieci zdaje się być to normą.
To, co kiedyś cyberprzestępcy próbowali zdobyć, dziś dostają od nas na tacy. Zwykle nieświadomie dzielimy się z nimi mniej lub bardziej szczegółowymi danymi osobowymi, stając się jednocześnie ich potencjalnymi ofiarami. Zwiększona ilość spamu wydaje się akurat najmniej groźną konsekwencją.
"Czarne charaktery" coraz rzadziej stosują metody "siłowe" w swojej działalności, a coraz częściej intelekt oraz wiedzę na temat zachowań człowieka. Pozyskane z Sieci wizytówki internautów mogą np. ułatwić im podszywanie się pod znane nam osoby, a tym samym zwiększyć szanse na pozyskanie naszego zaufania i zachęcenie do działania, które spowoduje, że nieświadomie podzielimy się z nimi naszymi poufnymi danymi, jak numery identyfikacyjne, hasła, PIN-y.
Żadne zabezpieczenia używane przez banki czy firmy, w których pracujemy na nic się zdadzą, jeśli potencjalni przestępcy otrzymają od nas na tacy takie dane. Specjaliści prognozują, że rok 2008 będzie okresem ataków skierowanych na niewielkie, starannie wyselekcjonowane grupy osób. Ataków skrupulatnie przygotowanych, które mogą mieć jeszcze większe szanse powodzenia właśnie dzięki niewielkiemu zasięgowi i w razie wykrycia słabym nagłośnieniu.
Pamiętajmy zatem, że nie możemy zatem całej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo w internecie przerzucać na oprogramowanie oraz różne instytucje. Konieczne jest zachowanie elementarnych zasad ochrony swojej prywatności i umiejętne zarządzanie ryzykiem, m.in. poprzez przemyślane publikowanie informacji o sobie samych. W przeciwnym wypadku może nas to drogo kosztować.