Kontrolowana przez państwo wyszukiwarka z małym zasobem stron, brak dostępu do serwisów filmowych i społecznościowych, wysokie koszty dostępu. Internetową rzeczywistość na Kubie ostro skrytykowali tamtejsi studenci na uniwersyteckim spotkaniu z przedstawicielem reżimowej władzy.
NIESPODZIEWANY PROTEST
Kwestię wolności słowa w Sieci i ograniczeń, jakie reżim nakłada na dostępne treści, poruszone zostały na styczniowym spotkaniu studentów z przewodniczącym kubańskiego parlamentu - Ricardo Alarconem. Nagranie ze spotkania, które miało być przygotowane jedynie na potrzeby uniwersytetu, trafiło z anonimowego źródła do BBC. To pierwszy potwierdzony przypadek tak otwartego krytykowania miejscowych władz przez mieszkańców wyspy.
Na problem z dostępem do internetu kubańskie władze wytłumaczenie znalazły już dawno temu - to embargo nałożone przez USA. Kubański intranet przedstawiany jest w tej sytuacji nie jako cenzurowanie treści, lecz konieczna alternatywa wobec pełnego dostępu do Sieci, zarezerwowanego obecnie (obok turystów) jedynie dla członków aparatu władzy i czołowych naukowców.
Pod względem wolności słowa Kuba zajęła w rankingu "Reporterów bez Granic" za 2006 r. jedno z ostatnich miejsc (165. ze 168), wyprzedzając jedynie Erytreę, Turkmenistan i Koreę Północną. Organizacja umieściła państwo kubańskie także na "czarnej liście" trzynastu krajów cenzurujących treści w Sieci.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*