Zdaniem przedstawicieli Telekomunikacji Polskiej (TP) Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) łamie prawo, żądając wyłącznie od TP - jak twierdzi telekom - rozdzielenia usług szerokopasmowego dostępu do internetu od usług głosowych.
W informacji jaką wczoraj wystosowało biuro prasowe Telekomunikacji Polskiej czytamy:
Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że UKE po raz kolejny nie traktuje nas na równi z innymi operatorami telekomunikacyjnymi (np. Netią czy Dialogiem), wobec których nie stawia żądań podobnych do tych, jakie kieruje do Telekomunikacji Polskiej.
Tymczasem rzecznik UKE, Jacek Strzałkowski, już wcześniej zapewniał, że podobne zasady mają obowiązywać wszystkich dostawców internetu, nawet tych pomniejszych, dysponujących sieciami o małym zasięgu.
Strzałkowski przyznał też, że w tej chwili UKE skupia się na Telekomunikacji Polskiej, ale wynika to z faktu, iż jest ona operatorem dominującym, od którego zależy niemal cały rynek. Jeśli napłyną skargi na innych operatorów, to urząd również podejmie odpowiednie działania w ich sprawie.
Niezależnie od tego, czy UKE rzeczywiście traktuje TP wyjątkowo, faktem jest, że polskie prawo telekomunikacyjne zabrania uzależniania zawierania umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych od zawarcia przez użytkownika końcowego umowy o świadczenie innych usług. Oznacza to, że TP rzeczywiście łamie prawo i próbuje usprawiedliwiać się powszechnością tego zjawiska.
Poza rozdziałem usług, do rozwiązania pozostaje jeszcze inna kwestia. Otóż TP chciałaby podnieść cenę neostrady dla tych klientów, którzy chcieliby z niej korzystać rezygnując z telefonu od TP. Operator uzasadnia to koniecznością odzyskania kosztów związanych z utrzymaniem linii telefonicznej.
Zdaniem prezesa UKE w takiej sytuacji doszłoby do subsydiowania jednych usług innymi. TP odpiera ten argument powołując się na przykład "kilku operatorów europejskich", którzy również pobierają wyższe opłaty za dostęp do sieci, jeśli klient nie korzysta z ich telefonu.