Nie jest pewne, czy Michael Arrington jeszcze pracuje dla TechCruncha, ale zażądał on dla tego serwisu niezależności od AOL lub odsprzedania go wcześniejszym udziałowcom. Arrington przekonuje, że chodzi o utrzymanie "niezależności redakcyjnej" wpływowego bloga, a inne rzeczy są bez znaczenia.
Gdy rok temu wpływowy serwis TechCrunch był kupowany przez AOL, obie strony zapewniały, że TechCrunch pozostanie niezależny. Wydawało się, że obietnica ta zostanie spełniona. Problemy pojawiły się w ubiegłym tygodniu, gdy okazało się, że założyciel TechCruncha Michael Arrington zajmie się inwestowaniem w startupy.
Media nie pozwalają dziennikarzom na łączenie roli dziennikarza i inwestora z obawy o konflikt interesów. Wydawało się jednak, że AOL zrobi dla Arringtona pewien wyjątek. Miał on zachować możliwość pisania tekstów dla TechCruncha, rezygnując jednak z funkcji decyzyjnych w redakcji. Potem pojawiały się różne (czasem sprzeczne) informacje na temat statusu Arringtona.
Wczoraj MG Siegler (jeden z redaktorów TechCruncha) zamieścił w serwisie tekst o tym, że TechCrunch zawsze był niezależny, ale może tę niezależność stracić, jeśli AOL wstawi na miejsce Arringtona nowego redaktora naczelnego. Zdaniem MG Sieglera nie było możliwości, aby Arrington mógł wpływać na swoich kolegów.
Teraz do akcji wkroczył sam Arrington, który na stronie TechCruncha zamieścił tekst pt. Editorial Independence (Redakcyjna niezależność). Założyciel TechCruncha stwierdza, że jego status w rzeczywistości nie ma znaczenia. Bardziej istotne - zdaniem Arringtona - jest to, że TechCrunch stracił redakcyjną niezależność. Aby ten problem rozwiązać, Arrington proponuje dwa rozwiązania:
Jeśli AOL nie spełni tych warunków, to Arrington nie będzie dalej częścią TechCruncha. To oznacza, że w rzeczywistości AOL ma trzecią opcję - zignorować propozycje Arringtona i pozwolić mu odejść.
Wybranie tej trzeciej opcji wydaje się najbardziej prawdopodobne. Wygląda bowiem na to, że pracownik odsunięty od swoich obowiązków (Arrington) stara się stawiać warunki swoim (byłym?) zwierzchnikom. Huffington Post raczej sobie na to nie pozwoli. W ogóle sytuacja zagmatwała się na tyle, że obie strony mogą dążyć nie do najlepszych rozwiązań dla TechCruncha, ale do zachowania twarzy.
Czy Arringtonowi naprawdę chodzi o niezależność TechCruncha? Czy AOL ma taki sam cel? Raczej nie. Zarówno Arringtonowi, jak i AOL chodzi o zachowanie kontroli nad wpływowym serwisem.
Warto jeszcze spojrzeć na opinie czytelników TechCruncha (znajdziemy je w komentarzach). Część z nich nie wierzy, że fundusz CrunchFund rzeczywiście mógłby być niezależny od TechCruncha. Inni sądzą, że Michael Arrington swoimi decyzjami zepsuł świetne przedsięwzięcie, jakim jest TechCrunch. To prawda, że jest on osobą ważną dla serwisu, ale nie można też powiedzieć, że jego najnowsze plany, rola w TechCrunchu i niezależność dziennikarska są zjawiskami w ogóle ze sobą niepowiązanymi.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|