Straszą internautów nieważnymi przepisami i żądają opłat
Stowarzyszenie Filmowców Polskich (SFP) rozesłało do kilku właścicieli stron z materiałami wideo żądania opłat za emisję fragmentów seriali oraz zwiastunów filmowych. Powołują się przy tym na przepis, który kilka dni temu stracił moc prawną.
reklama
ciąg dalszy...
Faktem jest, że łatwiej walczyć i zastraszyć "zwykłych internautów" prowadzących swoje serwisy hobbystycznie (wielu z nich, tak jak w przypadku Luziora, to nastolatkowie), niż porywać się na wielkie firmy (jak np. Google, ktore jest właścicielem YouTube.com) posiadające spore zaplecze finansowe i armię prawników. Czy zatem SFP odważyło się zagrozić nieważnym przepisem video-serwisom z "silnymi plecami"? Jak czytamy w portalu Gazeta.pl, do należących do spółki o2.pl serwisów Wrzuta.pl i Smog.pl listy SFP nie dotarły...
Próba kontaktu telefonicznego ze Stowarzyszeniem nie udała się, gdyż z racji długiego weekendu nie zastałem dziś w siedzibie organizacji kompetentnych osób, które mogłyby udzielić odpowiedzi. Wysłałem zatem e-mailem prośbę o komentarz do zaistniałej sytuacji, pytając m.in. czy SFP zdecyduje się także poderwać do walki ze znaczącymi podmiotami, właścicielami popularnych serwisów oferujących treści multimedialne.
Prośbę o komentarze w tej sprawie rozesłałem również do serwisów o2.pl (właściciel Wrzuty i Smoga), Patrz.pl, Streemo i Interii. Interia niestety odmówiła wypowiedzi w tej sprawie, a jeśli chodzi o pozostałe serwisy - podobnie jak w przypadku SFP - z racji przedłużonego weekendu nie udało mi się podobno zastać odpowiednich osób.
Co do samego feralnego przepisu, Piotr Waglowski z serwisu Vagla.pl - Prawo i Internet zauważa, iż choć obecnie wypadł on z obiegu prawnego (przez ostatni rok choć był ważny, stracił domniemanie konstytucyjnosci), trwają prace nad jego znowelizowaniem - tak więc prawdopodobnie wróci on w nowej postaci. Z prawniczego punktu widzenia w sprawie tej interesujące jest, jak się ma pojęcie "publicznego odtwarzania" do umieszczanie w internecie linków (osadzanie na stronie zewnętrznego pliku wideo jest czymś w rodzaju linkowania go). Zdaniem Waglowskiego "dotychczasowa linia orzecznicza w tym względzie nie daje jasnych wskazówek, więc tego typu sprawy jeszcze przed nami".
Jaka czeka nas zatem przyszłość? Czy nie będzie można na swoich stronach umieszczać nawet odnośników do materiałów prawnie chronionych?
- Trudno dokonać projekcji dotyczących przyszłych relacji miedzy poszczególnymi uczestnikami społeczeństwa informacyjnego. To się dopiero klaruje w praktyce obrotu (oraz w praktyce orzeczniczej) - mówi Piotr Waglowski. - Może się zdarzyć, ze jeśli nawet sądy dziś będą przyznawać racje tym, którzy twierdzą, iż należy uznawać linki za coś na kształt "rozpowszechniania", to za 5-10 lat ta sytuacja zmieni się diametralnie, wraz z tym, że społeczeństwo pełniej będzie korzystało z nowych sposobów komunikacji elektronicznej. Dla następnego pokolenia umieszczanie linków, współdzielenie się plikami czy tworzenie stron internetowych to niemal naturalne działanie. Jednakże rozumiem to, że dziś podmioty reprezentujące wydawców poszukują metod partycypacji finansowej w nowych środkach obiegu dóbr kultury.