Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Prawo do bycia zapomnianym i statystyki, których Google nie chciała ujawnić

15-07-2015, 08:41

Mniej niż 5% wniosków o "zapomnienie" w Google pochodzi od polityków i osób publicznych. To jedna z ciekawych rzeczy, jakiej dowiedział się Guardian, analizując kod źródłowy raportu przejrzystości Google. Dlaczego Google sama nie ujawniła tej oraz innych statystyk?

robot sprzątający

reklama


Minął już ponad rok od czasu, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE wydał wyrok wprowadzający tzw. "prawo do bycia zapomnianym". Dzięki temu każda osoba może wystąpić do Google o usunięcie takich linków, które w jakiś sposób jej dotyczą, mogą być dla niej niewygodne i są już nieistotne. Przykładowo, jeśli po wpisaniu naszego nazwiska do Google wyświetla się link do artykułu na temat przykrej sprawy sprzed 10 lat, możemy żądać usunięcia tego linku. 

"Prawo do bycia zapomnianym" jest kontrowersyjne. Niektórzy nazywają je "cenzurą". Google publikuje więc pewne dane o usuwanych linkach w swoim raporcie przejrzystości. Z tego raportu możemy się dowiedzieć, ile żądań usunięcia treści otrzymuje Google, jakie są przykłady żądań i jakich witryn dotyczą. Wiemy też, że niedawno liczba adresów URL ocenionych przez Google pod kątem usunięcia przekroczyła milion. To niewiele statystyk, ale z jakiegoś powodu Google ujawnia tylko tyle. 

"Wyciek" dodatkowych danych

Wczoraj The Guardian opublikował dodatkowe dane na temat "prawa do bycia zapomnianym". Te dane nie zostały opublikowane przez Google, ale dało się je znaleźć w kodzie źródłowym zarchiwizowanych wersji raportu przejrzystości. 

Z analizy Guardiana wynika, że do marca 2015 roku Google otrzymała 218 tys. żądań usunięcia treści. To akurat nie jest nowa informacja. Są nawet świeższe dane mówiące o otrzymaniu 283 tys. żądań do chwili obecnej. Co jednak istotne, Guardian dotarł do informacji na temat odsetka uwzględnionych, przetwarzanych i odrzuconych żądań. 

Guardian twierdzi, że 95,6% żądań pochodzi od osób prywatnych, które nie są politykami, osobami publicznymi lub przestępcami. Z tych 95% żądań niemal połowa (48%) jest uwzględniana, natomiast 37% jest odrzucanych. Reszta żądań miała status "w oczekiwaniu".

W pewnych kategoriach żądań rzadziej dochodzi do ich uwzględniania. Przykładowo w sprawach dotyczących ochrony dzieci tylko 17% żądań jest uwzględnianych. W przypadku polityków i osób publicznych jest to 22-23%. W przypadku poważnych przestępstw odsetek uwzględnianych żądań to tylko 18%. Poniżej grafika Guardiana prezentująca te dane. 

The Guardian - prawo do bycia zapomnianym

Co ciekawe, w różnych krajach mogą być różne proporcje pomiędzy żądaniami dotyczącymi treści prywatnych oraz takich, które mogą być związane z przestępstwami. Przykładowo we Francji i Holandii odsetek żądań "prywatnych" wynosi 98,3%. Tymczasem we Włoszech aż 11,9% żądań ma związek z poważnymi przestępstwami. Trzeba mieć tutaj na uwadze, że żądania usunięcia treści związanych z przestępstwami nie muszą pochodzić od przestępców. Również ofiary, świadkowie i inne osoby związane ze sprawą mogą oczekiwać usunięcia informacji. 

Dlaczego Google tego nie ujawniła?

Powyższe dane są ciekawe z dwóch powodów. Po pierwsze sugerują one, że "prawo do bycia zapomnianym" nie spowodowało tak wielkiej tragedii, jak początkowo się obawiano. Wygląda na to, że odsetek nadużyć nie jest bardzo duży i Google jako tako radzi sobie z wyłapywaniem tych nadużyć. Pytanie brzmi, dlaczego Google sama nie ujawniła tych danych?

Sonda
Czy Google powinna sama ujawnić więcej danych o "prawie do bycia zapomnianym"?
  • tak
  • nie
  • nie mam zdania
wyniki  komentarze

Google potwierdziła dla Guardiana, że dane faktycznie pochodzą od niej. Firma twierdzi jednak, że dane znalazły się w kodzie raportu w celach testowych i uznano, że nie były one wystarczająco rzetelne, by je publikować. 

Nie ma powodów, by nie wierzyć Google, choć z drugiej strony... firma może mieć interes w ujawnianiu tylko części danych. To może jej pomagać w kierowaniu dyskusji o "prawie do bycia zapomnianym" na określone tory. Zainteresowanie materiałem Guardiana jest duże i widać, że istnieje zapotrzebowanie na takie statystyki. Skoro Google już ma raport przejrzystości, to czy nie powinna być nieco bardziej przejrzysta?

Czytaj: Google wdroży "prawo do bycia zapomnianym" poza Europą? CNIL tego żąda


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *