Poseł chce pozywać za udostępnienie artykułu na Facebooku. To uderza w wolność słowa
Aktualizacja: 21-02-2014, 06:33
Poseł SLD Marek Balt chce pozywać za udostępnianie na Facebooku artykułu na jego temat. To bardzo problemowe, bo czy linkując do tekstu mam prosić kogokolwiek o zgodę? W aktualizacji dodajemy odpowiedź posła.
reklama
Jak donosi Dziennik Zachodni poseł SLD Marek Balt postanowił pozwać użytkowników Facebooka w związku z udostępnianiem w tym serwisie artykułu na jego temat, który to artykuł był zamieszczony w regionalnym tygodniu "7 Dni".
Według Dziennika Zachodniego poseł uznał, że udostępnienie artykułu powinno być traktowane jak kolejna publikacja. Przyznał, że wysłał do kilku osób prośbę o usunięcie wpisów i niektóre osoby zrobiły to i przeprosiły. Jest jednak oczywiste, że nie wszystkie osoby ulegną i być może do sądu trafi jakiś ciekawy pozew. Dziennik Zachodni sugeruje, że "lepiej uważać na zwykłe lajkowanie" (zob. Dziennik Zachodni, Poseł Marek Balt straszy internautów procesami za udostępnianie na Facebooku).
Spróbujmy teraz przeanalizować tę sytuację? Czy udostępnienie artykułu na Facebooku rzeczywiście może być traktowane jak osobna publikacja, jak sądzi Marek Balt?
Gdyby było tak jak sądzi pan poseł, każda osoba linkująca do artykułu w prasie musiałaby odpowiadać za to linkowanie w takim samym stopniu, w jakim odpowiada dziennikarz będący autorem artykułu. To oznaczałoby, że zamieszczając w sieci jakikolwiek link zobowiązani jesteśmy do sprawdzania faktów, uzyskiwania zgody na publikację nazwisk i kto wie co jeszcze? To byłby absurd.
Poseł Marek Balt założył, że osoba udostępniająca tekst na Facebooku automatycznie potwierdza zawarte w nim fakty. Tak nie jest. W rzeczywistości...
Co z tego wynika? Między innymi to, że mogę lajkować co chcę, bo mam prawo do swoich opinii!
Uznawanie "lajka" za opinię było już przerabiane w USA. W roku 2012 pisaliśmy o sporze między pewnym szeryfem a jego pracownikami. Szeryf dowiedział się, że jego pracownicy lajkowali materiały politycznego oponenta, po czym ich zwolnił. W roku 2012 sąd okręgowy uznał, że lajki nie mogą być chronione na mocy prawa gwarantującego wolność słowa, ale potem Sąd Apelacyjny zmienił ten wyrok potwierdzając, że „lajkowanie” jest odpowiednikiem zwyczajowego publicznego wyrażania poparcia przed własnym domem.
Czy mamy jakieś polskie wyroki w sprawie udostępniania na Facebooku? W ubiegłym roku pisaliśmy o tym, że były radny PO miał odpowiedzieć za to, że na jego facebookowej stronie znalazł się klip z "aniołkami PIS" i utworem "Suczki" w tle. Warto jednak podkreślić, że w tym przypadku odpowiedzialność miała wynikać z naruszenia praw autorskich, a nie z obrażania działaczek PIS.
Jeśli już zahaczamy o prawa autorskie, warto zwrócić uwagę na niedawny wyrok ETS dotyczący linkowania do utworów chronionych prawem autorskim. Trybunał potwierdził, że podanie na stronie linka do ogólnodostępnego utworu nie stanowi ponownego udostępnienia. Skoro w świetle praw autorskich link nie jest "udostępnieniem", to dlaczego udostępnienie artykułu miałoby być nową publikacją?
Nie wiem czy Marek Balt ostatecznie kogoś pozwie. Nie wiem czy sąd w tajemniczy sposób nie ulegnie autorytetowi posła. Jestem jednak absolutnie pewien, że jeśli zaczniemy zakazywać w internecie informowania o istnieniu ogólnodostępnych treści, będzie to uderzenie w wolność słowa. Jestem też pewien, że nie można zakazywać wyrażania opinii poprzez lajk.
Osobiście jestem przerażony tym, że parlamentarzysta w demokratycznym kraju w ogóle rozważa pozwanie kogoś za udostępnienie linku. Zastanawiam się, czy ten sam parlamentarzysta byłby w stanie głosować za ustawą ograniczającą linkowanie. Przesłałem do pana Balta zestaw pytań i czekam na odpowiedź.
Co zabawne, na stronie pana Balta eksponowany jest klip NO ACTA. Czy to ma sugerować, że Marek Balt broni wolnego internetu? Nie wiem o tym myśleć.
Poseł Marek Balt odpowiedział na pytania Dziennika Internautów. Przede wszystkim oświadczył, że że nie jest prawdą jakoby powiedział, że zamierza pozwać za "lajkowanie" czyli polubienie pomawiających go materiałów. Była to sugestia Dziennika Zachodniego.
Poseł wciąż jest jednak przekonany, że można pozwać za udostępnianie. Odwołał się do wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach, który stwierdził, że sam link może naruszać dobra osobiste, gdyż należy go uznać za rodzaj cytatu (Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach, sygn. akt V ACa 524/13). Trzeba jednak podkreślić, że dotyczyło to internetowej gazety, a nie udostępnienia treści w serwisie społecznościowym.
Marek Balt podkreślił też, że nie chce pozywać wszystkich internautów.
Czytaj: Były radny przeprosi za "Suczki" i "aniołki PiS", bo... naruszył prawa autorskie
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Facebook zapłaci do 19 mld dolarów za przejęcie WhatsApp. To jest tyle warte?
|
|
|
|
|
|