Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Piraci nie zarobią na reklamach. Google i Microsoft to zapewnią, bez SOPA

16-07-2013, 12:23

Google, Microsoft i inne firmy internetowe nie będą pozwalały zarabiać na reklamach stronom uznanym za pirackie. Wszystko w ramach dobrowolnego porozumienia, które wprowadzi rozwiązania wcześniej odrzucone przy ustawie SOPA.

Wczoraj Biały Dom ogłosił postępy w nowej, absolutnie dobrowolnej inicjatywie antypirackiej. Polega ona na tym, że dostawcy internetowej reklamy będą zaprzestawać współpracy ze stronami uznanymi za pirackie, dzięki czemu strony te zostaną odcięte od możliwość zarabiania np. dzięki reklamom od Google. 

Do inicjatywy przystąpiły firmy: Google, Microsoft, Yahoo, AOL, 24/7 Media, Condé Nast oraz SpotXchange. W inicjatywie uczestniczy też organizacja Interactive Advertising Bureau i oczywiście jest wsparcie ze strony Białego Domu.

Wiarygodne zgłoszenie pirata(?)

O szczegółach tej dobrowolnej antypirackiej współpracy możemy poczytać na stronie www.2013ippractices.com. Wynika z niej, że właściciele sieci reklamowych nie będą monitorować stron pod kątem pirackich treści. Będą jednak przyjmować skargi od posiadaczy praw autorskich. W tych skargach nie wystarczy wskazać, że dana strona narusza prawa. Trzeba będzie przedstawić dowody naruszeń, a także opatrzyć takie zgłoszenie podpisem tradycyjnym lub elektronicznym.

Po otrzymaniu skargi operator sieci reklamowej sprawdzi podejrzaną stronę. Jeśli uzna, że faktycznie narusza ona czyjeś prawa, może ją wezwać do usunięcia naruszenia lub zaprzestać współpracy z nią.

zdjęcie

Coś jak SOPA, tylko dobrowolnie

Czytelnicy Dziennika Internautów z pewnością pamiętają, że w USA padały już pomysły, aby odciąć piratów od dostawców reklam i usług przekazu pieniędzy. Te pomysły zmaterializowały się w ustawie SOPA, która wywołała ogromne oburzenie i padła w atmosferze niesmaku.

SOPA nie weszła w życie jako prawo, ale teraz będzie częściowo realizowana w ramach "dobrowolnej współpracy" czy też samoregulacji. Dziennik Internautów nieraz już zauważał, że samoregulacja bywa niebezpieczna. Również kontrowersyjne prawo sześciu ostrzeżeń zrodziło się w USA w ramach samoregulacji. Najgorsze w samoregulacji jest to, że do jej wdrożenia nie trzeba procesu legislacyjnego, nie ma demokratycznej kontroli. Samoregulacja to "miękki sposób na cenzurę internetu".

Sonda
Czy sieci reklamowe powinny odmawiać współpracy ze stronami uznanymi za pirackie?
  • tak
  • raczej tak
  • raczej nie
  • nie
wyniki  komentarze

Jak będzie w praktyce?

Czy ta samoregulacyjna SOPA będzie niebezpieczna? Wiele zależy od praktyki. Takie rozwiązania zawsze mogą być nadużywane. Przykładowo Google może zacząć odmawiać współpracy ze stronami, które zawierają wyszukiwarkę torrentów. Tymczasem sama Google umożliwia wyszukiwanie torrentów. 

Nie są też wykluczone zwykłe pomyłki. Hollywood nieraz już żądał usunięcia z sieci treści, do których nie miał żadnych praw. Tak było nawet z niezależnym filmem o The Pirate Bay. Czy naprawdę powinno być tak, że Google zaprzestaje współpracy z daną firmą dlatego, bo Warner czy inny Viacom tego zażądali?

Czytaj: Hollywood cenzuruje dokument o The Pirate Bay. Czy to tylko przypadek?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *