Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji niedawno wydała stanowisko w sprawie obecności mediów publicznych w internetowych serwisach społecznościowych. Rada uznała, że media mogą być tam wprawdzie obecne, ale nie powinny tego promować.

robot sprzątający

reklama


Jakub Urbaniak, dyrektor zarządzający agencji interaktywnej MRM WorldwideMożna się wyśmiewać z KRRiT jako z tworu przypominającego dinozaura w XXI wieku, jednak poza pustym śmiechem, nie zmieni to tak naprawdę sytuacji mediów publicznych. Dlatego obecnie należy przede wszystkim zastanowić się nad zmianą, jaka zaszła wśród mediów, marketerów i innych użytkowników sieci w stosunku do „generycznych” platform, takich jak Facebook, FourSquare, Google Maps czy YouTube. Jeszcze do niedawna ten, kto chciał korzystać z mechanizmów społecznościowych, lokalizacyjnych czy też wykorzystywać wideo w sieci, na gwałt próbował tworzyć własne rozwiązanie. Powodem do wstydu było osadzanie plików wideo z YouTube w komercyjnym serwisie, a punktem honoru wręcz posiadanie własnego forum w ramach takiego serwisu. Lokalizacje punktów sprzedaży pokazywane były na mozolnie, samodzielnie rysowanych mapkach okolic. Także odniesienia do Wikipedii w ramach klasycznego dziennikarstwa były nie do pomyślenia. Wszystko to jednak przeszłość. W ciągu ostatniego roku dokonał się zwrot o 180 stopni.

>> Czytaj także: Odesłanie do Facebooka w mediach kryptoreklamą?

Dziś platformy takie, jak FB, YT,  Google Maps czy Wikipedia, stały się narzędziami neutralnymi brandowo. Jest to typowa sytuacja win-win: używając ich, dostajemy świetne, tanie i skuteczne narzędzia oraz potencjalnie ogromny zasięg. W zamian generujemy ruch i pozwalamy na koegzystowanie „obcej” marki w naszym kontekście. W świetle ostatnich decyzji wydaje się, że KRRiT nie dostrzegła jeszcze tego faktu.

A może problem ten jest znacznie bardziej złożony i Rada widzi coś, czego całe rzesze użytkowników nie dostrzegają w wystarczający sposób? Bo zagrożenia z dzielenia się swoimi klientami z wyżej wspomnianymi platformami są naprawdę dość czytelne. Dotyczą przede wszystkim stopnia kontroli, jaki ma się nad własnymi działaniami prowadzonymi dzięki tym narzędziom. Musimy bowiem pamiętać, że czasem minimalna zmiana w regulaminie usług typu YT, czy FB potrafi dość skutecznie zachwiać całością prowadzonych działań w sieci. Niebagatelne zagrożenia niosą także z sobą zagadnienia związane z prywatnością, przetwarzaniem czy też własnością danych.

>> Czytaj także: KRRiT nie podoba się odsyłanie do serwisów internetowych w mediach publicznych

Jednak, czy świadomość tych zagrożeń oznacza tak naprawdę konieczność omijania szerokim łukiem mediów społecznościowych? A może po prostu wymaga to większej wiedzy o tym środowisku oraz o tym jak się w nim poruszać? Gdzie więc leży prawda? Czy polska wrodzona rezerwa i nieufność bardziej ratuje media publiczne przed katastrofą, czy raczej zamyka je w getcie? Odpowiedzi na te pytania zapewne w najbliższej przyszłości nie poznamy. Szczególnie, że w dużym stopniu zależy ona od tego, czy media publiczne będą nadal myślały o sobie i swojej misji w stylu wielkomocarstwowym.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E



fot. DALL-E



fot. Freepik



fot. DALL-E



fot. DALL-E