Naruszanie praw własności do znaków towarowych powoduje szkody w polskich firmach na poziomie kilku tysięcy złotych na zatrudnionego. Ochrona praw własności jest więc czymś absolutnie naturalnym. Chroni interes, a często i reputację firmy.
reklama
Czasami bywa odwrotnie i ochrona praw może prowadzić do negatywnej reakcji otoczenia. Takim przypadkiem było nasłanie prawników na blogerkę, która na swoim blogu zamieściła przepis na Ptasie Mleczko® i nie oznaczyła nazwy produktu znakiem ®. Strona Facebooka, która miała służyć Wedlowi do promocji i budowania relacji z konsumentami, stała się miejscem krytyki marki. Przestraszona firma, na łamach mediów, przeprosiła oficjalnie i blogerkę, i zirytowanych internautów. Ochrona praw własności jest jak najbardziej słusznym działaniem i każda firma powinna o to dbać. Jednak absolutnie nieszkodliwa internautka potraktowana została jak poważny przestępca. Świadczy to o bezsilności firm na polskim rynku.
Podobnie do Wedla zachował się jakiś czas temu koncern amerykański. Lauren McClusky, młoda gitarzystka, od 2007 roku organizowała lokalny festiwal w Chicago. Festiwal nosił nazwę McFest - od pierwszego członu nazwiska Lauren. Całe wpływy z festiwalu przeznaczane były na dziecięce paraolimpiady. Cel szczytny, a działanie prospołeczne. Lauren McClusky udało się uzbierać całkiem znaczącą sumę. Młoda gitarzystka postanowiła więc nazwę festiwalu zarejestrować jako znak towarowy. Ochrona praw własności festiwalu o rosnącej popularności wydawała się jej naturalnym ruchem. I tu pojawiły się niespodziewane problemy. Korporacje bowiem śledzą zgłoszenia nowych znaków towarowych. Ochrona praw własności jest dla nich priorytetem. Jedną z takich firm jest McDonald's, którego prawnicy doszli do wniosku, że nazwa McFest jest naruszeniem praw własności firmy do znaków towarowych. Stwierdzili, że nazwa festiwalu kojarzy się z nazwami z rodziny „Mc” - koncern ma zarejestrowane wiele znaków towarowych z tym morfemem. McClusky chciała dalej organizować imprezę i proponowała rozwiązać sprawę polubownie. McDonald's domagał się kategorycznie zmiany nazwy, twierdząc, że naruszana jest ochrona praw własności do znaków towarowych, a gitarzystka chce korzystać z powszechnej znajomości marki koncernu. Wedle panujących konwencji McClusky prawdopodobnie nie miałaby szans. Koncerny, dysponując wysokimi budżetami, z łatwością wygrywają takie spory. Nie chodzi o racje, tylko o nakłady, jakie trzeba ponieść, aby bronić swoich racji. I pewnie organizatorka festiwalu nie miałaby szans, gdyby nie reakcja sporej grupy osób organizujących się przez Facebook i popierających Lauren.
W Polsce ochrona praw własności nie stoi na wysokim poziomie. Do momentu, kiedy nie będzie w Polsce działał specjalistyczny sąd do spraw własności intelektualnej i egzekucja prawa nie osiągnie europejskiego standardu, sytuacja się nie poprawi. Wiąże się to nie tylko z dużą bezkarnością uprawiających nieuczciwą konkurencję, ale także bardzo nikłą świadomością polskich przedsiębiorców w zakresie regulacji prawa ochrony własności przemysłowej. Nawet tak podstawowe działania, jak sprawdzenie nowej nazwy - czy nie narusza praw innych firm - są bardzo sporadyczne. Ta nieświadomość szczególnie drogo kosztuje firmy w momencie ekspansji za granicę. Sądy w Niemczech, Holandii czy innych krajach Unii Europejskiej chronią lokalne przedsiębiorstwa przed naruszaniem ich praw. Sprawy sądowe, odwrotnie niż u nas, trwają bardzo krótko.
Przedsiębiorca polski, pod którego markę na terenie Niemiec podszywała się inna polska firma, wyrok uzyskał po kilku tygodniach. Inna polska firma, działająca w handlu internetowym, po próbie otworzenia działalności za naszą zachodnią granicą z marką podobną do znanego niemieckiego sklepu internetowego została natychmiast pozwana do sądu. W konsekwencji firma otrzymała oficjalny zakaz prowadzenia handlu pod swoją marką na terenie Niemiec. Co więcej, w sytuacji gdy na polskiej witrynie pod tą marką obywatel Niemiec dokona zakupów, firmie grozi kilkaset tysięcy euro odszkodowania, bo znak towarowy niemieckiego portalu zarejestrowany jest jako znak wspólnotowy. Inna firma po zgłoszeniu znaku jedynie do polskiego Urzędu Patentowego rozpoczęła działalność w Holandii. W Unii Europejskiej obowiązują znaki towarowe wspólnotowe, czyli obejmujące obszarem ochrony całą Unię. Jest już ich ponad milion. Skutkiem była reakcja kancelarii prawnej reprezentującej znany koncern międzynarodowy i konieczność wycofania się z tego rynku. Prace nad zmianą marki trwały kolejne kilka miesięcy, a straty osiągnęły pułap kilkuset tysięcy euro.
To, co w Polsce jeszcze ma społeczne, a właściwie urzędowe przyzwolenie - bo nie jest skutecznie egzekwowane - na Zachodzie jest z całą stanowczością tępione i karane. Ochrona praw majątkowych i ich egzekucja jest jednym z tematów prezydencji Danii w Radzie Europy. Trwają prace nad europejskim patentem oraz pełniejszym wprowadzeniem ochrony praw do znaków towarowych. To, co wielu przedsiębiorcom wydaje się „niewłaściwe”, bo nie pozwala swobodnie podrabiać i naruszać cudzych praw, będzie coraz skuteczniej egzekwowane. Pod warunkiem, że polskie sądy staną się w tym temacie bardziej skuteczne. Tak jak są „skuteczne” w innych sprawach.
Zakopiański sąd rejonowy pierwszy raz skazał „nielegalnego handlarza” z Krupówek na przepadek towaru i grzywnę. Efektem takich działań ma być uporządkowanie handlu ulicznego, który w wielu wypadkach jest nielegalny, bo nieopodatkowany. Wieloletnie przyzwyczajenie i nawyki handlowe polskiego small businessu było trudno urzędnikom wyplenić. Na nic zdawały się upomnienia i prośby. Dopiero przepadek mienia i grzywny dają nadzieję na wyrównanie konkurencyjności. Bo z tego powodu oczywiście zacierają ręce ci, którzy prowadzą legalny, zarejestrowany i opodatkowany biznes. Sąd ukarał nielegalnego handlarza grzywną w wysokości 700 zł, kosztami sądowymi i przepadkiem mienia ze stoiska na rzecz Skarbu Państwa. Podstawą takich działań jest obowiązującą od niedawna nowelizacja Kodeksu Wykroczeń. Według nowych zapisów handel poza miejscem wyznaczonym przez odpowiednią jednostkę administracyjną grozi karą grzywny. Konsekwencją może być także przepadek towaru, nawet jeżeli ten jest kupiony w legalny sposób. Podstawową intencją jest oczywiście egzekwowanie prawa podatkowego. Przy okazji przepisy te mogą doprowadzić do tego, że sprzedaż będzie prowadzona bez naruszania zasad uczciwej konkurencji.
Zakopane od dawna próbowało walczyć z plagą nielegalnego handlu. Skala osiągnęła takie rozmiary, że warto było posunąć się do najdrastyczniejszej z form porządkowania rynku. Wątpliwe, aby interesem władz Zakopanego była dbałość o dobro uczciwych, czyli płacących podatki handlarzy. Chodzi oczywiście o wpływy do kasy miasta. I jeżeli taka sama motywacja nakłoni władze najwyższych szczebli administracji do powołania sądu do spraw własności intelektualnej, to należy takiej inicjatywie przyklasnąć. Co ciekawe, taki sąd poprawi konkurencyjność polskich firm, bo nie tylko nie będą naruszać praw innych przedsiębiorców, ale ich kreatywność może zostać skierowana na inne pola. A jest o co walczyć.
Nasza sprzedaż zagraniczna była w minionym roku najwyższa w historii. Jest to wynikiem innowacyjności i konkurencyjności polskich firm. Pomimo kryzysu nasz eksport rośnie. Przez ostatnie osiem lat nastąpiło podwojenie polskiego eksportu. Te osiem lat to okres przynależności do Unii Europejskiej. Wzrostu eksportu nasz kraj nie zanotował tylko w roku 2009, gdy europejską i światową gospodarkę dotknął kryzys finansowy. Chwilowe załamanie handlu nadrobiliśmy z nawiązką. Do końca roku 2011 eksport wzrósł już o jedną trzecią, do rekordowego poziomu. Według NBP jest to 138 mld euro. Ciekawostką jest, że część tej sumy stanowi właśnie handel przygraniczny. Zakupami w Polsce zainteresowani są między innymi Słowacy i Litwini. Co prawda, handel ten opiera się na różnicy w cenie, bo niższy w Polsce VAT na produkty spożywcze czyni nasze ceny atrakcyjnymi. Może więc handel międzynarodowy jest atrakcyjną alternatywą dla drobnego biznesu, który za chwilę zostanie wypleniony z polskich ulic i placyków. Może korporacje działające w Polsce, zamiast śledzić prywatne blogi, skoncentrują się na budowaniu marek na rynkach międzynarodowych. Bo podrabianie Ptasiego Mleczka® na przykład w Niemczech, choć z zasady nieuczciwe i niezgodne z prawem, byłoby powodem do dumy.
O tym, jak skuteczna może być egzekucja praw własności, przekonał się właściciel pubu Eastwoods Tavern, położonego niedaleko stadionu Loftus Versfeld w Pretorii w Afryce Południowej. Cała sprawa miała miejsce przy okazji mistrzostw świata w piłce nożnej. Chcąc zarobić na nadchodzącej imprezie i na swoim lokalu, umieścił on napis „World Cup 2010”. Prawnicy reprezentujący FIFA zareagowali bardzo szybko. Złożyli pozew, a sąd orzekł, że restaurator nie może używać znaków „World Cup 2010”, bo jest to zarezerwowane dla FIFA i oficjalnych sponsorów imprezy. Właściciel otrzymał nakaz zdjęcia oznaczeń i zapłacenia kosztów procesu. Co prawda, w tym przypadku ochrona praw własności wyszła na dobre właścicielowi pubu Eastwoods Tavern, bo takiej promocji nie mógłby opłacić. Opłacalność zależy tu wyłącznie od wysokości kary. Skoro obeszło się bez grzywny, może to znaczyć, że chodziło o popularyzację problemu i przestrzeżenie innych przed bezprawnym wykorzystywaniem znaków towarowych. Następne naruszenia mogły się wiązać z bardzo wysokimi karami.
Zbliża się Euro w Polsce i Ukrainie. Jest to okazja na większy zarobek dla pubów i lokali. Ich właściciele będą chcieli ściągnąć kibiców, którzy nie dostali się na stadiony. Będą chcieli prezentować transmisje meczów podczas Euro 2012. Prawdopodobnie nie wszyscy wiedzą, że lokale muszą postarać się o licencję na publiczne i komercyjne transmisje meczów. Takie licencje przyznaje UEFA. Każda impreza, która wiąże się ze sprzedażą żywności, napojów lub pobieraniem opłat za wstęp, podlega takim regulacjom. Standardowa stawka mieści się w przedziale 35–65 euro. Pocieszające dla nas jest to, że w kraju organizatora imprezy stawki te są o połowę niższe.
Można domyślać się, że właściciele lokali będą chcieli udekorować swoje lokale logo Euro. To także bez zgody i odpowiednich opłat jest zabronione. Ochrona praw własności obejmuje logo Euro 2012. Prawa należą do UEFA, która podobnie jak FIFA bardzo skutecznie walczy o egzekucję tych praw, o czym świadczy przykład z RPA. A właściwie walczy o wpływy z tytułu ich posiadania, bo ochrona praw własności nie ma sensu, gdy na prawach nie zarabiamy.
Jarosław Filipek
Dyrektor Generalny CODES Strategie
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|