Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zaczęło się od zwykłej awarii sejmowego serwera. Pisząc o niej, portale zasugerowały atak (oczywiście w wykonaniu Anonymous, bo to najbardziej znana, choć niesformalizowana grupa hackerów). Ciekawość podkusiła wielu internautów do samodzielnego sprawdzenia, czy ta i inne strony rządowe działają, co zaskutkowało autentycznym atakiem DDoS. Polscy użytkownicy forum Anonymous Wiki przystąpili wówczas do blokowania (już celowego) kolejnych witryn i nie uspokoili się przez całą niedzielę.

Tak w skrócie przedstawia się sytuacja związana z "masowym atakiem hackerów" na infrastrukturę rządową, o której cały dzień informują dziś różne media. W Dzienniku Internautów śledzimy rozwój wydarzeń od początku, czemu daliśmy wyraz w artykule pt. To nie Anonymous zaatakowali polskie strony rządowe. Pora na jego uzupełnienie.

Teza o włamaniu na sejmową stronę i opublikowaniu na niej zdjęcia dwóch całujących się mężczyzn (o czym jako pierwszy poinformował serwis Wiadomosci24.pl) została podważona przez niektórych komentatorów naszego tekstu na Facebooku. Zwrócili oni uwagę, że to zdjęcie - i owszem - znalazło się na stronie Sejmu, ale dwa lata temu (i są na to dowody). Teoretycznie możliwe byłoby jego ponowne wykorzystanie, ale wydaje się to mało prawdopodobne, zwłaszcza że w przypadku protestu przeciwko ACTA należałoby raczej oczekiwać treści dotyczących tego porozumienia.

Czytaj także: W wyniku protestów wstrzymano prace nad SOPA. Kiedy polski blackout przeciwko ACTA?

Możemy więc przyjąć, że pierwotnym źródłem problemów była awaria serwera, która przyciągnęła najpierw uwagę mediów, a potem zatroskanych (albo raczej ciekawskich) obywateli. Po stronie Sejmu pod naporem internautów został wyłączony z użytku serwis Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a następnie także inne witryny w domenie .gov.pl. Kiedy do akcji wkroczyli polscy użytkownicy forum Anonymous Wiki? Głosowanie na strony, które należałoby zaatakować, zorganizowano niedługo przed północą 21 stycznia. Pojawiła się też instrukcja przeprowadzania ataku na serwis tvn24.pl, który zwyciężył w głosowaniu (już niedostępna, ale screen można zobaczyć na stronie Niebezpiecznik.pl).

Na forum Anonymous Wiki została też opublikowana "Informacja Prasowa na temat Polska" zapowiadająca ataki na strony rządu i powiązanych z nim organizacji (jej nieudolne tłumaczenie można było znaleźć w serwisie pastebin.com, o czym pisaliśmy we wcześniejszym artykule, teraz natomiast polecamy nieco lepszy przekład z hackerskiego forum).

W tym samym mniej więcej czasie Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji, miał potwierdzić dla Wiadomosci24.pl, że doszło do ataku na witryny rządowe (nie precyzując, o jaki atak chodzi). W niedzielę rano Paweł Graś, rzecznik prasowy rządu, na antenie Radia ZET zaprzeczył, jakoby doszło do ataku. Jako przyczynę niedostępności stron w domenie .gov.pl podał wzmożony ruch internautów zainteresowanych kontrowersyjnym porozumieniem ACTA. Wypowiedź nie wszystkim się spodobała, czego dowodem było zniknięcie strony tego polityka z sieci.

Co było dalej? Użytkownicy Anonymous Wiki i sympatyzujące z nimi osoby doprowadziły do zablokowania kolejnych stron. Ich listę zainteresowani mogą przejrzeć na Twitterze, śledząc wpisy typu "Tango down" na profilach @AnonymousPWAR oraz @PolishAnonymous. Na adres e-mail autorki tego tekstu dotarło też zapewnienie, że strona sejm.gov.pl (o której była mowa na początku artykułu) nie uległa awarii, tylko właśnie atakowi DDoS. Nadal mam wątpliwości co do przyczyny wczorajszej niedostępności rządowych witryn i skłaniam się ku wyjaśnieniu, które przedstawił Niebezpiecznik.pl. Nie neguję jednak dzisiejszych ataków, te są faktem.

Nie to jest jednak najważniejsze. Blokada stron odbywa się pod szyldem sprzeciwu wobec ACTA. Czy aby na pewno wszyscy uczestnicy akcji wiedzą, o co toczy się gra? Przede wszystkim zachęcam więc do przeczytania naszego podsumowania: ACTA - co trzeba wiedzieć o antypirackim pakcie. Warto też wziąć pod uwagę, że blokując rządowe strony, hackerzy dostarczają argumentów dla... zwolenników ACTA, którzy będą nawoływać do nieulegania szantażom. Według "Rzeczpospolitej" z powodu protestów na świecie podpisanie porozumienia może się przesunąć - taką informację miał przekazać minister Michał Boni. Czy faktycznie tak się stanie, dowiemy się prawdopodobnie w poniedziałek 23 stycznia. Spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, szefem MSZ Radosławem Sikorskim i ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim w sprawie ACTA zaplanowano na wtorek, ale - jak donosi Gazeta.pl - dyskusja odbędzie się już jutro.

Czytaj także: ACTA: Boni prosi Tuska, by wstrzymać podpisanie traktatu

Na uwagę zasługuje jeszcze komentarz gen. Stanisława Kozieja, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który o trwających właśnie protestach powiedział: To odpowiednik licznej demonstracji czy zgromadzenia publicznego, tyle że odbywanej w przestrzeni wirtualnej. Szef BBN docenił to, że nie mamy do czynienia z niszczeniem informacji, wykradaniem informacji, niszczeniem danych czy systemów. Jest tylko blokowanie. To naturalne, dlatego uważam, że nie ma żadnej potrzeby używania szczególnych środków, wprowadzania nadzwyczajnych rozwiązań w tym stanu nadzwyczajnego. Warto pamiętać, że umożliwia to podpisana przez prezydenta ustawa.

Jak na ironię, na koncie @AnonymousWiki na Twitterze tuż przed godz. 20 pojawiła się informacja, że hackerzy są w posiadaniu dokumentów dotyczących "wielu osób publicznych w Polsce", które mają zamiar ujawnić, jeśli Polska podpisze ACTA.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *