Zgodził się z większością zarzutów pod swoim adresem. Trybunał zawiesił go na dwa lata w prawie do wykonywania zawodu, a także nakazał pokryć koszty postępowania.
reklama
Kancelaria ACS: Law, która wsławiła się nieetycznymi działaniami względem osób rzekomo naruszających prawa autorskie, jakiś czas temu ogłosiła bankructwo. Schemat był prosty - wysyłanie listów od osób prywatnych, w których zarzucano im łamanie prawa. W zamian za rezygnację ze skierowania sprawy do sądu oferowano ugodę finansową. Nie brakowało osób, które chcąc uniknąć kontaktu z wymiarem sprawiedliwości, na taki krok się decydowały. Tyle tylko, że z popełnieniem przestępstwa nie miały one nic wspólnego.
W zeszłym roku prawnicy kancelarii Davenport Lyons, prekursora takich działań na Wyspach Brytyjskich, trafili za swoje praktyki przed Trybunał Dyscyplinarny Radców Prawnych. Teraz ręka sprawiedliwości dosięgnęła także ACS: Law. Andrew Crossley, jej właściciel, usłyszał przed Trybunałem siedem zarzutów. Jak podaje serwis TorrentFreak, kwestionował on tylko jeden z nich.
Zarzucono mu, że nie działał w najlepiej pojętym interesie swoich klientów, a także że naraził na szwank reputację całego zawodu. W wyniku swoich działań utracił on także niezależność i uwikłał się w konflikt interesów. Jedyne, czego Crossley się wyparł, to zarzutu o niewłaściwe działania podjęte w związku z wyciekiem danych z jego firmy w roku 2010, gdy cała praktyka wyszła na jaw.
Biorąc to pod uwagę, trybunał zawiesił adwokata w prawach do wykonywania zawodu na okres dwóch lat, a także nakazał mu zapłatę kosztów postępowania w wysokości 77 tysięcy funtów. Wielu liczyło, że otrzyma on całkowity zakaz wykonywania zawodu. Jednak dwuletnia przerwa i tak bardzo poważnie naruszy jego reputację.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*