Komisja Europejska chce zmienić przyjętą w połowie lat 90. dyrektywę odnośnie prywatności. Wszystko dlatego, że nie przystaje ona do rzeczywistości. Wątpliwości w tej sprawie nie pozostawia Viviane Reding, komisarz ds. sprawiedliwości.
reklama
Facebook wprowadził rozpoznawanie twarzy na zdjęciach najpierw w Stanach Zjednoczonych. Usługa najwyraźniej się tam przyjęła, gdyż przyszedł czas na Europę. I tutaj zaczęły się problemy. Nie dość, że swoje negatywne opinie zaczęli wyrażać internauci, to w ich konsekwencji sprawą zainteresowali się także urzędnicy w kilku państwach, odpowiedzialni za ochronę danych czy prywatności. Ostatecznie sprawa trafiła także do Brukseli, gdzie zajmuje się nią komisarz Viviane Reding, odpowiedzialna za wymiar sprawiedliwości.
W marcu informowaliśmy w Dzienniku Internautów o planach Komisji Europejskiej odnośnie zmian w dyrektywie o ochronie prywatności. Obecne regulacje mają bowiem ponad 15 lat i całkowicie nie przystają do rzeczywistości, zwłaszcza tej wirtualnej. Rodzi to sporo problemów, zwłaszcza w przypadku podmiotów zlokalizowanych poza Unią Europejską - powstaje bowiem pytanie, których regulacji prawnych należy przestrzegać.
W rozmowie z serwisem The Register w Londynie Reding potwierdziła, że nowe uregulowania prawne w tym zakresie pojawić się powinny na jesieni. Ma ona nadzieję, że rozwiążą one obecne problemy i rozwieją wszelkie wątpliwości. Reding podkreśla, że nikt już nie będzie mógł tłumaczyć się, że nie posiada w UE żadnego przedstawicielstwa czy serwerów. Liczyć się będzie fakt, że usługi oferowane są mieszkańcom czy przedsiębiorcom organizacji.
Problemem jest także fakt, że różne państwa członkowskie do tego samego zagadnienia podchodzą w różny sposób. Jako przykład Reding podała Street View firmy Google. W Niemczech czy Republice Czeskiej amerykańska firma miała ogromne problemy, we Francji z kolei nikt niczego nie kontrolował. Ma się to skończyć - Unia Europejska wprowadzi wspólne zasady, dzięki którym działające poza nią firmy nie będą musiały obawiać się różnych reakcji w różnych krajach.
Ma to też wymiar ekonomiczny - aby dowiedzieć się, czy dana usługa może bez problemu działać w Unii Europejskiej, często konieczne jest sprawdzenie legislacji w każdym z krajów osobno. A to oznacza wysokie koszty.
Wątpliwości ma Ken Clarke, sekretarz sprawiedliwości Zjednoczonego Królestwa. Serwisowi The Register powiedział, że wdrożenie wspólnego, nieelastycznego zestawu reguł bez względu na różne systemy prawne i tradycje w Unii Europejskiej niesie ze sobą poważne ryzyko. Reding z tą argumentacją się nie zgadza, podkreślając, że dzisiaj jest tak, że brytyjskie firmy, chcąc działać w Niemczech czy Francji, muszą się dostosować do tamtejszych wymogów. Unijne regulacje by to zmieniły. Jako przykład udanej harmonizacji tego typu na poziomie unijnym podała opłaty roamingowe.
Powszechna jest zgoda co do tego, że nowe, bardziej spójne, regulacje są potrzebne. Pytanie tylko, czy powinna wprowadzać je Unia Europejska czy też państwa członkowskie. Unia Europejska działa w zgodzie z zasadą subsydiarności - wkracza dopiero wtedy, gdy poszczególne kraje nie są w stanie sobie poradzić z pewnymi sprawami. W przypadku tutaj omawianym wiele na to wskazuje.
Bruksela napotka zapewne na opór przeciwników kolejnych unijnych regulacji, którzy chcieliby, by to rynek ustalił reguły bądź rządy krajowe podjęły inicjatywę. W pewnych jednak sprawach to Unia ma większą siłę przebicia - reprezentuje ona bowiem 27 państw. Łatwiej być może załatwić pewne sprawy przez Komisję Europejską niż przez rządy w Londynie, Lizbonie czy Nikozji.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|