Praktycznie każdą wydaną po rosyjsku książkę można dziś pobrać z sieci. „Działalność pirackich bibliotek przynosi Rosji wymierne szkody finansowe, kulturalne i moralne” - argumentują autorzy w liście otwartym do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.
Skanowane przez amatorów książki trafiają do takich bibliotek z reguły bez wiedzy i zgody ich autorów, co – jak dowodzą twórcy petycji – jest sprzeczne nie tylko z kodeksem cywilnym, ale też Konstytucją Federacji Rosyjskiej, która gwarantuje obywatelom prawo do wynagrodzenia za wykonywaną pracę.
Z listu można się dowiedzieć, że średni nakład książki w przypadku pisarzy niebędących akurat „na topie” wynosi w Rosji 5 tys. egzemplarzy, co daje honorarium w wysokości 15–45 tys. rubli. Praca nad książką trwa od 5 do 12 miesięcy, dochód autora nie przekracza więc 1,2–9 tys. rubli na miesiąc. Dużo? No właśnie, nie – „często nawet poniżej minimum egzystencji” – twierdzą pisarze, dodając, że sytuacja się nie zmieni, dopóki nie zostanie zlikwidowane piractwo.
Nie oznacza to, że są oni przeciwni wydawaniu książek w formie elektronicznej. Autorzy listu powołują się jednak na artykuł opublikowany w gazecie „Коммерсантъ”, z którego wynika, że rosyjski rynek e-booków mocno kuleje w porównaniu z zachodnim. Według danych pozyskanych od jednego z czołowych wydawnictw roczny dochód ze sprzedaży książek elektronicznych w Rosji nie przekracza 600–800 tys. dolarów. Przedstawiciele wydawnictwa szacują, że 95% e-booków pobieranych z sieci pochodzi z bibliotek prowadzonych przez piratów, co ich zdaniem oznacza straty w wysokości 7–8 mln dolarów rocznie.
Pisarzy szczególnie bulwersuje fakt, że piraci zarabiają na ich twórczości, żądając za pobrane e-booki określonych kwot (choć należy zauważyć, że w rosyjskim internecie nie brakuje też stron, na których w świeżo wydane książki można zaopatrzyć się bez żadnych opłat). Kolejną bolączką jest kiepska jakość rozpowszechnianych w sieci e-booków. Piraci z reguły nie zaprzątają sobie głowy korektą zeskanowanych tekstów, co negatywnie wpływa na poprawność językową ich czytelników – twierdzą pisarze.
Czego oczekują od prezydenta Dmitrija Miedwiediewa? List zawiera trzy postulaty. Przede wszystkim chodzi o wprowadzenie do kodeksu cywilnego poprawek umożliwiających egzekwowanie praw autorskich w internecie. Osoby rozpowszechniające e-booki bez wiedzy i zgody autorów powinny ponosić realną – jak podkreślają pisarze – odpowiedzialność karną i administracyjną. Ostatni z postulatów dotyczy zamykania działających w sieci bibliotek, jeśli te nie będą przestrzegać praw autorskich.
Akcja zbierania podpisów pod listem otwartym do prezydenta została zapoczątkowana 21 marca w serwisie LiveJournal.com na blogu rosyjskiej autorki Diany Udowiczenko. W chwili pisania tego tekstu petycję zdecydowało się poprzeć ok. 180 pisarzy, wielu z nich zamieściło jej treść na swoich blogach.
Spośród pisarzy, których mogą znać polscy czytelnicy, warto wymienić Siergieja Łukjanienko (autora bestsellerowego „Nocnego Patrolu” i kolejnych części tego cyklu), Nika Pierumowa (znanego w Polsce m.in. dzięki trylogii „Pierścień Mroku”, która jest kontynuacją „Władcy Pierścieni” J.R.R. Tolkiena) oraz Olgę Gromyko (na polski przetłumaczono dwie jej książki „Zawód: wiedźma” i „Wiedźma opiekunka”).
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|