Aplikacje umożliwiające dokonywanie zakupów z wykorzystaniem prawdziwych pieniędzy dostępne są już dla kilkuletnich dzieci. Brak jest przy tym odpowiednich zabezpieczeń przed nadmiernymi wydatkami. W USA chcą bliżej przyjrzeć się problemowi.
Większość dostępnych aplikacji dla smartfonów jest bezpłatna, mimo to prognozuje się, że przychody przez nie generowane w tym roku mają wynieść 15,1 mld dolarów, a liczba pobranych aplikacji przekroczy 18 mld. Takie są przewidywania Gartnera na ten rok. Kwota uwzględnia jednak nie tylko wydatki na same aplikacje, ale także dokonywane przez nie zakupy czy też reklamę mobilną.
Apple na początku miesiąca ogłosiła, że wymagać będzie, by każda aplikacja, która umożliwia dokonywanie zakupów poza nią (czyli np. kupno gazety przez stronę internetową, a następnie przesłanie jej do aplikacji), miała taką samą funkcję w iPhonie, iPodzie czy iPadzie. Wszystko dlatego, że coraz więcej firm zaczęło omijać 30-procentową prowizję nakładaną przez Apple'a. Nawet jednak taki zabieg nie będzie gwarantował, że przychody firmy z tego tytułu wzrosną.
Tymczasem amerykański Kongres bierze pod lupę zakupy dokonywane za pośrednictwem aplikacji. Chodzi przede wszystkim o programy przeznaczone dla dzieci. Po publikacji w dzienniku The Washington Post historii rodziny, która musiała zapłacić 1400 dolarów za wirtualne zakupy swojej 8-letniej córki, pojawiły się wątpliwości, czy producenci aplikacji oraz takie firmy, jak Google czy Apple, nie wykorzystują najmłodszych użytkowników smartfonów.
Edward Markey, demokratyczny członek Izby Reprezentantów, zwrócił się do Federalnej Komisji Handlu, by ta przyjrzała się praktykom firm związanym z aplikacjami mobilnymi. Chce on wiedzieć, w jaki sposób aplikacje te są promowane, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci, które nie zawsze rozumieją zasady dokonywania zakupów w aplikacjach.
Czy firmy wprowadzają w błąd konsumentów? Podawanie informacji, że dana gra, która umożliwia dokonywanie zakupów za prawdziwe pieniądze, jest np. dla dzieci od lat czterech, nie wydaje się najbardziej odpowiednia. Ponadto zauważono, że stosowany system zabezpieczeń jest niewystarczający - aplikacji bowiem pyta o hasło na początku, potem musi minąć sporo czasu, by prośba pojawiła się ponownie. Wydaje się zasadnym, by w aplikacjach przeznaczonych stricte dla dzieci pytanie o hasło pojawiało się za każdym razem, gdy pociecha będzie chciała dokonać zakupu.
Problem nie jest nowy, a jego skala będzie zapewne rosnąć wraz z rynkiem. Podobnie, jak miało to miejsce w Europie z roamingiem - klienci po zagranicznych wakacjach otrzymywali wysokie rachunki telefoniczne, gdyż aplikacje łączyły się z internetem często bez zgody i wiedzy posiadaczy telefonów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*