Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

O zakupach grupowych i biznesie z młodym przedsiębiorcą

10-11-2010, 17:49

Twórca Gruperia.pl opowiada, czy z każdego można zrobić biznesmena, co przydaje się podczas budowania startupa, a także czemu warto korzystać z grupowych zakupów.

Dziennik Internautów (DI): W naszym kraju bardzo mały odsetek młodych ludzi upatruje swoją przyszłość w biznesie internetowym. Ty pomimo młodego wieku (zaledwie 19 lat) nie tylko aktywnie przyglądasz się temu sektorowi rynku, ale także jesteś właścicielem firmy. Zanim jeszcze przejdziemy do konkretnych startupów, mógłbyś wyjaśnić, co skierowało twoje myśli właśnie na takie tory? Chodziło o sympatię do nowych technologii?

Jakub Lang (JL): Od mniej więcej 3-4 lat zacząłem przyglądać się bliżej przedsiębiorcom, którzy odnosili duże sukcesy. Zarówno w Polsce, jak i na świecie. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że najbardziej podobają mi się projekty typu e-business. Najczęściej twórcami byli studenci, którzy nie mieli kapitału na zbudowanie fabryki, lecz pomysł i nieopisaną chęć odniesienia sukcesu. Imponowali mi ludzie, którzy w wywiadach "skromnie" mówili, że dzięki swojej stronie internetowej zarabiają kilka milionów dolarów. W dobie globalizacji, dzięki powiększającemu się dostępowi do internetu, możliwości rozwoju dochodowego projektu są o wiele większe niż kiedyś.

Czy chodziło o sympatię do nowych technologii? Częściowo tak. Już jako dziecko bardzo lubiłem eksperymentować z nowymi przedmiotami elektronicznymi. Nigdy nie użyłem instrukcji obsługi. W gimnazjum lubiłem testować przeróżne strony, kiedy były już tylko dostępne w wersji beta. Po prostu lubiłem nowe, innowacyjne rzeczy i tak mi już chyba zostało.

>>Czytaj także: Tylko 82 chętnych na dotację e-biznes

DI: Twoim zdaniem łatwiej jest prowadzić biznes w internecie czy mimo wszystko tradycyjne firmy rządzą się prostszymi, może bardziej naturalnymi regułami?

JL: Wydaje mi się, że jest tak samo trudno, jak prowadzić tradycyjny biznes. Jedyną różnicą jest to, że rdzeń biznesu jest w internecie. Nadal trzeba prowadzić normalną firmę, negocjować kontrakty czy dbać o dobre stosunki z klientami. Powiedziałbym, że jest nawet trudniej. Bariery wejścia na rynek w branży internetowej są znacznie mniejsze. Wiąże się to ze znacznie większą liczbą konkurentów. W ostatecznym rozrachunku biznes to biznes. Nie ma znaczenia, czy zarabia się w internecie, czy w "tradycyjny" sposób.

Sonda
Korzystasz z zakupów grupowych?
  • Tak
  • Nie
  • Nie wiem
wyniki  komentarze

DI: Jakiś czas temu na łamach Dziennika Internautów Jiří Hlavenka opowiadał o tym, że w parze z ogromem jego sukcesów szło też wiele porażek. W naszej wcześniejszej rozmowie wspominałeś, że także ty miałeś za sobą kilka biznesów, które nie wypaliły. Czego one dotyczyły, a przede wszystkim którego z elementów zabrakło do osiągnięcia sukcesu?

JL: Nie nazywałbym tego biznesami. Raczej projektami, które dały mi większy wgląd w to, czym naprawdę jest biznes. Każdy z nich dotyczył handlu. Różne branże - od słodyczy po lotki do badmintona, różne kanały sprzedaży – od internetu po direct selling. Czego zabrakło? Wielu rzeczy. Przede wszystkim doświadczenia. Wszystkie projekty robię ze swoim wspaniałym partnerem biznesowym oraz przyjacielem ze szkolnej ławki, Konradem Rudnickim. Obaj nie wiedzieliśmy dokładnie, co i jak robić. Była to swojego rodzaju improwizacja. Kolejną rzeczą, której brakowało, to brak strategicznego planowania. W pewnym momencie nie wiedzieliśmy, co robić dalej, nie mieliśmy planu "B". Jiří Hlavenka w wyżej wymienionym wywiadzie mówi - "było wiele porażek, bądź lepiej, błędów - teraz widzimy, że wiele rzeczy można było zrobić dużo lepiej". Nic innego, niż nauka na własnych błędach. Tak samo jest w naszym przypadku.

Doświadczenie i wiedza, jaką uzyskaliśmy dzięki naszym pierwszym projektom, jest bezcenna. Takich rzeczy nie można się nigdzie nauczyć, trzeba po prostu przekonać się na własnej skórze. Przegrywa ten, kto poddaje się po pierwszej porażce. Sztuką jest wyciągać z nich wnioski i wykorzystywać tę wiedzę w przyszłości. "Mylić się jest rzeczą ludzką", tak rzekł kiedyś rzymski filozof. Bardzo spodobały mi się plakaty w siedzibie Facebooka – "Fail harder" czy "Move fast and take risks". Mark Zuckerberg fenomenalnie zadbał o kreatywną kulturę organizacyjną, w której innowacje stają się czymś naturalnym.

Gruperia.pl - serwis naszego rozmówcy
fot. - Gruperia.pl - serwis naszego rozmówcy
DI: Przechodząc już do tematyki stricte internetowej, niedawno ruszył twój startup Gruperia.pl, który jest agregatorem ofert z serwisów takich, jak Gruopon, Gruper czy MyDeal. Choć na fali trendu za granicą powstało u nas kilka witryn ułatwiających grupowe zakupy, żaden z nich nie okazał się na tyle ciekawy, by skupić na sobie większe zainteresowanie. Obserwując bardzo ubogie oferty, wśród których królują masaże i wycieczki, trudno się właściwie takiej sytuacji dziwić. Jakimi zaletami Gruperia chce zawalczyć o użytkowników?

JL: Gruperia.pl w dużym stopniu ułatwia użytkownikom przeglądanie ofert zakupów grupowych. W jednym miejscu mamy wszystkie oferty, więc na samym starcie oszczędzamy dość dużo czasu. Strona sama w sobie jest bardzo przejrzysta. Rozbudowany system filtrowania pozwala na bardzo szczegółowe wybory. Możemy w tym samym czasie wybrać filtr danego miasta, przedział cenowy, rodzaj oferty oraz wysokość zniżki. W dużym stopniu skraca to czas spędzony na wyszukiwaniu najodpowiedniejszej umowy.

Newsletter, który zacznie działać lada moment, będzie wysłał każdego dnia spersonalizowane oferty według ustawień użytkownika. Dzięki prostym modułom ofert osoba korzystająca z Gruperii już po kilku sekundach wie, czego dokładnie dotyczy dana oferta. W najbliższym czasie planujemy wprowadzić kilka innowacji, ale niestety nie mogę zdradzić, co dokładnie. Niestety żyjemy w nadmiarze otrzymywanych informacji. Gruperia.pl w znaczący sposób pozwala filtrować ten natłok oraz podejmować lepsze decyzje – z mniejszym dysonansem pozakupowym.

>>Czytaj także: Grupowe zakupy okazały się hitem

DI: Uczysz się w szkole biznesu w Wielkiej Brytanii (Loughborough University). Jak Twoim zdaniem ma się teoria prowadzenia biznesu do rzeczywistości?

JL: Niestety nijak. W większości teoria oparta jest na jakichś modelach, które nie uwzględniają wszystkich czynników prawdziwego świata biznesu. Oczywiście wiedza z case studies jest bardzo użyteczna, ale dość ograniczona. Trzeba czegoś spróbować samemu, żeby przekonać się o słuszności danej teorii. Moim zdaniem w szkołach, począwszy już od podstawówki, bardziej powinno kłaść się nacisk na to, jak się uczyć i w jaki sposób przyspieszać proces uczenia się. Dodatkowo zwiększyć ilość wiedzy praktycznej. Oceny mogłyby być wystawiane nad podstawie tego, jak dobrze funkcjonuje biznes danego studenta.

DI: Można z całkowitego laika zrobić w kilka lat biznesmena? 

JL: Rozumiem, że rozmawiamy o kilku latach spędzonych na uniwersytecie. Wszystko zależy od danego studenta. Czy można zrobić biznesmena? Przy odpowiedniej determinacji, ambicji i klarownych celach jak najbardziej. Jak dobrze wiemy studia nie są jedyną drogą do zostania przedsiębiorcą. Co łączy Steva Jobsa i Marka Zuckerberga? Obaj rzucili Harvard. Dlaczego rzucać jedną z najlepszych szkół na świecie? Więcej czasu na rozwijanie swojego startupa, który przeradza się w miliardowe korporacje. Takich przypadków jest o wiele więcej: Michael Dell, Richard Branson czy sam Bill Gates. Wszyscy ludzie są równi, każdy ma 24 godziny w ciągu doby. Tylko od nas zależy, jak szybko oraz jak duży odniesiemy sukces.

DI: Jaka jest twoim zdaniem najważniejsza cecha osoby przedsiębiorczej, działającej przede wszystkim w branży internetowej?

JL: Trudne pytanie. Musiałbym się nad nim dłużej zastanowić, ale na chwilę obecną przychodzą mi na myśl trzy cechy. Pierwszą jest zdolność do podejmowania ryzyka. Oczywiście wszystko ma swoje granice, ale jak mamy odnieść sukces, skoro nawet nie próbujemy? Następną cechą jest wytrwałość połączona z pracowitością. Nie można się poddawać, można ponieść porażkę, ale to nie oznacza przegranej w ogólnym rozrachunku. Ostatnią zdolnością raczej, niż cechą, jest przewidywanie trendów. Tworzenie czegoś, co będzie spełniało oczekiwania użytkowników w określonej niszy. W branży internetowej liczy się czas. Co z tego, że ktoś wpadł na genialny pomysł, skoro wdrożyła go inna osoba?

Jeżeli stoimy przed jakąś życiową szansą, mamy wręcz obowiązek, żeby z niej skorzystać. Nie ma żadnych limitów – są tylko te, które sami tworzymy we własnej głowie. Jeżeli poświęcamy się czemuś w stu procentach, to na pewno odniesiemy sukces – Hard work pays off.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR