Ponad 391 tys. wojskowych raportów z Iraku znalazło się na stronie WikiLeaks. Wynika z nich, że w Iraku dochodziło do torturowania więźniów i mordowania cywilów za przyzwoleniem armii Stanów Zjednoczonych. Wyciek dokumentów zapewne wpłynie na rysowany w mediach obraz wojny w Iraku, ale przekonamy się jeszcze, jakie będzie miał konsekwencje dla samego serwisu WikiLeaks.
O serwisie WikiLeaks zrobiło się naprawdę głośno w lipcu, gdy ujawnił on dokumenty wojskowe z Afganistanu. Pentagon zażądał zaprzestania takich wycieków, ale we wrześniu organizacja The Bureau of Investigative Journalism ogłosiła, że wraz z WikiLeaks przygotowuje kolejny wyciek, jeszcze większy i dotyczący wojny w Iraku.
Zapowiedzi z września doczekały się realizacji. 22 października serwis WikiLeaks wypuścił największy w swojej historii zestaw raportów wojskowych. Obejmuje on ponad 391 tys. zapisów dotyczących wojny w Iraku od 1 stycznia 2004 r. do 31 grudnia 2009 r. W dokumentach brakuje zapisów z dwóch miesięcy - maja 2004 r. oraz marca 2009 r.
Dokumenty mówią o śmierci ponad 109 tys. osób w Iraku, w tym ponad 66 tys. cywilów(!). Ta liczba stanowi ponad 60% zabitych i oznacza, że 31 niewinnych osób ginęło w ciągu jednego dnia. Śmierć zbierała w Iraku pięciokrotnie większe żniwo niż w Afganistanie. Warto zajrzeć na stronę WikiLeaks.org i przekonać się, że wojna w Iraku jest o wiele bardziej brutalna niż jej wizerunek ukazywany obywatelom państw biorących udział w konflikcie.
Wyciek dokumentów z Iraku był zorganizowany tak, jak wyciek "afgański", tzn. wybrane media otrzymały dokumenty WikiLeaks wcześniej, aby przygotować materiały na ich temat. Publikacja tych materiałów miała nastąpić jednocześnie, ale tym razem telewizja Al Jazeera wyłamała się i poinformowała o wycieku 30 minut wcześniej niż planowano.
Publikacje na temat wycieku znajdziemy m.in. na stronach The Bureau of Investigative Journalism, Guardiana oraz The New York Timesa. Wśród mediów informujących o wycieku znalazły się także SVT, CNN, BBC, Der Spiegel, Le Monde i in.
Na stronie iraqwarlogs.com można znaleźć także oficjalne oświadczenie Pentagonu odnośnie wycieku. Przedstawiciele Departamentu Obrony oczywiście nie pochwalają wycieku, a ponadto uważają, że nie wnosi on nic nowego do obrazu wojny.
Innego zdania są media, które zapoznały się z dokumentami. Zauważają one, że mordowanie cywilów jest w Iraku powszechniejsze, niż się sądzi. W więzieniach dochodziło do poważnych nadużyć nawet po skandalu, jaki wywołało ujawnienie torturowania więźniów w Abu Ghraib. Przypadki tak okrutnego znęcenia się nad zatrzymanymi, jak oblewanie kwasem, Amerykanie opatrywali notą "bez dalszego dochodzenia".
Zdecydowane stanowisko wobec wycieku zajął wicepremier Wielkiej Brytanii Nick Clegg. Uważa on, że wyciek WikiLeaks pokazuje bardzo poważne nadużycia i administracja USA powinna odpowiedzieć na rodzące się pytania. Nick Clegg ma powody, aby wymagać przejrzystości od USA. Niektóre z morderstw miały miejsce na terenach będących pod kontrolą wojsk brytyjskich i rodzą się pytania odnośnie odpowiedzialności innych państw za to, co dzieje się w Iraku.
Rzeczywistość wojenna to jedno, ale osobną kwestią jest wpływ wycieku na losy strony WikiLeaks.org. Po wycieku dokumentów z Afganistanu dowiedzieliśmy się o zarzutach pod adresem Juliana Assange. Pojawiły się także sygnały rozłamu w organizacji stojącej za WikiLeaks. Niemiecki rzecznik strony zrezygnował ze swojej funkcji, twierdząc, że Assange jest zbyt despotyczny i zbyt mocno skupia się na "wielkich wyciekach", porzucając publikacje ważnych dokumentów o zasięgu lokalnym.
Nie od dziś wiemy, że władze USA zastanawiają się nad uciszeniem WikiLeaks. Ostatnie problemy z firmą Moneybookers mogą być przejawem działań zmierzających do osiągnięcia tego celu. Wielkie wycieki otwierają ludziom oczy na ważne problemy, ale sprawiają też, że WikiLeaks bierze na siebie odpowiedzialność trudniejszą do udźwignięcia, niż można sądzić.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|