Narodowy Bank Polski kazał znanemu dziennikarzowi się leczyć, a pewnego polityka nazwał "bandytą". Wszystko odbyło się na Twitterze. Bank już przeprosił, ale cała sytuacja przypomina o problemie z "oficjalnymi" kanałami w social media.
reklama
Znany dziennikarz Jarosław Kuźniar poinformował na Twitterze, że zaprosił na rozmowę Krzysztofa Bosaka. Nieoczekiwanie na ten tweet odpowiedział Narodowy Bank Polski, który stwierdził, że Bosak to przestępca, a dziennikarz powinien iść się leczyć. Ten wpis NBP został już skasowany, ale w sieci znajdziemy obrazki upamiętniające go.
Łatwo zgadnąć, że osoba obsługująca konto NBP najwyraźniej zapomniała się wylogować i opublikowała swoją prywatną opinię jako NBP. Wpadka została jednak zauważona, a NBP zamieścił oświadczenie o następujące treści: "Opublikowany kilka minut temu tweet wynikał z nieautoryzowanego użycia komputera i nie jest stanowiskiem NBP. Przepraszamy pana J. Kuźniara".
Sprawa została wyjaśniona? Wydaje się, że nie do końca. Po pierwsze, NBP powinien przeprosić nie tylko pana Kuźniara. Po drugie, co to znaczy "nieautoryzowane użycie komputera"? Czy to znaczy, że ktoś w NBP złamał jakieś zabezpieczenia, by dokonać wpisu na Twitterze? Zapewne nie, ale... jaką mamy pewność? Czym według NBP jest "nieautoryzowane użycie komputera"? Spytaliśmy już NBP, może się dowiemy.
Kwestie bezpieczeństwa i poglądów NBP to jedno, ale w tej całej sprawie jest jeszcze inny ciekawy wątek. NBP na swoim "oficjalnym kanale" opublikował pewną opinię. Kto z NBP może ponieść odpowiedzialność np. za zniesławienie? Żyjemy przecież w kraju, w którym policja angażuje się w szukanie autorów o wiele mniej agresywnych komentarzy. Co będzie, jeśli teraz Krzysztof Bosak zażąda ścigania przestępstwa ze słynnego artykułu 212? Czy odpowiedzialność może ponieść tylko osoba publikująca wpis, czy też powinny ją ponieść różne osoby odpowiedzialne za pilnowanie "oficjalnego" profilu?
Powyższe pytania nie są złe, a stojący za nimi problem był omawiany w Dzienniku Internautów już wcześniej. Opisywaliśmy m.in. koszty i warunki prowadzenia "rządowego Facebooka". Niektórzy mówili, że to z naszej strony populizm, że niepotrzebnie krytykujemy nowoczesne metody komunikacji z obywatelami. Problem w tym, że te "nowoczesne" metody nie mają podstawy prawnej i nie wiadomo, jak je traktować, a mogą rodzić pewne problemy (co widać na przykładzie NPB).
Nasuwa się masa pytań.
Świetnie zdaję sobie sprawę, że żadna instytucja państwowa nie udzieli mi odpowiedzi na powyższe pytania. Dla wielu instytucji Facebook czy Twitter to narzędzia do robienia wrażenia, że instytucja jest blisko obywatela. Podkreślam, że chodzi o robienie wrażenia, bo konto na Twitterze czy Facebooku nie ma nic wspólnego z przejrzystością instytucji.
Kancelaria Premiera jest dobrym tego przykładem. Inwestuje w swojego Facebooka coraz więcej, ale jednocześnie nie jest w stanie odpowiadać w terminie na wnioski o dostęp do informacji publicznej.
Prawdziwą przejrzystość mogłyby zapewnić inne inicjatywy, np. publikowane na bieżąco w sieci wykazy umów. Na to nikt się jednak nie zdecyduje, bo lepiej rzucić zdjęciem na fejsie i zachwycać się tym, jacy to wszyscy jesteśmy nowocześni.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Trzeba uregulować sprzedaż gier w oparciu o PEGI - uważa Rzecznik Praw Obywatelskich
|
|
|
|
|
|