Kilka dni temu ostrzegaliśmy w Dzienniku Internautów przed fikcyjnymi kuponami od Rossmanna. Fałszywy fanpage z Facebooka zniknął, ale to oczywiście nie koniec nabierania internautów. Zetknęliście się już z wiadomościami, które zachęcają do odebrania kuponów o wartości 100 zł do KFC i McDonald's? Nie należy im wierzyć pod żadnym pozorem.
reklama
Wiadomości te mogą mieć formę komentarzy pod publicznymi postami zarówno na prywatnych profilach użytkowników, jak i na fanpage'ach. Poniżej zamieszczam przykład:
Pod wskazanym w komentarzach adresem znajdziemy stronę, która rzekomo umożliwia odebranie darmowych kuponów zniżkowych do dwóch konkurujących ze sobą restauracji (zob. zrzut ekranu poniżej). Widząc dziwaczny adres - kupon-kfc-mcdonalds.1ts.pl - doświadczeni internauci powinni od razu domyślić się podstępu.
Strona wymaga wpisania do formularza imienia i nazwiska, adresu e-mail oraz numeru telefonu. Informacje te trafią oczywiście do baz danych spamerów. Przed kliknięciem „Kontynuuj” trzeba też zaakceptować regulamin.
Słowo „regulamin” jest podlinkowane. Jeśli w nie klikniemy, strona wyświetli nam następujący komunikat:
Akceptuję regulamin usług i wyrażam zgodę na rozpoczęcie świadczenia usługi przed upływem terminu na odstąpienie od umowy, który wynosi 14 dni. Przyjmuję do wiadomości, iż zamawiam treści cyfrowe nie zapisane na nośniku materialnym i wyrażam zgodę na rozpoczęcie spełniania świadczenia przed upływem terminu do odstąpienia od umowy.Zdaję sobie sprawę, iż prawo do odstąpienia nie obowiązuje, ale mogę w każdej chwili wypowiedzieć umowę oraz z tego, że zamówienie usługi wiąże się z obowiązkiem zapłaty.
Okazuje się więc, że podając swoje dane, użytkownik zamawia „treści cyfrowe nie zapisane na nośniku materialnym”, prawdopodobnie subskrypcję SMS, oczywiście płatną, o czym świadczy ostatnie zdanie komunikatu. Dowiadujemy się z niego, że „zamówienie usługi wiąże się z obowiązkiem zapłaty”. Nie wiadomo natomiast, ile ta „usługa” będzie kosztować ani jak można z niej zrezygnować.
Zazwyczaj subskrybenci podobnych usług płacą za każdy otrzymywany SMS około 5 zł. Wiadomości docierają do nich średnio trzy razy w tygodniu, co oznacza, że w ciągu miesiąca z ich konta znika co najmniej 60 zł. Wypisanie się z subskrypcji bywa bardzo kłopotliwe, często jedynym rozwiązaniem okazuje się zablokowanie usług premium bezpośrednio u operatora.
Na powyższym zrzucie ekranu można zobaczyć omawiany komunikat. Zwróciliście uwagę, że dotyczy on innej strony niż ta, na którą trafiliśmy, klikając w link na Facebooku? Cóż, pod adresem kupony.wygraj-z-nami.pl znajdziemy kopię odwiedzonej przez nas witryny.
Po wypełnieniu formularza i zaakceptowaniu regulaminu zobaczymy zachętę do wpisania kodu PIN, który został wysłany na podany wcześniej numer telefonu. W tym właśnie momencie dochodzi do zamówienia płatnej usługi subskrypcyjnej, niczego więc nie należy na tej stronie wpisywać. Chyba że faktycznie interesują nas wysyłane SMS-em wróżby o wartości 5 zł każda. Jakkolwiek by było, nie otrzymamy darmowych kuponów do KFC i McDonald's.
„Czy ludzie naprawdę się na to nabierają?” - dziwią się często nasi Czytelnicy. Niestety tak, czego dowodzi także poniższa rozmowa z Moniką Czaplicką, która w branży social media działa od 8 lat, zajmując się m.in. przygotowaniem strategii marketingowych dla klientów z różnych dziedzin. Jej pasją są jednak wyzwania takie jak te, o których pisze na fanpage'u Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy oraz na blogu czaplicka.eu.
Anna Wasilewska-Śpioch, Dziennik Internautów: Co jest teraz na topie, jeśli chodzi o facebookowe oszustwa?
Monika Czaplicka: Na topie jest wszystko, co się klika: darmowe kupony, niewiarygodne, ale aktualne informacje (śmierć kogoś znanego, wojna z Rosją, tematy szkolne) oraz gry i psychotesty (dowiedz się, kiedy umrzesz, jakim bohaterem serialu jesteś).
Czy czasy „ajfonów bez folii” już się skończyły i oszuści przerzucili się na coś bardziej wyrafinowanego, czy dobrze przygotowane oszustwo - jak kupony od Rossmanna - to rzadkość?
Na szczęście dla wielu osób dobrze przygotowanych oszustw jest niewiele, ale iPhone'y zastąpiły bardziej wyrafinowane prezenty - wycieczki i bony (zob. zrzuty ekranu poniżej).
O co oszustom najczęściej chodzi - wciąż o budowanie farm „lajków” czy przewagę zyskują SMS-owi naciągacze? W Dzienniku Internautów piszemy teraz głównie o tych ostatnich, ale ciekawi mnie, jaki jest ogólny trend.
Myślę, że na porządku dziennym są oba zjawiska. SMS to kasa od razu, ale trudniej zainstalować. Budowanie farm „lajków” to inwestycja, bo potem można dostawać kasę za umieszczanie linków, generowanie ruchu na strony, sprzedawać głosy w konkursach czy fanów na inne fanpage'e.
Wiadomo nie od dziś, że takie farmy są sprzedawane np. na Allegro? Ile można na tym zarobić?
To zależy od wielu czynników, ale usługa tanieje, więc za 2 zł możemy mieć już 50-100 fanów, za 10 zł - 500-1000. Cena całego fanpage'a zależy od ilości treści, fanów i tematyki (zob. zrzut ekranu, kliknięcie spowoduje wyświetlenie jego powiększonej wersji).
Ludzie, zwłaszcza młodsi wiekiem, często bagatelizują zagrożenie, mówią „no, dam lajka jakiejś głupawej stronie, potem ją sprzedadzą... i co z tego, przecież niczym realnym mi to nie grozi”. A jak to wygląda z perspektywy osoby, która zajmuje się kryzysami w social mediach?
Zagrożenia bywają różne: od likejackingu, czyli wchodzimy na stronę i ktoś kradnie nam „lajka” (czyli np. chcemy zamknąć okienko reklamy i zostajemy fanami jakiejś strony), przez premium SMS - a to bywa kosztowne - po wirusy i inne świństwa, które mogą nie tylko publikować głupoty z naszym imieniu, ale nawet zagrozić bezpieczeństwu np. naszego konta bankowego.
Oczywiście z samego polubienia farmy krzywda się nie stanie, pytanie brzmi: po co? Dla kradzionych zdjęć z sieci? Dla zmniejszania ciekawych treści w swoich aktualnościach? Czy dla szansy, że jak w coś klikniemy, to się skończy wirusem albo innym nieszczęściem? O dewaluacji fanów nawet nie będę wspominać.
Jak odróżnić prawdziwe konkursy od fałszywych? Model „polub, udostępnij i skomentuj” aż nadto często bywa stosowany także przez właścicieli małych firm i sprzedawców rękodzieła, których uczciwości nie można nic zarzucić (choć można chyba zarzucić brak znajomości zasad organizowania konkursów na Facebooku).
Facebook ma 3 reguły odnośnie konkursów: nie można zmuszać do udostępniania, nie można zmuszać do tagowania na zdjęciach i musi być regulamin konkursu (tego wymaga również prawo polskie). Dużo firm tego nie stosuje, bo nie wysiliło się, żeby przeczytać 5-punktowy regulamin Facebooka.
Zrzut ekranu powyżej pokazuje przykładowy oszukańczy konkurs (mam nadzieję, że nie dołączyliście do tego wydarzenia). Jak wyjaśnia Monika Czaplicka, w przypadku takich konkursów na stronie organizatora brakuje zwykle danych umożliwiających skontaktowanie się z nim.
Jeśli konkurs jest organizowany przez znaną markę, warto zadzwonić na infolinię i upewnić się. Informacje o konkursie powinny się też pojawić na oficjalnych stronach danej marki. Praktycznie nie zdarza się, żeby wymagał on podawania numeru telefonu. No i niestety rozdawane nagrody są mniejszej wartości (na pewno nie 500 telefonów czy 200 bonów).
W razie wątpliwości zawsze można napisać na „Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy”. Redaktorzy Dziennika Internautów i Niebezpiecznika również chętnie biorą podobne sprawy na warsztat.
Czytaj także: Jak wyciekają poufne dane - kilka słów o korzystaniu z serwisów społecznościowych
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Najlepszy sposób na sprawdzenie odporności na ataki to... włamania - wywiad
|
|
|
|
|
|