500 milionów dolarów to budżet na stworzenie serialu na podstawie „Władcy pierścieni” Tolkiena. Ma to być najdroższy serial wszechczasów. Czy jednak sprosta oczekiwaniom czytelników? Do tej pory świat filmu odczytywał książkowe przygody oraz bohaterów trylogii po swojemu i przeobrażał je - często ku oburzeniu fanów.
reklama
Pamiętacie te słowa z wiersza o Pierścieniu? I rzeczywiście - magiczny przedmiot stworzony dzięki wyobraźni Tolkiena rządzi do dziś, stając się inspiracją dla artystów różnych dziedzin. Fantastyczne historie spod pióra Tolkiena stały się też odskocznią od rzeczywistości dla milionów czytelników. Za datę powstania gatunku fantasy wielu uważa właśnie rok wydania pierwszego tomu "Władcy Pierścieni". Co więcej, dzieło mistrza było jedną z najpoczytniejszych publikacji 20. wieku. Niektórych dziwi więc, że do ekranizacji sagi doszło dopiero w nowym tysiącleciu.
Wszystko zaczęło się w latach 70-tych. Powstała rysunkowa wersja „Hobbita” (1977) i „Powrót Króla” (1980). Fabuła „Powrotu Króla” opierała się o drugą i trzecią część sagi Tolkiena. Akcję - prawdopodobnie z braku środków - poprowadzono jedynie do połowy trzeciego tomu trylogii. Z racji słabego odbioru w kinach widownia szybko o „Powrocie” zapomniała. W 1978 roku „Władca pierścieni" stał się inspiracją dla pełnometrażowego filmu animowanego. Jego reżyser Ralph Bakshi cieszył się mianem artysty kontrowersyjnego za sprawą autorstwa "Kota Fritza" - pierwszego amerykańskiego filmu animowanego dla osób pełnoletnich. To właśnie ten uczłowieczony kot przyniósł mu uznanie.
Bakshi świetnie poradził sobie z ze streszczeniem szczęściu ksiąg „Władcy” na potrzeby dwugodzinnej animacji. Starał się dość wiernie oddać książkową prawdę, wycinając poboczne wątki. Po filmie animowanym z lat siedemdziesiątych nie można spodziewać się cudów nowej technologii. Reżyser starał się w tym względzie, jak mógł. Czy to wyszło produkcji na dobre? Do dziś odbiorców - zwłaszcza młodsze pokolenia – dziwi animacyjny misz-masz. Obok rysowanych ujęć wykorzystano w filmie sceny z udziałem prawdziwych koni i żywych aktorów. Wprowadzenie tego rozwiązania negatywnie wpłynęło na odbiór filmu, a kolejny gwóźdź do trumny dołożyło niedookreślenie odbiorców. Dzieci nie powinny go oglądać ze względu na brutalność, przez którą w Niemczech przypięto mu ograniczenie wiekowe, a starszych widzów nudzi powolne tempo. Doceniają go za to fani powieści, a nowa fala zainteresowania twórczością Tolkiena sprawia, że wielbiciele literatury fantasy sięgają również po starsze animacje.
Polska premiera „Władcy pierścieni” miała miejsce dopiero w 1990 roku. Niemalże 30 lat temu właśnie ta wersja budziła wzruszenie w polskich fanach. Znam przynajmniej jednego, który ocierał łzy szczęścia w trakcie jej oglądania.
Włącz się do zabawy z Dziennikiem Internautów oraz Legimi. Zainspiruj się twórczością Tolkiena i stwórz własne oryginalne dzieło. Zobacz szczegóły!>>
Na stworzenie trzech superprodukcji „Lord of the Rings” nowozelandzki reżyser Peter Jackson zdobył łącznie 281 milionów dolarów. W przypadku „Hobbita” 3D dysponował już o wiele większym budżetem w wysokości 745 milionów. Nad serią trzech pierwszych filmów pracował w latach 1999-2003, a nad przygodami niziołka Bilba pochylił się w latach 2010-2014.
Do kręcenia „Władcy Pierścieni” zatrudniono 180 specjalistów od efektów specjalnych. Twórcy zainwestowali miliony w stworzenie ogromnej cyfrowej bazy danych. Zawierała ona każdą klatkę kręconego 18 lat temu filmu (pierwsza część trylogii miała premierę w 2001 roku). Jednak to nie zaplecze produkcyjne przyciągnęło oko widza, lecz niesamowity cyfrowy bohater. Gollum został powołany do istnienia dzięki połączeniu animacji komputerowej z technologią odwzorowania ruchu. Peter Jackson chciał uniknąć wrażenia sztuczności postaci, więc głosu użyczył jej Andy Serkis. Nie tylko głosu! Serkis dał cyfrowemu stworowi również mimikę, gesty oraz sposób poruszania się. Efekt jak na tamte czasy był imponujący. Postać została uduchowiona do tego stopnia, że wywołała u widza niemałe wzruszenie. Wydobyta została przy tym jasna i ciemna strona jej skłóconej natury.
Dla Petera Jacksona spełnieniem marzeń o zastosowaniu najnowszych technologii w filmie stało się nakręcenie “Hobbita” w technologii 3D. Film bazujący na tak kultowym tekście musiał powstać w oparciu o spójną wizję, aby nie zawieść rzeszy fanów. Jackson powierzył więc pracę nad koncepcją wizualną produkcji Alanowi Lee i Johnowi Howe, znanym ilustratorom prozy Tolkiena, którzy współpracowali z Peterem już przy „Władcy pierścieni”. Zazwyczaj graficy koncepcyjni opracowują swoje pomysły tradycyjną metodą, czyli przy użyciu ołówka i papieru. W tym przypadku zdecydowano się na eksperymentalną metodę. Wyposażeni w okulary 3D rysownicy tworzyli po dwa obrazki - czerwony i niebieski. Szkice po nałożeniu jednego na drugi były wobec siebie minimalnie przesuwane, a reżyser mógł sprawdzać, czy koncepcje zaproponowane przez artystów sprawdzają się w trzecim wymiarze. Ponadto do nakręcenia „Hobbita” użyto eksperymentalnych wówczas cyfrowych ręcznych kamer Red Epic.
Aby dostosować je do formatu 3D, dwie kamery łączono w coś w rodzaj binokularu. Soczewki tych kamer są bardzo szerokie i nie istniała możliwość połączenia ich w odległości naturalnego oddalenia ludzkich źrenic. Tu pomocna okazała się inna technologia. Wykorzystano system firmy 3ality Technica ze specjalnie ustawionymi lustrami odbijającymi obraz z dwóch niezależnie działających soczewek.
Oprócz efektów specjalnych emocje widzów rozbudził również inny temat. Modyfikacje książkowej treści na potrzeby obu filmów były olbrzymie. Zwłaszcza „Władca Pierścieni” doczekał się negatywnych komentarzy, dotyczących mijania się z książkową prawdą. Uzasadnieniem dla niektórych zmian jest fakt, że twórcy stawili czoła wyzwaniom związanym z przeniesieniem olbrzymiego dzieła Tolkiena na duży ekran. „Władca Pierścieni” opowiada historię z magicznego „wszechświata drobiazgów”. Wiele kompromisów było koniecznych, aby z powodzeniem dostosować zawartość książki do filmowego medium. Już po premierze pierwszego filmu zaczęły pojawiać się kontrowersje wokół odstępstw od opowieści Tolkiena. Nie miały one jednak większego znaczenia dla docelowych odbiorców filmu, ponieważ większość kinowej publiczności nie znała treści książek. Najbardziej zrozumiałe różnice wynikają z potrzeby skrócenia czasu trwania filmu i utrzymania jego dynamicznego tempa. Nawet w przypadku wycięcia fragmentów opowieści na obejrzenie trzech filmów potrzebujemy obecnie około jedenastu godzin. Czas trwania można byłoby zapewne skrócić po pozbyciu się wątków, których w książce (dla kontrastu) nie było.
Kontrowersje budzą też zmiany w charakterystyce postaci. Po pierwsze Peter Jackson postanowił dodać swoim bohaterom nieco ludzkich rozterek. Choćby Aragorn w filmowym świecie mierzy się z dylematem przywódcy. Nie wie, czy powinien przyjąć swoje dziedzictwo, natomiast w książkowej wersji jest on człowiekiem pewnym swych powinności wobec narodu. Fani zwracają uwagę również na kolor jego ubioru. W filmowej wersji bohater odziany jest w mistyczną czerń, zaś w książce w ciemną zieleń leśnika. Wielbiciele „Władcy Pierścieni” wypominają też Aragornowi wiek - ten z książkowej wersji jest starszy od tego filmowego. Odmłodzenie miało zapewne na celu stworzenie warunków do wątku romansowego z elfką Arweną. Odmłodzono również hobbita Frodo. Grający go Elijah Wood w trakcie kręcenia filmu miał około 18 lat. W pierwszym rozdziale pierwszej części „Władcy” Frodo ma 33 lata, a w następnym jest już 50-letnim hobbitem - po tym, jak jego wuj Bilbo rusza w ostatnią podróż, Frodo jeszcze przez kilkanaście lat błogo nudzi się w Shire. Dopiero później udaje się w niebezpieczną misję z Drużyną. Kto jednak wie, jak powinien wyglądać niziołek w wieku około 50 lat? Przecież to długowieczne plemię. A młodziutki Elijah zapewne zawrócił w głowie niejednej fance trylogii Tolkiena.
Dla wielu nadzieją na interpretacje zgodne z treścią książek J.R.R Tolkiena stała się wieść o planach powstania serialu na ich kanwie. Jednak kolejni twórcy niekoniecznie są zainteresowani odwzorowaniem literackiego świata ze wszystkimi szczegółami.
Jeff Bezos pochwalił się niedawno nowym przedsięwzięciem Amazona. Z końcem 2017 roku ogłosił informację o uzyskaniu praw pozwalających na produkcję oryginalnego serialu na podstawie powieści autorstwa J.R.R. Tolkiena. Zgodnie z deklaracjami producenta nie będzie to przygoda na jeden sezon. Serial ma mieć co najmniej dwie odsłony.
I w tym przypadku nie możemy liczyć na wierną ekranizację. Twórczość Tolkiena stanie się tym razem inspiracją do stworzenia oryginalnych historii, poprzedzających wielką Wyprawę Bilba i jego towarzyszy.
O inwestycji Amazona w nowe dzieło mówi się już od jakiegoś czasu. Doniesienia prasy wskazywały, że firma kupiła prawa do gry "Władca Pierścieni" za 250 milionów dol! Reuters informuje, że na serialową superprodukcję przeznaczy aż 500 milionów dol. Dla porównania, jak informuje The Guardian, koszt odcinka finałowego sezonu „Gry o tron” to 15 milionów dol. Czy niebotyczne koszty poniesione przez Bezosa się zwrócą?
Tworzenie adaptacji i nawiązywanie do istniejących już utworów kultury to ogromne ryzyko. Przykładem może być chociażby film “Ghost in the shell”, który przyniesie swoim twórcom prawdopodobnie około 60 milionów strat przy budżecie na produkcję w wysokości ponad 100 milionów dolarów. Warner Bros i New Line, z którymi współpracę rozpoczął Amazon, tworzyły już wraz z Peterem Jacksonem "Władcę Pierścieni" i „Hobbita”. Przy czym krytycy nie polubili filmów o przygodach Bilbo. Z drugiej strony obie serie zarobiły łącznie kilka miliardów dolarów, a treści Tolkienowskie są niezwykle bogate i inspirujące. Scenariusz może nas więc miło zaskoczyć.
Włącz się do zabawy z Dziennikiem Internautów oraz Legimi w Dniu Czytania Tolkiena. Zainspiruj się jego twórczością i stwórz własne oryginalne dzieło.
Najciekawsze prace opublikujemy online i nagrodzimy kwartalnymi dostępami do 25 tysięcy e-booków (dostępnych na komputerze, tablecie, telefonie, czytniki) bez limitu. Sprawdź szczegóły! >>
Chcesz podarować prezent fanowi Tolkiena lub zachęcić do poznania jego twórczości?
Przeczytaj także materiał DI o problemach z prawami autorskimi do dzieł Tolkiena.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|