Pewien Teatr słono zapłaci za to, że wykorzystał zdjęcie znanej aktorki podarowane jej przez fotografkę JP znaną z dochodzenia kosztownych ugód. Tymczasem pewne stowarzyszenie uniknęło płacenia JP, bo fotografka przedstawiła w sądzie zrzut z ekranu będący zbyt słabym dowodem.
reklama
W sierpniu tego roku pisaliśmy o pewnej fotografce, która podarowała zdjęcie i następnie pozwała za skorzystanie z niego. Chodziło o zdjęcie bardzo znanego reżysera, który nawet interweniował przy tej sprawie. Zdjęcie zostało wykorzystane przez pewną fundację, a sąd ostatecznie uznał to za skorzystanie z prawa cytatu.
Dziennik Internautów kilkakrotnie informował o działaniach tej samej fotografki, a teksty na ten temat zebraliśmy pod hasłem fotografka JP. Dlaczego tak często o niej piszemy? Bo uruchamia ona ciekawe spory o prawa autorskie, czasem kończące się ciekawymi wyrokami. Jest jednak coś jeszcze. Działalność fotografki można analizować w kontekście copyright trollingu.
Pani JP jest autoką zdjęć znanych Polaków. Zdarza się, że te zdjęcia trafiają np. na strony bibliotek lub blogi o sztuce. Fotografka sprawnie i systematycznie wyszukuje nawet drobne naruszenia i zwykle żąda ogromnych odszkodowań stosując różne formy nacisku. Próby "ugodowego" załatwienia sprawy mogą się ciągnąć nawet latami, a w tym czasie różni prawnicy wzywają do zapłaty bardzo różnych kwot (różnych, choć zwykle absurdalnie wysokich). Pani JP potrafi też kontaktować się z przełożonymi osób, do których kieruje roszczenia. Co najważniejsze, sądy najczęściej zasądzają na jej rzecz kwoty znacznie mniejsze niż żądane w ramach ugód. Jeśli kwoty są zróżnicowane i zawyżone to jak możemy sądzić, że fotografka ma dobrą wolę?
Kontrowersyjne jest również to, że pani JP często żąda ogromnych kwot od organizacji kultury. W ten sposób prawo autorskie przyczynia się do finansowego osłabiania tych instytucji.
Fotografka JP stara się utrzymać swoje działania w tajemnicy, co sprzyja prowadzeniu bez rozgłosu działalności wzbudzającej pewne zastrzeżenia etyczne. Dodam w tym miejscu, że nie tylko my mamy takie zastrzeżenia. Niedawno serwis INN:Poland opisywał działania tej samej fotografki również w tonie krytycznym. INN:Poland opisał tę mniej prawną, bardziej "obyczajową" stronę zjawiska. Warto poczytać.
W dniach 14 i 15 czerwca Sąd Apelacyjny w Krakowie wydał dwa wyroki w sprawach dotyczących fotografki JP. Były to wyroki w sprawach I ACa 308/16 oraz I ACa 315/16 (odpowiednio). Te sprawy są godne omówienia z różnych powodów. Zacznijmy od sprawy z 14 czerwca.
Fotografka JP domagała się 36 tys. złotych od pewnego Teatru, który bezprawnie wykorzystał zdjęcie autorstwa JP przedstawiające znaną aktorkę (A.D. - łatwo się domyślić o kogo chodzi). Fotografka przemnożyła sobie kwotę 3100 zł przez liczbę artykułów prasowych, w których pojawiło się zdjęcie w wyniku naruszenia. Poza tym zażądała 5 tys. zł za wykorzystanie zdjęcia na stronie internetowej. Te wyliczenia zostały poparte cennikiem fotografki.
Teatr bronił się twierdząc, że nie miał pojęcia o autorstwie zdjęcia. To zdjęcie teatr otrzymał od samej aktorki, a z kolei aktorka otrzymała to zdjęcie od samej fotografki JP. W dokumentach sądowych czytamy, że
Powódka ma zwyczaj dostarczać osobom przez siebie fotografowanym wykonane zdjęcia w formie odbitek albo skanów – zdjęcia w takiej formie otrzymała od niej również A. D.. Przekazując zdjęcia A. D. powódka zastrzegła, iż mogą one być wykorzystywane nieodpłatnie jedynie do celów związanych z działalnością prowadzonej przez aktorkę fundacji (...) (...) z siedzibą w K.
Oj! Trzeba uważać na prezenty od Pani JP. Ta fotografka potrafi pozwać za wykorzystanie zdjęcia, które wcześniej komuś podarowała.
Sprawa trafiła najpierw do Sądu Okręgowego w Krakowie, a ten zasądził 36 tys. zł na rzecz fotografki JP. Teatr wniósł apelację zarzucając sądowi I instancji m.in. błędne założenie, że postępowanie Teatru było zawinione.
Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że apelacja nie zasługuje na uwzględnienie. Zdaniem sądu żadnego znaczenia nie miało to, że Teatr otrzymał zdjęcie od widniejącej na nim aktorki. W uzasadnieniu wyroku czytamy...
Samo podniesienie przez adresata tego roszczenia argumentu, że korzystał z utworu na podstawie umowy z inną osobą jednak bez wykazania, że wynika z tej umowy zezwolenie dochodzącego tych roszczeń twórcy (współtwórcy) na korzystanie z dzieła, nie zwalnia z odpowiedzialności w zakresie żądania podwójnego stosownego wynagrodzenia. Istotnie zatem opierał się Sąd na przedłożonych przez powódkę dowodach, które wskazują na to, że strona pozwana nie miała prawa korzystania z utworu. Sama pozwana pomimo, że twierdzi, że brak jest przesłanki bezprawności w jej działaniu, na poparcie takiego twierdzenia nie przedłożyła żadnego dowodu.
W uzasadnieniu wyroku w sprawie I ACa 308/16 znajdujemy jeszcze jedną ciekawą rzecz. Pani JP jak zwykle pochwaliła się przed sądem innymi zawartymi ugodami. Daje to pewne (choć i tak szczątkowe) wyobrażenie o skali jej działalności opartej na dochodzeniu różnych roszczeń.
Według dokumentów sądowych JP zawarła...
umowę z Biblioteką (...) w K. na udzielenie licencji na wykorzystanie zdjęć portretowych C. M. na potrzeby pokazu multimedialnego „C. M. (...) (ilość zdjęć – 3 sztuki) – za wynagrodzeniem w wysokości 4.200 zł netto;
ugodę z Ambasadą Rzeczypospolitej Polskiej w Królestwie Hiszpanii oraz Skarbem Państwa-Ministerstwem Spraw Zagranicznych z siedzibą w W. o odszkodowanie z tytułu bezumownego korzystania z fotografii S. M. w wysokości 17.400 zł brutto;
umowę z Uniwersytetem G. w G. na udzielenie zezwolenia na korzystanie z 2 fotografii – za jednorazowym wynagrodzeniem w kwocie 6.593 zł brutto (przy czym kwota ta uwzględnia aspekt penalizacyjny z tytułu naruszenia praw autorskich);
ugodę z Ambasadą RP w C. o odszkodowanie z tytułu bezumownego korzystania z fotografii w kwocie 8.242 zł brutto (przy czym kwota ta uwzględnia aspekt penalizacyjny z tytułu naruszenia praw autorskich);
umowę z Ośrodkiem (...)-sztuk, kultur, narodów” z siedzibą w S. na udzielenie zezwolenia na korzystanie z fotografii przedstawiającej C. M. – za wynagrodzeniem w wysokości 9.000 zł brutto (przy czym kwota ta uwzględnia aspekt penalizacyjny z tytułu naruszenia praw autorskich);
umowę z (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W. na udzielenie zezwolenia na korzystanie z 2 fotografii przedstawiającej C. M. – za wynagrodzeniem w wysokości 9.000 zł netto (przy czym kwota ta uwzględnia aspekt penalizacyjny z tytułu naruszenia praw autorskich);
) umowę z (...) M. S. (2) na udzielenie zezwolenia na korzystanie z 1 fotografii przedstawiającej C. M. – za wynagrodzeniem w wysokości 11.900 zł netto (przy czym kwota ta uwzględnia aspekt penalizacyjny z tytułu naruszenia praw autorskich);
...i to nie są wszystkie umowy przedstawione przed Sądem w Krakowie, a te pokazane przed sądem też nie są wszystkimi zawartymi. Co ciekawe, trudno zdobyć informacje o niektórych z tych umów np. Ambasada RP w Madrycie twierdzi, że nie zawierała żadnych umów z fotografką JP.
Przejdźmy do drugiej sprawy, tej którą Sąd Apelacyjny w Krakowie rozstrzygnął 15 czerwca. W tym przypadku fotografka JP pozwała stowarzyszenie, które zamieściło na swojej stronie zdjęcie Czesława Miłosza. Stowarzyszenie jest organizacją non-profit pomagającą osobom społecznie wykluczonym.
Jak zwykle w przypadku Pani JP, skierowanie sprawy do sądu było poprzedzone długotrwałą próbą zawarcia "ugody".
...począwszy od 29 marca 2012 r. powódka kilkakrotnie zawracała się do strony pozwanej z roszczeniami związanymi z rzekomą publikacją fotografii jej autorstwa. W imieniu powódki występowali różni pełnomocnicy i formułowali różnorakie żądania tak co do ich wysokości, jak i podstawy.
Wreszcie sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Tarnowie, a tam JP przedstawiła dowód naruszenia - wydruk ze strony pozwanej organizacji. Tak się złożyło, że sąd miał poważne wątpliwości co do tego dowodu.
Wydruk ten nie jest wystarczającym dowodem publikacji takiego zdjęcia. Zdjęcie widniejące na nim jest mało czytelne a wydruk przedstawia tzw. zrzut ekranu (screenshot), który można wykonać, wpisując jakikolwiek adres w przeglądarce internetowej zaś ekran może przedstawiać inną stronę internetową. Wobec stanowiska strony pozwanej zaprzeczającej, by kiedykolwiek na jej stronie internetowej zamieszczone było zdjęcie autorstwa powódki dowód ten jest niewystarczający do przyjęcia, iż taka publikacja miała miejsce.
Sąd uznał też, że fotografka JP nie udowodniła, iż jest autorską zdjęcia (co ciekawe już wcześniej inne sądy również nie miały pewności co do autorstwa zdjęć JP).
Sąd w Tarnowie oddalił powództwo JP i tak sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Sąd Apelacyjny uznał, że apelacja jest bezzasadna. Również miał poważne wątpliwości co do dowodu w postaci zrzutu.
Składając pozew, powódka wśród oferowanych dowodów załączyła wydruki (lub kserokopie wydruków) ze stron internetowych – według jej twierdzeń ze strony własnej oraz ze strony pozwanego stowarzyszenia. Przedłożone one zostały do akt w postaci wydruku nie potwierdzonego za zgodność (...) Zrzut ekranu jest utrwaleniem obrazu wyświetlanego w danej chwili na ekranie monitora w pliku, który to plik, wraz z zapisaną informacją o obrazie daje się edytować przy użyciu dostępnych powszechnie narzędzi do obróbki grafiki. Oczywista jest możliwość edytowania pliku, co pozwala na przyjęcie, że zrzut z ekranu może podlegać modyfikacjom.
Jeśli chodzi o autorstwo zdjęć do Sąd Apelacyjny również był zdania, że dowodem autorstwa nie może być to co przedstawiła JP (cytat: "wydruk ze swojej strony internetowej, której treść „przykryta” została w znacznej części zdjęciem, wskazywanym przez powódkę jako przedmiot naruszenia").
Po raz kolejny jakiś sąd potwierdził, że Pani JP mogłaby łaskawie oznaczyć autorstwo swoich zdjęć jeśli chce, by to autorstwo nie było podważane.
Gdyby powódka zdołała wykazać choćby fakt upublicznienia przedmiotowego zdjęcia jako własnego na swojej stronie internetowej, można by uznać, że przesłanka domniemania została spełniona. Tymczasem – jak napisano wyżej w odniesieniu do zarzutu niewłaściwej oceny dowodów – sąd dysponował jedynie niepotwierdzonym wydrukiem, który w istocie nie daje podstaw do przyjęcia za wykazaną żadnej z tych okoliczności: ani tego, że zdjęcie na stronie internetowej powódki w czasie rzekomego naruszenia figurowało jako jej własne, ani też że umieszczone tam zostało z jednoczesnym oznaczeniem jego autorstwa.
Pani JP nie chce oznaczać swoich zdjęć. Dlaczego? Można się domyślać, że brak oznaczeń może wpływać na liczbę niezamierzonych naruszeń, a te naruszenia Pani JP nauczyła się spieniężać. Aby dojść do takiego wniosku wystarczy rzucić okiem na listę umów i ugód poniżej, albo poczytać inne artykuły o jej działaniach. Podkreślamy, że jest to jedynie opinia, bo oczywiście twórca może mieć mnóstwo innych powodów by nie oznaczać jasno swojego autorstwa.
Sąd Apelacyjny przyjął, że ocena dowodów a w konsekwencji ustalenia faktyczne sądu I instancji były prawidłowe
Opisywanie działalności fotografki JP jest naszym zdaniem ważne, aby pomóc zarówno fotografce (zwłaszcza jej!) jak i wszystkim internautom.
Pani JP stara się dochodzić odszkodowań bez rozgłosu, a najlepszym wyjściem dla wszystkich stron sporu byłoby mówienie o tych sprawach głośno. Być może panią JP kieruje jakaś wielka skromność i tylko dlatego nie chce ona mówić o wszystkich swoich krzywdach? Nie wiemy, ale naszym zdaniem Pani JP powinna wyjść z cienia! To przyniesie korzyści wszystkim!
Poza tym sprawy Pani JP ukazują istotne wady praw autorskich. Obecnie ustawa o prawie autorskim pozwala na uzyskanie stosunkowo wysokich odszkodowań tam, gdzie krzywda po stronie twórcy była niska albo żadna. Zbyt małych dokonuje się rozróżnień w przypadku działania zawinionego i niezawinionego. Działania fotografki JP mogłyby być uznane za formę copyright trollingu bo fotografka miesiącami lub latami naciska na ugody, które okazują się o wiele droższe niż przegranie sporu sądowego. Historie takie jak historia Pani JP powinny być dobrymi studiami przypadków do ulepszania prawa autorskiego.
Poniżej, dla zainteresowanych, uzasadnienie wyroku w sprawie I ACa 315/16.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|