Prawo ograniczające swobodę linkowania i cytowania może powstać w ramach reformy praw autorskich w UE. To może być jedna z ważniejszych batalii politycznych związanych z internetem. Część europosłów już zapowiedziała bronienie linków i jest wśród nich dwóch reprezentantów naszego kraju. Dlaczego tylko dwóch?
reklama
Unia Europejska ciągle może wprowadzić tzw. podatek od linkowania. Nie chodzi o podatek w sensie ścisłym, ale o nowy rodzaj praw dla wydawców prasy (tzw. ancillary copyrights). Te nowe prawa miałyby zmusić operatorów wyszukiwarek i agregatorów do odprowadzania opłat za wykorzystanie nawet krótkich fragmentów materiałów prasowych (np. pojedynczych słów z nagłówka). Pieniądze trafiałyby do organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ) czyli organizacji w rodzaju ZAiKS, ale reprezentujących wydawców prasy. Później trafiłyby do wybranych gazet... niekoniecznie tych, które czytacie.
Niektórzy politycy unijni wierzą, że takie prawo dofinansowałoby prasę. Niestety istnieje ryzyko, że to samo prawo zdusi rozwój nowych e-usług, utrudni uczciwe cytowanie w mediach i de facto ograniczy swobodę stosowania linków. Niby linki nie będą opodatkowane, ale w praktyce... tak jakby będą.
Niektórzy wydawcy prasy wierzą, że prawo zadziała prosto. Skoro trzeba będzie odprowadzać opłaty to e-usługodawcy zapłacą i gazety zarobią. Niestety już dwukrotnie się okazało, że to wcale tak nie działa.
Pomysł wprowadzenia "podatku od linków" został zrealizowany najpierw w Niemczech w 2013 roku. Niestety prawo nie zadziałało na korzyść wydawców. W październiku 2014 roku firma Google zapowiedziała, że ograniczy widoczność treści od wydawców. Wówczas Axel Springer dość szybko dał za wygraną odczuwając na własnej skórze co to znaczy stracić ruch do strony.
Potem podobne prawo wprowadzono w Hiszpanii? W efekcie firma Google zamknęła usługę Google News i nowe prawo generalnie zaszkodziło rynkowi hiszpańskiemu niszcząc rynek agregatorów wiadomości. W Hiszpanii nagle się okazało, że ten rynek był istotny dla wydawców. Tylko co zrobili wydawcy? Apelowali do KE by Komisja zmusiła Google ponownego uruchomienia nieopłacalnej już usługi! Wydawcy nie potrafili zrozumieć, że po zmianie prawa to się przestało firmie Google opłacać. Nie potrafili też zrozumieć, że nikt nie będzie reklamował ich treści dostając w zamian tylko rachunek do zapłacenia.
We wrześniu ubiegłego roku Komisja Europejska oficjalnie zaproponowała reformę prawa autorskiego. Ta reforma może wprowadzić także "podatek od linków" w całej Unii.
Lobbyści i politycy związani z dużymi wydawcami są po prostu zachwyceni. Uważają oni, że nawet jeśli pomysł dał opłakane skutki w Niemczech i Hiszpanii to wynikało to jedynie z małej skali wdrożenia. Również komisarz UE Günther H. Oettinger przekonywał, że podatek od linków zadziała dobrze jeśli będzie wprowadzony w całej UE.
Naprawdę jesteśmy na drodze do wprowadzenia tego "podatku". Sprawa musi jednak przejść przez Parlament Europejski, a tam są posłowie przeciwni "podatkowi". Na ich czele jest Julia Reda, europosłanka z partii piratów, która już raz doprowadziła w Parlamencie Europejskim do wyrażenia sprzeciwu wobec "podatku od linków".
Teraz Julia Reda wraz z innymi europosłami zaangażowała się w inicjatywę o nazwie Save The Link. Przystąpili do niej również inni europosłowie, w tym Michał Boni oraz Lidia Geringer de Oedenberg. Polacy mogą być dumni, że aż dwóch naszych europosłów przystąpiło do inicjatywy tak wcześnie. Szkoda, że tylko dwóch.
Poniżej film, na którym europosłowie deklarują swoje wsparcie dla "ochrony linków". Zaznaczają oni, że Komisja Europejska chce zdelegalizować normalne sposoby udostępniania informacji i może zagrozić nawet tak powszechnym zachowaniom jak udostępnienie linka na Twitterze lub Facebooku.
Uruchomiono też stronę internetową SaveTheLink.org, gdzie wyjaśniono znaczenie sprawy. Można się podpisać pod petycją przeciwko "podatkowi dla linków".
Dziennik Internautów nigdy nie ukrywał, że jest raczej przeciwny "podatkowi od linków". Wyjaśnialiśmy to w tekstach, do których linki znajdziecie poniżej.
Uważamy że...
Poza tym uważamy, że prawem nie da się zaklinać rzeczywistości i podatek od linków prędzej zniszczy rynek niż faktycznie pomoże wydawcom. Spodziewamy się, że taki "podatek" w rzeczywistości zniechęciłby do uczciwego linkowania i cytowania. Duzi wydawcy prasy nie biorą pod uwagę, że nie można mieć monopolu na informację o wydarzeniach toteż w rzeczywistości "piraci prasowi" nadal będą mogli funkcjonować bez przeszkód, natomiast zwykłe dzielenie się informacją zostanie zduszone. Stracą na tym wydawcy, bo mniejsze zainteresowanie treściami oznacza mniej Czytelników, mniejsze zarobki, mniejsze znaczenie na rynku.
Więcej tekstów na ten temat w DI:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Z jakich inteligentnych technologii korzystać będą polskie miasta w ciągu najbliższych lat
|
|
|
|
|
|