Hiszpania chciała zmusić Google do płacenia za fragmenty tekstów w takich usługach jak Google News. Google płacić nie będzie, tylko zamknie Google News w tym kraju. Chyba nikt na tym nie skorzysta.
Na początku listopada Dziennik Internautów informował, że Hiszpania wprowadzi prawo, które ma zmusić Google do płacenia wydawcom gazet. Dzięki nowelizacji prawa autorskiego dostawcy agregatorów mieli odprowadzać opłaty do organizacji zbiorowego zarządzania, które reprezentują hiszpańskich wydawców prasy.
Dopiero wczoraj Google odpowiedziała na tę prawną inicjatywę. Firma poinformowała o zamknięciu Google News w Hiszpanii. Nowe prawo zacznie obowiązywać od grudnia, ale Google już 16 grudnia usunie hiszpańskich wydawców z Google News. Firma wyjaśniła, że Google News samo w sobie nie zarabia. Na tej stronie nie ma żadnych reklam. W tej sytuacji utrzymywanie usługi, która wymagałaby płacenia wydawcom, jest po prostu nieopłacalne.
Takie posunięcie Google momentalnie zmieniło to, jak można interpretować zmiany prawa w Hiszpanii. Politykom i wydawcom mogło się wydawać, że oto zyskali narzędzie do zarabiania na Google. W rzeczywistości sprawili, że zamknięta zostanie e-usługa, która napędzała ruch do strony hiszpańskich wydawców. Kto więc wygrał dzięki nowemu prawu? Nikt nie wygrał. Oczywiście większą krzywdę mogą odczuć hiszpańscy wydawcy, bo utrata ruchu nie będzie dla nich bez znaczenia. Google raczej przetrwa. W Hiszpanii nie będzie też warunków do stworzenia konkurencji dla Google News, bo taki biznes byłby od początku kosztowny.
Denis Belyaevskiy / Shutterstock.com
Nikt nie powinien być zaskoczony. Firma Google dobrze wiedziała, że gdyby w jednym kraju zaczęła wnosić "opłatę licencyjną" za prasowe nagłówki, ustanowiony byłby niebezpieczny precedens. Nagle wszyscy w Europie i na świecie zapragnęliby takich opłat.
Google była zdolna do ustępstw wobec wydawców. We Francji zgodziła się na zawarcie porozumienia, które przewidywało wsparcie dla wydawców. Wówczas Google jakby uległa, ale nadal nie płaciła nikomu za prawa autorskie do fragmentów newsów.
Inaczej było w Niemczech, gdzie już w 2013 roku przyjęto prawo wymagające od wyszukiwarek odprowadzania opłat licencyjnych za wykorzystanie fragmentów tekstów dłuższych niż "pojedyncze słowa lub krótkie fragmenty". Hiszpanie niewątpliwie wzorowali się na Niemcach, ale przegapili najistotniejszy fakt - to niemieckie prawo nie zadziałało tak jak oczekiwano.
W październiku tego roku Google ogłosiła, że zmniejszy widoczność treści od niemieckich wydawców, którzy chcą pieniędzy za prawa autorskie. Firma zaprzestała wyświetlania w wynikach fragmentów tekstów tak znanych stron, jak Bild czy Bunte.de. Wyniki te nie były też ozdabiane obrazkami. Niedługo potem duży wydawca, Axel Springer, położył po sobie uszy i udzielił Google bezpłatnej licencji na treści. Axel Springer przyznał, że straty spowodowane spadkiem ruchu były bardzo dotkliwe.
Czy hiszpańscy wydawcy nie odczują podobnych strat?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
BitTorrent pracuje nad przeglądarką P2P. Chce "internetu napędzanego ludźmi"
|
|
|
|
|
|