Serwisy pobieraczkowe po prostu uwielbiają akcentować groźbę, że posłużą się e-sądem w celu ściągnięcia długu. W ten sposób chluba informatyzacji sądownictwa nabiera bardzo złej sławy.
reklama
Serwisy pobieraczkowe to stały temat w Dzienniku Internautów. Chodzi o te wszystkie serwisy, które zachęcają do bardzo szybkiej rejestracji, a potem okazuje się, że sama rejestracja oznacza zawarcie umowy na drogą usługę marnej jakości.
Z naszych obserwacji wynika, że serwisy pobieraczkowe często działają etapami tzn. przez pewien czas zbierają rejestrację, a potem najczęściej masowo rozsyłają wezwania do zapłaty. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że za tymi serwisami nie stoją solidne firmy mające płynnie działający system obsługi klientów. Te firmy chcą najpierw "łowić dane" a później próbują je spieniężać. Działanie falami ułatwia im działalność, bo gdyby wezwania do zapłaty były wysyłane na bieżąco, rośnie ryzyko wzajemnego ostrzegania się internautów na forach i w serwisach społecznościowych.
Teraz możemy to zaobserwować na przykładzie. W kwietniu ubiegłego roku Dziennik Internautów ostrzegał przed serwisem Taniezakupy.pl. Jest to serwis pobieraczkowy "udający" sklep internetowy. W kwietniu pisaliśmy, że rejestracja w tym serwisie kosztuje 97 zł.
W ostatnich dniach otrzymaliśmy kilka e-maili od osób, które otrzymały wezwania do zapłaty od firmy stojącej za serwisem Taniezakupy.pl. Firma domaga się od tych osób 149 zł za usługę, która jest określana jako usługa "premium". Najwyraźniej cena za "usługę" zmieniła się od czasu, gdy go opisywaliśmy po raz pierwszy. Takie żonglowanie cenami jest typowe dla serwisów pobieraczkowych.
Firma prowadząca serwis Taniezakupy.pl to Digital Premium Limited, rzekomo mająca siedzibę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Firma nie podaje adresu, tylko numer skrzynki pocztowej. Nie odpowiada na żadne pytania, ani te od swoich klientów, ani te od redakcji Dziennika Internautów.
W wezwaniach do zapłaty firma straszy e-sądem, karami umownymi, odsetkami i wpisem do Krajowego Rejestru Długów. Biuro prasowe KRD potwierdziło dla Dziennika Internautów, że ta firma jest klientem KRD w i ma takie prawo, by informować kontrahentów na fakturach o możliwości dopisania do KRD.
Mnie jednak bardziej zainteresowało straszenie e-sądem, które w wezwaniu do zapłaty zostało szczególnie zaakcentowane. Adres e-sądu to jedyna treść podana pogrubioną czcionką, oprócz ceny i danych do wpłaty. W wezwaniach jest nawet aktywny link do strony e-sądu!
Dodam w tym miejscu, że nie jest to jedyny serwis pobieraczkowy, który po prostu uwielbia strasznie e-sądem. Z moich obserwacji wynika, że niemal wszystkie nowsze serwisy pobieraczkowe umieszczają już w regulaminach informację o możliwości dochodzenia długów przed e-sądem. Serwisy pobieraczkowe lubią pisać o e-sądzie w wezwaniach do zapłaty. Niektóre naprawdę korzystają z e-sądu, choć nie zawsze są równie gotowe na zwykłą sprawę przed sądem.
Jako obserwator wielu serwisów pobieraczkowych mogę powiedzieć jedno - e-Sąd stał się ulubionym straszakiem stosowanym przez tego typu firmy. Jest to smutne, bo chluba informatyzacji naszego sądownictwa jest jednocześnie czołową marką używaną przez internetowych naciągaczy. Jest to marka wspierana przez państwo, dzięki której można uzyskać sądowy nakaz zapłaty nie mając właściwie żadnych dowodów na istnienie długu. To główna i wciąż nie usunięta wada e-sądu.
Już wcześniej Dziennik Internautów pisał o tym, że osoby zbliżone do sądu w Lublinie mają poważne zastrzeżenia do elektronicznych postępowań. Twierdziły one, że "nie bez powodu podejrzane firemki windykacyjne wręcz rzuciły się na e-Sąd", albo że "E-sąd jest sądem tylko z nazwy" (zob. Sejm chce ulepszyć e-Sąd, ale czy dostrzega wszystkie problemy?).
Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na materiał radia Tok FM z ubiegłego tygodnia. Donosiło ono, że e-sąd to dla państwa po prostu źródło zarobków. Dużych zarobków - zob. E-sąd po prostu się opłaca. Skarb Państwa zarabia gigantyczne pieniądze.
Jako obywatel zaczynam się zastanawiać, czy państwo będzie dążyć do reformowania takiej dochodowej instytucji, a chyba przydałoby się wprowadzić jeszcze kilka zmian w e-sądzie. Zastanawiam się też jak dużo pieniędzy państwo mogło zarobić na działalności "podejrzanych firemek".
Mam też pewne obawy związane z przyszłością e-sądu. Zastanawiam się, czy pewnego dnia ktoś w Ministerstwie Sprawiedliwości nie wpadnie na pomysł, by zamówić logo e-sądu za kilkadziesiąt tysięcy złotych (nasz rząd uwielbia loga). Taki symbol graficzny e-sądu mógłby być umieszczany w wezwaniach do zapłaty, podobnie jak logo KRD. Wówczas chluba informatyzacji polskiego sądownictwa uzyskałaby swoją pełną moc jako straszak serwisów pobieraczkowych.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|