Miliardy dolarów wydawane rocznie na odszkodowania, kupno patentów czy zastępy prawników mogłyby zostać spożytkowane na tworzenie miejsc pracy. Jednak obowiązujące prawo zmusza do innych działań.
reklama
Nie ma praktycznie tygodnia, w którym nie pojawiały się nowe pozwy patentowe. Najczęściej pozywają się nawzajem największe firmy, nie brak jednak przedsiębiorstw o znacznie mniejszych rozmiarach, jednak twierdzących, że posiadają prawa do kluczowych patentów, wykorzystywanych przez gigantów. Żądania zakazu sprzedaży i rozwoju oprogramowania czy też importu naruszających prawo urządzeń to standard. Firmy twierdzą, że bronią w ten sposób swoich interesów.
Jest w tym na pewno część prawdy. W świetle obowiązującego obecnie prawa firmy bronią tego, co uważają za swoje aktywa. Własność intelektualna zyskuje bardzo szybko na znaczeniu, także w sensie materialnym. Powodowie wysuwają żądania wypłacenia kwot idących nawet w miliardy dolarów. Ostatnio wydaje się to być całkiem dobrym sposobem na zajęcie uwagi przeciwnika, a przy okazji daje szansę na dodatkowy zastrzyk gotówki w przypadku wygranej. Przegrani oczywiście się odwołują, co przedłuża procedury, generując kolejne koszty, czasem także nowe żądania.
HTC, Apple, Samsung, Nokia, Kodak, Research In Motion, Google to tylko kilka z firm stawiających zarzuty i jednocześnie muszących na nie odpowiadać. Złożenie pozwu w sądzie czy skargi do Międzynarodowej Komisji Handlu kończy się zazwyczaj analogicznym działaniem ze strony pozwanego. Walka o patenty Nortela, zakończona ich sprzedaniem za kwotę 4,5 mld dolarów, pokazuje tylko, w jakich realiach finansowych się poruszamy.
Warto jednak w tym miejscu zastanowić się nad kilkoma sprawami. Po pierwsze, dlaczego firmy wysuwają swoje oskarżenia dopiero teraz? Większość naruszanych rzekomo patentów jest w ich rękach nawet od lat 90. Dopiero teraz kogoś z działu prawnego olśniło, że są one naruszane przez konkurentów? Czy kroki prawne podejmowane są teraz, gdyż brakuje innych możliwości walki z konkurentami? Najwidoczniej łatwiej jest kogoś pozwać niż stworzyć produkt na odpowiednio wysokim poziomie.
Po drugie, czy patenty faktycznie warte są te miliardy dolarów, o które walczą ze sobą firmy? Jeśli faktycznie nastąpiło ich naruszenie, a były one kluczowe dla jakiegoś produktu, który odniósł sukces rynkowy, to żądania takie mogą być uzasadnione. Co jednak w innych przypadkach? Amerykańskie procesy znane są m.in. z tego, że żąda się w nich ogromnych odszkodowań, na co sądy nierzadko przystają. To jednak sprawia, że rosną koszty działalności firm. Nie dość, że konieczne jest zatrudnianie dodatkowych prawników, to dodatkowo wyższe są stawki ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej.
To przekłada się z kolei na mniejsze środki dostępne na rozwój produktów, co spowalniać może postęp technologiczny. Zamiast bowiem płacić architektom, programistom czy testerom, konieczne jest powiększanie armii prawników i wypłacanie odszkodowań. Mark Cuban w swoim blog maverick pisze, że część firm po to kupuje patenty, by potem móc pozywać innych o wysokie odszkodowania. Napędza to całą machinę - inne firmy bowiem także chcą mieć jak największe portfolio patentów, ale celem tego jest możliwość wniesienia własnego pozwu przeciwko konkurentowi.
Cuban zauważa, że wydatkowane na patenty i prawników sumy pieniędzy mogłyby zostać spożytkowane w znacznie bardziej produktywny sposób - na rozwój wiążący się ze zwiększeniem zatrudnienia. Jednak obecnie obowiązujące prawo patentowe oraz autorskie skutecznie to utrudnia lub czasem wręcz uniemożliwia.
W sytuacji, gdy bezrobocie w Stanach Zjednoczonych (a także w kilku europejskich krajach) utrzymuje się na rekordowo wysokim poziomie, postuluje on taką zmianę przepisów, by były one nastawione na tworzenie miejsc pracy.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*