Firma Lex Superior rozsyłała do internautów wezwania do zapłaty, a ostatnio nawet dzwoniła do nich. Niestety kontrolerzy GIODO mieli problem z przeprowadzeniem czynności w jej biurze, co zaowocowało kolejnym dochodzeniem.
reklama
Firmy Lex Superior raczej nie trzeba przedstawiać. Wspomnijmy krótko, że jest to firma posiadająca prawa autorskie do filmów pornograficznych. W styczniu 2015 roku zaczęła ona rozsyłać wezwania do zapłaty za rzekome udostępnianie tych filmów w internecie. Jej działalność jest wysoce kontrowersyjna z kilku powodów.
Już wcześniej pisaliśmy, że 2,6 tys. osób poskarżyło się na działania Lex Superior do prokuratury. Te osoby czują, że ktoś chciał ich oszukać. Dla władz jest to interesujące, ale nie mniej ważna może być inna kwestia - przetwarzanie danych osobowych.
Dziennik Internautów już w lutym ubiegłego roku zwracał uwagę na to, że Lex Superior w pierwszych pismach nie informowała bardzo wyraźnie o źródle danych oraz o prawach osób, których dane dotyczyły. Oczywiście nie jesteśmy od tego by oceniać, czy Lex Superior naruszyła prawo. Zwracaliśmy jedynie uwagę na coś, czego w pismach brakowało, zresztą brakujące informacje pojawiły w pismach wysyłanych później (tak jakby sama Lex Superior zrozumiała swój błąd).
Obowiązek informacyjny to nie wszystko. Można zadać wiele ciekawych pytań o to, w jaki sposób Lex Superior przetwarza dane osobowe. Generalny Inspektor Ochrony Danych (GIODO) już dawno temu postanowił przyjrzeć się tej firmie. Niestety Lex Superior tego nie ułatwia.
Jak podaje trójmiejska Wyborcza, prokuratura Gdańsk-Wrzesz uruchomiła kolejne dochodzenie w sprawie Lex Superior. Dotyczy ono utrudniania kontroli GIODO. Mogło dojść do naruszenia art. 54a Ustawy o ochronie danych osobowych mówi: "Kto inspektorowi udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności kontrolnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Wyborcza dowiedziała się, że pod koniec ubiegłego roku inspektorzy GIODO próbowali podjąć czynności w firmie Lex Superior. Firma nazywająca sama siebie "kancelarią prawa" nie odpowiadała na pisma, a gdy w końcu firma odebrała zawiadomienie o zamiarze przeprowadzenia kontroli, nikogo nie było w biurze w dniu kontroli.
Wyborcza dowiedziała się również, że śledztwo w sprawie podejrzenia oszustwa właśnie się kończy, ale prokuratura czeka na uzupełniającą opinię informatyczną. Biegli podobno mieli problem z dostępem do dysków zewnętrznych, mimo że otrzymali hasła dostępu.
Doniesienia Wyborczej w pewnym sensie nas nie dziwią. Rozmawialiśmy z osobami, które były w siedzibie firmy Lex Superior lub nawet bardzo chciały spotkać się z jej prezesem. Te osoby przyznają, że Lex Superior w ogóle nie wygląda na żadną kancelarię. Czasem dało się tam zastać dwie panie, które niewiele wiedziały lub mogły powiedzieć. Innym razem drzwi były zamknięte.
Sprawa przeciwko Lex Superior jest interesująca takżę w kontekście zjawiska copyright trollingu. Pod tym pojęciem rozumiemy złośliwe korzystanie z praw autorskich w celu wzbogacenia się przy okazji naruszenia tych praw.
Copyright trolling może mieć różne formy, ale zwykle łączy się z działalnością kancelarii prawnych lub firm udających kancelarie, które masowo rozsyłają wezwania do zapłaty za rzekome udostępnianie treści w internecie. Osoby otrzymujące pisma mogą być sprawcami naruszeń, ale czasem te osoby są wprowadzane w błąd (np. co do kwoty możliwych odszkodowań, statusów postępowań itd.). Poza tym copyright trolling nierzadko uderza w osoby niewinne.
Polskie media zbyt rzadko odnotowują fakt, że w Polsce było więcej podmiotów działających podobnie jak Lex Superior. Czasem nawet były to prawdziwe kancelarie adwokackie i radcowskie, które na różne sposoby wprowadzały ludzi w błąd. Innym razem były to firmy windykacyjne albo dziwne tandemy kancelarii i organizacji o bliżej nieokreślonej osobowości prawnej.
Sprawa Lex Superior potoczyła się o tyle dobrze, że prokuratura sprawdziła oprogramowanie używane do namierzania rzekomych piratów. W wyniku tego prokuratura doszła do wniosku, że oprogramowanie było niedokładne i postępowanie należało umorzyć. To było niezwykle mądre i dzięki prokuraturze w Olsztynie nie doszło do dodatkowego krzywdzenia ludzi poprzez zabieranie im komputerów.
Niestety przy innych podobnych sprawach prokuratury zdecydowały się od razu zatrzymywać komputery obywateli. Niedawno pisaliśmy o zatrzymaniach w Nowym Sączu, w czasie których policjanci udzielali dość dziwacznych porad. Dodajmy, że niektóre prokuratury nie sprawdzają sposobu namierzenia piratów przed wydaniem decyzji o zatrzymaniu sprzętu. Jest to naszym zdaniem poważny problem. Pytaliśmy o tę praktykę ministerstwo sprawiedliwości, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy sensownej odpowiedzi.
Z zebranych przez nas dotychczas informacji wynika, że w Nowym Sączu postanowień o zatrzymaniu sprzętu było znacznie więcej niż osób, którym ostatecznie postawiono zarzuty (nawet po odjęciu tych, którzy sami się przyznali). Czekamy jeszcze na pewne dodatkowe wyjaśnienia z prokuratury. Zdarzało nam się również rozmawiać z osobami, którym w przeszłości przy innych okazjach zatrzymano sprzęt i oddano po wielu miesiącach... bez znalezienia żadnych dowodów.
Oczywiście nie chcę sugerować, że sprawa z Nowego Sącza ma ścisły związek z Lex Superior. Zwracam tylko uwagę na punkty wspólne pomiędzy tymi sprawami.
Ponadto podkreślam, że nie krytykuję prawa twórców do dochodzenia swoich praw. Ja sam uzyskuję wynagrodzenie z tytułu praw autorskich. Mam natomiast wątpliwości do takiego dochodzenia praw autorskich, które jest nastawione na zysk, może krzywdzić osoby niewinne i (w niektórych sytuacjach) jest połączone z wprowadzaniem w błąd.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|