Senat, NASA, Biuro Sekretarza Obrony oraz Departamentu Handlu - m.in. te instytucje zostały dotknięte możliwym cyberatakiem ze strony Chin. Przez 18 minut w kwietniu br. ruch na te strony kierowany był przez Państwo Środka. Zgodnie z ustaleniami amerykańsko-chińskiej komisji zajmującej się gospodarką i bezpieczeństwem miało to być wynikiem błędu China Telecom - informuje BBC News.

>> Czytaj także: UE: Nowym prawem w cyberprzestępczość 

W raporcie podkreślono jednak, że zebrane dowody nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy zabieg ten był celowy, czy był jedynie wynikiem faktycznego błędu. Specjaliści ds. bezpieczeństwa ostrzegają jednak, że mogło w tym czasie dojść do działań szpiegowskich.

O rosnącym zagrożeniu cyberprzestępczością mówi się już od dłuższego czasu, akcentując, że może być ona z powodzeniem wykorzystana przez państwa nieprzyjazne Zachodowi. Jest znacznie tańsza, nie niesie ze sobą ryzyka ofiar cywilnych i wojskowych po stronie agresora, znacznie trudniej jest także wskazać zleceniodawcę.

We wrześniu Dziennik Internautów informował o robaku Stuxnet, którego celem mogła być nowo otwierana elektrownia atomowa w irańskim mieście Bushehr. Według niektórych doniesień za jego stworzeniem może stać izraelski wywiad, dla którego Iran jest głównym wrogiem. Wydarzenie to miało na całym świecie postawić w stan gotowości służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo.

>> Czytaj więcej: Stuxnet został stworzony przez izraelski wywiad?

Przeprowadzenie skutecznego ataku na systemy zarządzania infrastrukturą, przede wszystkim telekomunikacyjną, mogłoby wyrządzić ogromne straty finansowe oraz wywołać panikę. Odcięcie dostaw prądu, złamanie zabezpieczeń siłowni jądrowych, zakłócenia w łączności - tego najbardziej obawiają się państwa Zachodu. Odpowiednie zabezpieczenia nie nadążają za rosnącym uzależnieniem od technologii, czyniąc je coraz bardziej podatnymi na ataki.