Zapraszam do czwartej części Cyberewolucji, której autorem jest Marek Chlebuś, futurolog, członek Komitetu Prognoz PAN, autor kilku książek i wielu artykułów. Przedstawione w tym cyklu publikacje są owocem wieloletnich lektur, rozmyślań i dyskusji. Są też zapisem osobistej wędrówki pana Marka Chlebusia od historiozofii do futurologii. Wszystkie skupiają się wokół cyfrowej sieci, światów wirtualnych i cyberkultury, ale tak naprawdę dotyczą przyszłości człowieka i jego cywilizacji, dla której sieć stała się głównym czynnikiem formującym jej rozwój. Zapraszam do długiej, intrygującej lektury.
reklama
Jeśli jeszcze nie miałaś(eś) okazji, przeczytaj:
Cyberewolucja: News Deal, News Age. Część 1
Cyberewolucja: News Deal, News Age. Część 2
Cyberewolucja: News Deal, News Age. Część 3
Część IV
Rozdział 13. Alternatywy
Fot. Roloo / Shutterstock
Uniknięcie dobrodziejstw jakie nas czekają będzie trudne, a trudności wystąpią głównie w warstwie duchowej. Najskuteczniejszą “szczepionką” mogłaby być manipulacja sferą wartości — mniej więcej zgodnie ze scenariuszami spiskowej teorii dziejów. Zorganizowanego przeciwdziałania takiej prewencji raczej nie trzeba się obawiać. Trudno się spodziewać, aby ktoś konkretny zaczął zwalczać “zmowę wsteczniaków”, o ile nie zakłóci ona życia innych - “postępowych” ludzi. Główni beneficjenci nowego rozwoju, czyli rozmaite byty zbiorowe chyba jeszcze nie uzyskały takiej świadomości i podmiotowości, które pozwoliłyby im dostrzec i zwalczać dostatecznie szybko zagrożenia w niewidzialnej dla nich sferze wartości duchowych.
Może należy poszukać jakiegoś nowego prometeizmu, zainicjować nowy okres heroiczny w historii ludzkości? Może rozpocząć eksplorację kosmosu, może głębin morskich, a może światów duchowych?
Jak pokonać paradygmat hedonizmu i konsumpcji? Dając jakiś inny. Jak go rozpowszechnić? Chyba tylko wykorzystując siły snobizmu i mody. Jakiej mody? Na kontakt z przyrodą, na niepowtarzalność rzeczy naturalnych, na wrażliwość, twórczość i na prometeizm — chociażby taki, który kopalniane hałdy uformuje w regularne piramidy, a na najwyższych budowlach umieści iluminacje podświetlające chmury.
Czy możliwy jest powrót do jakichkolwiek dawnych czasów równowagi, szczęścia i harmonii? Na pewno nie, w każdym razie nie bez nowego holocaustu, który sprawiłby, że wróciliby nieliczni, a i ci by rychło żałowali. Wszelki nowy luddyzm, który mógłby się objawiać niszczeniem komputerów, sieci, mnożeniem wirusów czy wysadzaniem serwerów albo elektrowni, będzie nieskuteczny. Powrót do natury, do fabryk czy biur — też będzie chybiony.
Dramatyczne próby zatrzymania rozwoju mogą przybrać formę terroryzmu, czy nawet regularnej wojny. Terroryzm jednak może tylko przyśpieszyć upolicyjnienie i totalizację technosfery, zaś wojnę, która wszak jest dzisiaj starciem technologii, wygra zapewne bardziej zaawansowany w rozwoju technicznym, zapewne więc nie ajatollah, rolnik czy artysta, lecz raczej ktoś, kto pewniej przyśpieszy niż zatrzyma nową ewolucję.
Zniszczenia wojenne, podobnie zresztą jak skuteczny terroryzm lub naturalna katastrofa — mogłyby na tyle osłabić infrastrukturę techniczną świata, że przez długi czas odbudowy nie byłby możliwy rozwój w kierunku info-technocenozy. Wydaje się jednak, że nawet całkowite zniszczenie infrastruktury samo w sobie niczego nie gwarantuje, gdyż budowa nowej infrastruktury będzie znacznie szybsza od tworzenia dotychczasowej — choćby dlatego, że łatwo będzie skorzystać z bogatego śmietnika pozostałego po starej. Osłabienie infrastruktury państw rozwiniętych może jednak umożliwić innym państwom podbicie lub innego typu zdominowanie niepokonanej do tej pory cywilizacji technicznej. Trudno prognozować, czy zwycięzcy przyjmą kulturę podbitych, jak to się wielokrotnie zdarzało w dziejach, czy raczej ją bezpowrotnie zniszczą, co się częściej zdarza w czasach nowożytnych. W drugim przypadku zagrożenie postępem zostałoby trwale odsunięte.
Możliwe jest, a nawet całkiem prawdopodobne, że jakiś ruch o rodowodzie ekologicznym zapanowawszy w którymś kraju rozpęta nowy fundamentalizm. Totalitarna ekologia uzasadni w wymiarze wewnętrznym policję genetyczną, szwadrony czystości i wolontariat eutanatyczny, a na zewnątrz wypuści na pogan krucjaty. Zwycięstwo państwa fundamentalizmu ekologicznego mogłoby poważnie zagrozić przewidywanym przemianom, a nawet skutecznie je odwrócić. Tylko czy ekolodzy, musząc konkurować z innymi państwami w ramach paradygmatu stechnicyzowanej wojny i technicznego wyścigu zbrojeń, nie wpadną w tę samą pułapkę rozwoju?
Rozdział 14. Zagrożenia
Fot. crop / shutterstock
Najważniejsze zagrożenia dla nowej ewolucji czają się w sferze wartości i postaw. Istotne jest powszechnie dziś dostrzegane osłabienie żywotności, ekspansjonizmu i chyba ogólnej konkurencyjności kultury europejskiej, zarówno na macierzystym kontynencie, jak i w dawnych koloniach. Zanika religijność chrześcijańska, która do tej pory stanowiła ważną podstawę wspólnej tożsamości europejskiej. Pojawia się coraz częściej — być może dekadencka — moda na kultury alternatywne i obce systemy wartości. Rozdymają się państwa opiekuńcze i nieustannie rosną podatki, co nasuwa smutne analogie do schyłkowego okresu imperium rzymskiego.
Ciekawe i zdumiewające impulsy mogą zrodzić się w starych, późno stechnicyzowanych kulturach - ekonomicznie coraz potężniejszych - jak kraje arabskie, Chiny lub Indie. Cywilizacje te zachowały pradawne struktury duchowe, zdolne zaprząc dostępną im technikę i organizację do imponderabilnych, czy zgoła irracjonalnych celów. Technosfera nie zapanowała nad nimi jeszcze tak dogłębnie, jak nad Europą Zachodnią czy Północną Ameryką. Fundamentalizm ekologiczny rozwijający się w którejś z tych kultur mógłby być nader obiecujący i pewnie zdolny docelowo do zbudowania dostatecznie sprawnej opozycji (inkwizycji?) antywirtualnej.
Należy jednak pamiętać, że zwycięzca którejś z następnych wojen zapewne będzie w stanie (a więc chyba spróbuje) poddać swej kontroli całą Ziemię. Pozwoli mu na to zaawansowana technologia, którą musiał wcześniej posiąść, aby sprostać wymaganiom nowoczesnej wojny. Czy władca Ziemi - kimkolwiek będzie - nie wpadnie w tę samą, co my koleinę rozwoju?
Rozdział 15. Podsumowanie
Fot. Tatiana Popova / Shutterstock
Po zakończeniu okresu kapitalizmu nastała epoka News Dealu, nacechowana hedonistyczną konsumpcją i rosnącą rolą bytów zbiorowych. Epoka ta rozwija się już kilkadziesiąt lat — wciąż w jednym kierunku: rośnie konsumpcja, rozwija się rozrywka, zanika praca, twórczość i autentyczne swobody. News Deal opiera się na pracy biurowej, coraz bardziej komputeryzowanej. Automatyzacja biur przypomina wprowadzanie maszyn do fabryk: początkowo przynosiły pracującym ulgę, wkrótce zaczęły ich coraz częściej wyręczać, by w końcu uczynić zbędnymi.
Państwa zapewniają utrzymanie coraz większym rzeszom ludzi, nie wymagając w zamian pracy lub dając pracę pozorną. Technosfera stała się już niezbędna dla utrzymania ludzkości przy życiu. Rozwija się przemysł rozrywkowy, a rozrywka staje się jednym z ważniejszych sposobów spędzania czasu. Ludzkość coraz bardziej pogrąża się w środowisku wirtualnej rzeczywistości. Ludzie spędzają od kilku do kilkunastu godzin dziennie przed telewizorami, komputerami i telefonami. Rychła integracja tych urządzeń stworzy zalążki nowego środowiska życia — świata wirtualnego, który połączy funkcje biura, salonu rozrywek i mieszkania.
Świat ten pochłonie ludzi i już ich pewnie nie wypuści, chociaż bez przymusu: któżby chciał wracać do nudnej i mało zabawnej realności? Raczej można się spodziewać wygnania ze świata wirtualnego jako najwyższego wymiaru kary, niż świadomego pozostawania istotnej liczby ludzi w świecie realnym. Świat wirtualny zunifikuje ludzkość i uczyni z niej względnie jednolitą zbiorowość. Zarządzanie powierzone zostanie produktom informatyki i techniki. Ludzie utracą biologiczną tożsamość, a w dużej (pozakonsumpcyjnej) części — także podmiotowość. Jako znany dziś gatunek, człowiek zniknie ze świata, pozostając wszakże elementem środowiska metafizycznego, w które przekształci się ludzka kultura okresu News Age.
Okres przejściowy, w którym będą współistnieć różne modele cywilizacji może być dla każdej z nich krańcowo groźny. Prawdopodobnie trudne do uniknięcia będą wojny i całkiem rozległe zniszczenia, należy się jednak spodziewać ostatecznego zwycięstwa tych, którzy będą sprawniejsi w militarnym współzawodnictwie. Na razie zarówno przewaga techniczna, jak i propagandowa są po stronie naszej cywilizacji, ponieważ jednak systematycznie słabnie jej siła moralna, wynik wojny będzie silnie zależeć od momentu jej wszczęcia.
Ewolucja metafizyczna wydaje się o tyle nieunikniona, że składa się z zawsze przyjemnych wyborów. Na tym zresztą polega każda pułapka, że droga do niej usłana jest coraz większymi radościami, i decyzja o zawróceniu z tej drogi jest zawsze lokalnie błędna. Nie jest powiedziane, że w nęcącej nas pułapce czyha coś groźnego. Prawdopodobnie jednak powrót już nie będzie możliwy. Dlatego warto się choćby obejrzeć przed ostatnim krokiem, zapamiętać coś, zrobić jakieś zdjęcie, może podpisać się na wysokiej skale, może wyryć na niej parę słów memento... — tyle nam zostanie, tyle będzie po nas.
Rozdział 16. Epilog kosmologiczny
Fot. Igartist 79 / Shutterstock
W bardzo dalekiej perspektywie byt większy może stać się dużym ciałem kosmicznym przemierzającym Wszechświat w poszukiwaniu materii do wbudowania w strukturę swojej technocenozy. To swoiste odżywianie się zapewni bytowi większemu stopniowy wzrost aż do osiągnięcia przezeń granicy wielkości, za którą otoczy go grawitacyjny horyzont zdarzeń. Byt większy stanie wtedy się medytującą czarną dziurą, leniwie wchłaniającą otaczający kosmos. W stadium tym byt większy utraci dotychczasowe możliwości komunikacji ze światem, sam się jednak stanie odrębnym, introwertycznie rozumnym kosmosem, niezgłębionym dla reszty świata, jak to czarna dziura.
Ponieważ na bazie współczesnej wiedzy raczej trudno przewidzieć granicę takiego wzrostu, wydaje się że rozrost bytów metafizycznych aż po wchłonięcie ostatniego swobodnego atomu może być przedostatnim stadium kosmologicznym rozwoju cywilizacji, po którym nastąpi już tylko kończące tę ewolucję powolne łączenie się medytujących czarnych dziur w jeden wielki byt metafizyczny, ewentualnie w pewną liczbę izolowanych jakoś bytów, na przykład rozpierzchających się zbyt szybko, aby się zdążyły połączyć.
Z idei i wrażeń stanowiących wewnętrzną tkankę bytu metafizycznego ukształtować się mogą rozmaite (oczywiście z naszego punktu widzenia imaginatywne) kosmosy o dowolnej fizyce, nawet identycznej z naszą. W środowisku takim mogą kiedyś powstać kolejne metafizyki, a nad nimi dalsze meta-metafizyki, tworzące całą piramidę sublimacji.
Tu się nasuwają całkiem frapujące pytania o wcześniejsze w tej piramidzie światy o “twardszej fizyce”, z których mógł kiedyś podobnie wysublimować się ten kosmos, w którym dzisiaj żyjemy. Fizyka naszego świata byłaby dla nich metafizyką, my - ideami, a cały nasz świat - trochę imaginacją, a trochę wiedzą. Niestety, tak śmiało zdefiniowany obszar dociekań znacznie wykracza poza zakres tej skromnej rozprawy.
Za tydzień Dodatek do News Deal, News Age
futurolog, członek Komitetu Prognoz PAN, autor kilku książek, stukilkudziesięciu artykułów.
Publikacje Marka Chlebusia w DI będzie można śledzić pod tagiem "cyberewolucja"
Jeśli jeszcze nie miałaś(eś) okazji, przeczytaj:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*