Zapraszamy do nowego cyklu wydawniczego w DI, którego autorem jest Marek Chlebuś, futurolog, członek Komitetu Prognoz PAN, autor kilku książek i wielu artykułów. Przedstawione w tym cyklu publikacje są owocem wieloletnich lektur, rozmyślań, dyskusji. Są też zapisem osobistej wędrówki pana Marka Chlebusia od historiozofii do futurologii. Wszystkie skupiają się wokół cyfrowej sieci, światów wirtualnych i cyberkultury, ale tak naprawdę dotyczą przyszłości człowieka i jego cywilizacji, dla której sieć stała się głównym czynnikiem formującym jej rozwój. Zapraszamy do długiej lektury.
reklama
Niniejsza praca powstała na przełomie lat 1996 i 1997 jako próba refleksji nad dotychczasowym rozwojem nowożytnej cywilizacji i jej prawdopodobną przyszłością. Podobnie jak wiele innych rozważań o ambicjach futurologicznych, tak i jej dociekania muszą być obciążone pierworodnym grzechem wszelkich studiów nad przyszłością.
Po pierwsze, rozumowanie oparte na doświadczeniach pochodzących z przeszłości może prowadzić do prawidłowych sądów na temat przyszłości tylko w tym zakresie, w jakim jest zdeterminowana przez znaną przeszłość, i w dodatku determinizm ten musi mieścić się w przyjętym dla celów prognostycznych paradygmacie, nie wymykając się zastosowanej metodzie. Jest to wymóg trudny do spełnienia, bowiem nawet gdyby całą historię ludzkości ujmowały prawa determinizmu, to aby jej dalszy bieg przewidzieć, konieczne byłoby uwzględnienie wszystkich istotnych czynników określających badany rozwój oraz zastosowanie wystarczająco trafnie dobranego i dokładnego modelu zmian.
Po drugie, każda prognoza obarczona jest psychologicznym piętnem obserwatora, i dla jej zrozumienia równie ważne bywa wczucie się w motywacje i intencje autora, co nadążanie za tokiem jego wywodu. Na przykład: pesymista i optymista mogą uzyskać krańcowo różne prognozy, mimo że opierają się na identycznych danych i pracują z jednakową biegłością w obrębie jednego paradygmatu. Wiara w samoregulację, chaos czy fatalizm, agnostycyzm, religijność czy nawet chwilowy nastrój autora — mogą ukształtować prognozę silniej niż cała jego wiedza i doświadczenie.
Co do pierwszej — obiektywnej — ułomności każdej, a więc i tej prognozy, należy podkreślić, że zaprezentowane niżej rozumowanie opiera się na przedłużeniu stosunkowo świeżych, bo niespełna stuletnich tendencji, które ukształtowały ostatnią epokę w rozwoju naszej cywilizacji. Ponieważ dotychczasowe epoki trwały po kilkaset lat, można domniemywać, że również ta najnowsza powinna mieć przed sobą kilkusetletnią przyszłość. Kilkaset lat wydaje się okresem aż nadto długim, aby spodziewane zmiany stały się nieodwracalne — podobnie jak nieodwracalna stała się kiedyś rolnicza, a potem produkcyjna aktywność ludzkości. Dlatego krótsza perspektywa prognozy jest stosunkowo łatwa do obrony. W dalszym horyzoncie wywód nabiera charakteru bliższego wizji niż zwykłej ekstrapolacji, i należy go traktować raczej jako przykład niż jako zapowiedź dalszej ewolucji ludzkości. Antycypowany świat jawi się co prawda jako najbardziej prawdopodobny spośród wariantów dostępnych wyobraźni autora, ale nie przestaje być tylko możliwością — w odróżnieniu od wyniku prognozy krótkoterminowej, która zdaje się opisywać — obłożoną co prawda licznymi założeniami — konieczność.
Co do drugiej — subiektywnej — ułomności futurologicznej, uczciwość nakazuje zaprezentować pokrótce poznawczą postawę autora. Otóż jest on zaniepokojony obserwowanym kierunkiem rozwoju ludzkości, a uzyskane wyniki prognozy wydają mu się przerażające nie tylko, a nawet nie tyle w swym kształcie, co w rychłej nieuchronności. Wydaje się, że ludzkość wchodzi, a może już weszła w ostatnie lata, w których ma jeszcze jakiś wybór — dobry czy zły, realny czy utopijny, ale nadal intelektualnie możliwy. Za kilkadziesiąt lat próby uświadomienia sobie trendów, o których mówi ta praca, mogą być interesujące głównie dla historyków, jeśli kumulujące się przemiany staną się nieodwracalne.
Na użytek rozważań tej pracy przeprowadzono szereg roboczych prób modelowania, ale miało ono charakter wyłącznie pomocniczy i nie stanowiło ani celu, ani treści rozważań. Z tego punktu widzenia praca nie spełnia wymogu ścisłości naukowej, gdyż jej głównym narzędziem poznawczym były metody uważane zwykle za nieobiektywne, takie jak wyobraźnia, inspiracja lub intuicja. Mówiąc nawiasem, wszelkie poznanie, nawet pozornie zamykające się w modelu pozytywistycznym, więcej zawdzięcza intuicji i innym czynnikom subiektywnym, niż się to zwykło przyznawać. Gdyby nie owa mucha, której tor lotu zainspirował Kartezjusza, to — jakkolwiek predestynowany — nie sformułowałby on ani wtedy, ani takiej geometrii analitycznej, jaką znamy. Również gdyby nie mityczne jabłko, którego upadek miał olśnić Newtona, to zapewne nie odkryłby on swojej mechaniki albo odkryłby inną — wyrażoną w odmiennych pojęciach i obejmującą inne aspekty niekoniecznie tych samych zjawisk. Nawet pozornie obiektywne systemy scjentystyczne zawdzięczają wiele intuicji i olśnieniu, zresztą nie tylko wtedy, gdy powstają, ale w pewnym stopniu również wtedy, gdy są stosowane. Ktokolwiek posługiwał się zaawansowanymi technikami matematycznymi, ten wie, jaką rolę w ich opanowaniu i następnie stosowaniu odgrywa wyrobienie sobie intuicji i ukształtowanie specyficznej wyobraźni. Heurystyczność rozumowania, podobnie zresztą jak ścisłość, ani nie wyklucza prawdziwości wniosków, ani jej nie zapewnia.
Za najściślejszą i nawet wzorcową dziedzinę racjonalnej wiedzy często uznawana jest mechanika newtonowska. Warto jednak zauważyć, że nawet ten ideał determinizmu nie pozwala precyzyjnie rozwiązać trywialnego na pozór zagadnienia ruchu pojazdów kosmicznych. Nawet w pustej i martwej przestrzeni międzyplanetarnej, wystrzelone pod kontrolą najbardziej zaawansowanej technologii sondy muszą być wyposażane w silniki korygujące tor ruchu. Obecność tych silników oznacza ni mniej, ni więcej, tylko uznanie rozbieżności pomiędzy ruchem przewidywalnym teoretycznie, a realnym. Tym bardziej nieprecyzyjne muszą być przewidywania w mniej ścisłych dziedzinach wiedzy.
Należy wspomnieć o możliwych w przyszłości, a dziś trudnych do przewidzenia katastrofach, jakie wielokrotnie się już zdarzały. Nie można wykluczyć, że w dowolnym momencie przyszłości pojawią się klęski żywiołowe, epidemie lub wojny, ale także wielkie odkrycia, wynalazki czy nowe poglądy, które mogą gwałtownie i dramatycznie przeobrazić świat i skierować rozwój cywilizacji na całkiem nowe tory. Zjawiska takie, chociaż nie wszystkie, mogą podlegać prognozowaniu jakościowemu. Na przykład: znana z podręczników szkolnych teoria dryfu płyt kontynentalnych przekonująco wyjaśnia mechanizm powstawania trzęsień ziemi, ale nie pozwala przewidzieć momentu ich zaistnienia; za to niektóre skutki trzęsień ziemi są w ramach tej teorii dobrze przewidywalne. Pamiętając, że nie wszystkie katastrofy będą w stanie zaburzyć opisany rozwój, a niektóre mogą go nawet przyśpieszyć, trzeba zastrzec, że w zasadniczym wywodzie katastrofy nie będą uwzględniane.
Przemiany cywilizacyjne chyba nigdy nie były linearnym procesem o wyraźnie rozgraniczonych kolejnych okresach. Feudalizm gdzieniegdzie przetrwał do dwudziestego wieku, a cywilizacje podobne do europejskiego renesansu często poprzedzały go o tysiące lat. Różne zjawiska i różne prądy pojawiały się i zanikały w rozmaitych częściach świata, nawet wynalazki techniczne i społeczne były wielokrotnie odkrywane i zapominane. Nie można udowodnić, że europejskie następstwo epok jest w jakimkolwiek stopniu typowe, że było naturalnym objawem ogólnie obowiązującej ewolucji społecznej. Być może, gdyby nie rozmaite katastrofy, system lenny mógłby trwać i zadowalać ludzkość po dziś dzień? Autorowi nie jest znane żadne wiarygodne wyjaśnienie następstwa epok i nie próbuje zwiastować nowych czasów opartych na zjawiskach i procesach innych niż obserwowane obecnie. Niniejsza praca stanowi przede wszystkim studium i próbę prognozy rozwoju współczesnej epoki.
W wywodzie skoncentrowano się na przemianach ludzkich postaw, świadomości, dążeń, wizji świata oraz wizji innych ludzi, a także środowiska pracy i życia. Autor uważa, że gospodarcze, społeczne i polityczne aspekty rozwoju ludzkości, jeśli nawet nie będą bezpośrednio wynikać z wymienionych wyżej aspektów psychologicznych, to w najbliższej epoce pozostaną przez nie zdominowane. Pierwotność faktów psychospołecznych względem faktów technicznych i organizacyjnych jest zresztą w jakimś sensie oczywista, bo nawet jeśli przyjąć, że psychologię człowieka kształtuje jego techniczne i organizacyjne otoczenie, przecież nie przychodzi ono z zewnątrz, lecz jest w całości jego wytworem. Aby mogła zaistnieć psychologia ukształtowana przez miasto, wcześniej musi zaistnieć psychologia, w ramach której jest możliwe i wskazane zbudowanie miasta.
Rozstrzyganie pierwotności i wtórności zjawisk społecznych i historycznych jest zresztą zazwyczaj chybionym zajęciem. Struktury świata, a tym bardziej jego historii, bywają bardziej złożone od prostych związków przyczynowo-skutkowych i nawet jeśli są w istotnej warstwie przyczynowe, to być może w kategoriach, których w ogóle nie dostrzegamy. Bardziej uprawnione jest rozważanie współzależności zjawisk.
Co do przesłania, należy podkreślić, że autor nie proponuje w tej pracy konkretnej alternatywy dla przewidywanego rozwoju wydarzeń, lecz tylko zaprasza do rozmyślań nad możliwymi alternatywami i nad wyborem dalszej drogi. Wybór ten będzie z konieczności na tyle mądry i na tyle skuteczny, na ile pozwoli ułomna ludzka kondycja, ale autorowi wydaje się ważne, aby był to wybór świadomy.
Następne rozdziały, po ustaleniu metodologii pokażą, czym jest, a czym nie jest nasza epoka, którą nazwiemy News Dealem, jak również do czego będzie ona samorzutnie zmierzać. Przedstawiona tendencja rozwoju wydaje się raczej trudna do uniknięcia, chociaż uświadomienie sobie jej przyczyn może doprowadzić do mniej lub bardziej udanych prób zapobieżenia takiemu biegowi wydarzeń. Wydaje się jednak, że sama wiedza i sama determinacja niewiele tu pomogą. Przeciwdziałanie spodziewanej ewolucji zdaje się mieć szanse przede wszystkim w razie wystąpienia jakichś poważniejszych katastrof, które raczej trudno zaplanować czy choćby przewidzieć.
Wiedza ludzka oraz ludzkie umiejętności, przypadki i osiągnięcia nieustannie się zmieniały na przestrzeni dziejów. W okresach spokoju, kiedy stopniowo kumulowały się ludzkie doświadczenia, zmiany zachodziły spokojnie, w sposób ciągły i równowagowy. W okresach katastrof czy rewolucji zmiany traciły dotychczasową ciągłość i nabierały dramatyzmu właściwego niosącym je czasom. Rozwój wypadków niejednokrotnie zmieniał kierunek, a często powodował w pewnych dziedzinach swoiste nawroty. Nawet tak stabilne cywilizacje jak chińska, pomimo doktrynalnej równowagi i konserwatyzmu — stawały się z każdym pokoleniem nieco inne.
Współczesna cywilizacja europejska, o ile czymś istotnym różni się od swoich poprzedniczek, to przede wszystkim tym, że kilkaset lat temu trwale zaburzyła własną równowagę, a następnie w ustawicznej katastrofie i rewolucji osiągnęła pewien stan równowagi dynamicznej, w której stabilizują się nie cechy, lecz dynamika ich zmian.
Starożytni historycy przez całe tysiąclecia nie opisywali przemian historycznych we współczesnym rozumieniu, gdyż po prostu ich nie dostrzegali. Na pisane przez nich historie z konieczności składały się wyłącznie przypadki wielkich mężów. Do syntez i uogólnień brakowało im odpowiedniej perspektywy historycznej, a zapewne i pojęć. Świat, tak jak go rozumieli, był statyczny.
Podobnie historycy współcześni (jakichkolwiek czasów) opisują głównie uczynki sławnych mężów, zazwyczaj nie siląc się na historiozoficzną syntezę. Jest to w pewnym stopniu skutek asekuracji zrozumiałej przy opisywaniu współczesnych sobie ludzi lub ich bliskich poprzedników, jednak i odważni badacze własnych czasów rzadko dostrzegają zjawiska istotne dla cywilizacji. Dlaczego? Zapewne z powodu braku dystansu i perspektywy.
Jeśli cywilizacja jest statyczna, jutro będzie tak samo, jak dzisiaj i wczoraj, a jeśli kultura nasza raczej się zmienia, wciąż jednak w obrębie tych samych tendencji, to różnica między dniem wczorajszym, a dzisiejszym musi mieć podobną naturę i nawet skalę, jak różnica między dniem dzisiejszym, a jutrzejszym – o ile oczywiście właśnie dziś nie przytrafi się jakaś fundamentalna zmiana logiki dziejów. Zmiany takie zdarzają się jednak niesłychanie rzadko i na ogół teraźniejszość jest tylko subiektywnie wyjątkowym momentem na osi czasu. Brak tej świadomości sztucznie oddziela historię od futurologii, a często wytwarza zadufane przeświadczenie chyba wszystkich czasów, że aktualna wiedza jest już prawie zamkniętą księgą, że wiemy wszystko o świecie i ludziach, a następne pokolenia mogą tę wiedzę uporządkować, uzupełnić o nowe szczegóły, lecz przecież głównych jej tez nie zakwestionują. W ten sposób aktualna wiedza ulega antyhistorycznej absolutyzacji. Doskonałym przykładem takiego poglądu są praktyki dawnych medyków w zestawieniu z ich opiniami o wstecznych praktykach poprzedników. Dalsze uzupełnienie tej układanki o praktyki i opinie współczesnych lekarzy musi u roztropnego człowieka wywołać pełen dystansu uśmiech.
Aktualna wiedza musi być niedoskonała, i to fundamentalnie, a nie przez brak szczegółowych pomiarów czy obserwacji. Gdyby tak nie było, dzień dzisiejszy musiałby być ostatnim dniem rozwoju ludzkiej wiedzy. Czemu właśnie ten dzień, a nie którykolwiek inny? Ano, z powodu subiektywnego błędu obserwatora. Inny powód trudno byłoby znaleźć.
Rozważaniami podobnymi lub nawet identycznymi z przeprowadzonymi wyżej na temat cywilizacji i wiedzy ludzkiej można objąć prawie wszystkie ludzkie sprawy: doświadczenia, osiągnięcia i porażki, a nawet szeroko rozumianą kondycję ludzką. Ich przeszłość i przyszłość są tym samym czasem, myląco rozdzielonym przez teraźniejszą chwilowość opisu. Jest to jedno z najpoważniejszych obciążeń wszelkiej historiozoficznej refleksji, które jak optyczny zez rozdziela jednolity czas na dwa różne nie przystające do siebie półobrazy, wytwarzane wyłącznie przez ułomność obserwatora. Poważne rozważania muszą tymi samymi metodami opisywać i przeszłość, i przyszłość; w każdej historii musi być zapowiedź czasów przyszłych, a w każdej futurologii nawiązanie do historii.
Na użytek niniejszej pracy przyjęto następującą systematykę epok w rozwoju nowożytnej cywilizacji europejskiej: wieki ciemne (VI-IX/X w.), średniowiecze (X/XI-XIV w.), renesans (XIV-XVII w.), kapitalizm (XVII-XX w.), system współczesny, zwany News Deal (od XX w.). Podział taki dobrze oddaje tak przemiany w kulturze materialnej i gospodarce, jak w życiu społecznym i duchowym. Z punktu widzenia prowadzonego wywodu mnożenie epok byłoby zabiegiem niewiele wnoszącym i raczej sztucznym, zaś ich konsolidacja wiodłaby do zatarcia wyrazistości pewnych istotnych przemian.
Ponieważ przyjęta systematyka epok nie jest całkiem klasyczna, wypada podać elementarne definicje. Historycy kultury umieszczają po średniowieczu renesans, a po nim manieryzm, barok, oświecenie i kolejne okresy, zaś historycy gospodarki czasem w ogóle nie dostrzegają renesansu, włączając go do średniowiecza, po którym bezpośrednio umieszczają kapitalizm, który ma się rozciągać po dzisiejsze czasy. Na użytek naszego wywodu przyjęta zastała klasyfikacja najbliższa epokom historii gospodarczej, ale wprowadzono dwa istotne odstępstwa: wyodrębnienie renesansu, jako epoki pieniądza i handlu w gospodarce, oraz konstatacja końca kapitalizmu w XX wieku i związane z nią wyodrębnienie nowej epoki News Dealu.
Za wieki ciemne uznano okres zamętu, rozbicia większych struktur społecznych i zaniku większości zdobyczy cywilizacyjnych po upadku zachodniego cesarstwa rzymskiego. W okresie tym zanikały dawne organizacje terytorialne utrzymywane wcześniej w ramach pax romana, a tworzone nowe państwa ulegały szybkiemu rozpadowi, rzadko przeżywając swych założycieli. Świat był rozbity na wiele małych, samowystarczalnych wspólnot, oddzielonych znacznymi obszarami dzikiej przyrody. W kulturze duchowej wiek ciemny cechowała dość barbarzyńska, choć często już chrześcijańska religijność, a prymitywna gospodarka oparta była zarówno na zbieractwie, łupiestwie, jak i słabo zorganizowanym rolnictwie. Człowiek w tym okresie był zapewne zajęty głównie walką o przetrwanie. Prawdopodobne ideały tej epoki, takie jak bezpieczeństwo, sytość, prokreacja i potęga, były bardzo bliskie wartościom biologicznym.
Średniowiecze przyjęto klasycznie jako okres dominacji militarno-agrarnej organizacji coraz większych wspólnot w ramach systemu lennego. Życie duchowe tej epoki było całkowicie podporządkowane idei zbawienia duszy (w ramach religii chrześcijańskiej), a w gospodarce dominowało rolnictwo i względnie autonomiczne majątki lenne, w których skupiała się również większa część raczkującej jeszcze wytwórczości. Średniowiecze to nadal czas zamkniętych małych światów, samowystarczalnych i unikających komunikacji z otoczeniem. Rynek słabo rozwinięty i raczej towarowy. Ośrodki handlu stanowiły jarmarki i miasta. Okres ten cechowały ideały równowagi, powinności oraz łaski. Życie ludzkie było służbą wynagradzaną raczej w innym świecie. Stosunki społeczne i gospodarcze podlegały zasadom słuszności i sprawiedliwości. Średniowiecze zakończyła wielka epidemia dżumy zwanej czarną śmiercią, która wygubiła przeszło jedną trzecią ludności Europy. Apokaliptyczne doświadczenie tych, którzy przeżyli, wstrząsnęło duchowością i obyczajami, a w sferze gospodarczej, z przyczyny nagłego niedostatku siły roboczej, praca stała się towarem, zaś inwencja podnosząca jej wydajność przestała być hamowana. Oswobodzenie inwencji i wynikające z osłabienia szeroko rozumianej władzy przyzwolenie na zmiany, okazało się wkrótce bardzo brzemienne w skutkach.
Renesans przestawia się zwykle jako okres odkrywania i przyswajania przez chrześcijańską społeczność Europy duchowych, estetycznych i technicznych zdobyczy cywilizacji antycznej. W prezentowanym obrazie tej epoki dominuje eksplozja sztuk pięknych, literatury i filozofii oraz postępująca urbanizacja. Na nasz użytek należy uwypuklić znakomity rozwój handlu, teraz już pieniężnego, wielkie odkrycia geograficzne, szerokie wykorzystanie zegara i zmianę pojęcia czasu, a także wprowadzenie druku i upowszechnienie reformacji. Miasta wyzwalały się z średniowiecznego zastoju, a majątki lenne zostały wciągnięte w społeczny podział pracy oparty na pieniądzu, w następstwie czego zaczęły się ekonomizować i racjonalizować wewnętrznie. Praca oddzieliła się od reszty życia ludzkiego. Panowie feudalni tracili suwerenność, a monarchie absolutne zaczęły tworzyć państwa terytorialne o coraz bardziej spójnych i rozrastających się obszarach. Ceny i płace wciąż podlegały drobiazgowym regulacjom, ale między obszarami o różnych jurysdykcjach, regulacje te działały słabo lub wcale; tam panował wolny rynek. Rosnąca wydajność upraw spowodowała przepływ siły roboczej do rozwijających się dziedzin wytwórczości, transportu i usług. Autorytet religii pozostawał silny, lecz instytucje religijne były coraz mniej szanowane. Ideałem epoki była z jednej strony wielkość ducha, a z drugiej bogactwo materialne. Coraz silniej zaznaczał się indywidualizm, przejawiający się w chciwości, niezależności i odrzuceniu autorytetów.
Kapitalizmem nazwano okres gwałtownego rozwoju i późniejszej dominacji produkcji towarowej, w którym państwa znosiły dawne monopole oraz powstrzymywały się od sterowania rynkiem. Dzięki temu okres kapitalizmu cechuje swoboda gospodarcza kapitalisty oraz zdanie się państw na samoregulację rynku (zasada “niewidzialnej ręki”). Powstają państwa narodowe, a w większości krajów rozwiniętych ostatecznie upada porządek lenny. Rośnie wszelka produkcja i systematycznie mechanizuje się. Wzrost wydajności rolnictwa stwarza olbrzymie nadwyżki siły roboczej, absorbowanej przez handel, przemysł i eksplorację dalekich ziem. Pojawia się biurokracja. W sferze duchowej zaczyna dominować racjonalizm oraz paradygmat eksperymentu i postępu. Całkowicie znika kontrola i zorganizowana selekcja innowacji oraz odkryć. Pojawia się nowożytna nauka. Następuje rozpad wiedzy na autonomiczne dziedziny, coraz częściej i szerzej podporządkowywane tak zwanej metodzie naukowej. Osłabieniu ulega religia, zanika wiele dziedzin wiedzy i umiejętności nie mieszczących się w paradygmacie nauki. Ideałem staje się produkcja i przeobrażanie świata, a także racjonalizm oraz innowacja.
Kapitalizm skończył się w pierwszej połowie XX wieku, kiedy to rozwinięte państwa powróciły do praktyki regulowania gospodarki, a kapitał zdepersonalizował się i stracił dotychczasową wiodącą pozycję. Nastał nowy okres w rozwoju ludzkości, który swym charakterem wyraźnie nawiązuje do europejskiego socjalizmu i amerykańskiego New Dealu. Z uwagi na decydującą rolę różnorodnych postaci informacji oraz nowinek, okres ten nazwiemy News Dealem. Szczegółową analizę okresu zawiera rozdział 8, tutaj tylko nadmieniamy, że w News Dealu zanika indywidualizm, niezależność oraz kreatywność ludzi, traci wartość ich praca, twórczość i wrażliwość. Zamiera religijność, a ideał bogactwa zostaje wyparty przez ideały konsumpcji. Nauka i kapitalizm łączą się coraz ściślej, wskutek czego zanikają badania podstawowe. Rozrastająca się biurokracja państwowa i korporacyjna etatyzuje i kontroluje coraz więcej dziedzin aktywności indywidualnej i grupowej. Rośnie konsumpcja zbiorowa. Pojawia się produkcja masowa i rozwija konsumeryzm. Rozdyma się obszar bezrobocia i wypoczynku. Powstaje i stale się rozszerza hedonistyczna kultura czasu wolnego. Większość ludzi staje się klientami państwa, a kierowane ku niemu oczekiwania coraz mniej uwzględniają możliwości techniczne i finansowe. Mimo to państwa nie upadają, a kolejne - wydawałoby się nieuniknione - katastrofy jakoś “przechodzą bokiem”, czy to dzięki autentycznym odkryciom i wynalazkom, czy wskutek rozwiązań pozornych, które w zasadzie powinny pogarszać sytuację, a jednak tego nie czynią. Jakby na przekór rachunkom ekonomicznym oraz uczonym prognozom — współczesne państwa i społeczeństwa mają się całkiem dobrze. Chociaż ich błogostan może przywodzić na myśl sytość rolnika po zjedzeniu całego ziarna na zasiew, to lata mijają, a rolnik wciąż syty. Trudno znaleźć racjonalne wyjaśnienia tego ciągu szczęśliwych wypadków, spotykających ludzkość w ostatnich dziesiątkach lat; chciałoby się stwierdzić, że nasz dobrobyt zawdzięczamy w tej samej mierze pracy pokoleń, co sile własnego optymizmu oraz ignorancji pozwalającej na błogą nieświadomość nieustannych zagrożeń, które choć pozornie obiektywne, po zignorowaniu — rozpływają się jak mara.
W biologii ewolucyjnej można spotkać interesujący i bardzo inspirujący pogląd, że ontogeneza powtarza filogenezę, czyli że rozwój płodowy organizmu przebiega przez stadia zbliżone do tych, jakie przebywał w drodze ewolucji jego gatunek. Oczywiście ani nie wszystkie stadia, ani nie dokładnie, płód raczej staje się podobny do zarodków coraz to bliższych przodków - tych, którzy wnieśli istotny wkład w rozwój gatunku.
Czy nie podobnie może być z ewolucją całej cywilizacji (kultury), której główne fazy powtarza w swym rozwoju każdy jej uczestnik? Czy w naszej kulturze człowiek nie przechodzi faz: ukształtowanej przez biologię (pierwszy rok), przez powinność (kolejne dwa-trzy lata), przez ambicję (następne cztery-pięć lat), przez innowację (dalsze osiem-dziesięć lat), przez konsumpcję (kolejne kilkanaście lat), a na końcu — resztę życia, która może być przeróżna, choć w najdojrzalszej formie zdaje się być ukształtowana przez wrażliwość i kontemplację. Mimo płynnych i umownych granic kolejnych faz rozwoju osobniczego, warto odnotować, że przyjmują one coraz dłuższe (w przybliżeniu podwajające się) liczby lat. Znaczy to, że przebycie kolejnych faz zajmuje coraz więcej czasu, a pozostawanie w tych fazach staje się coraz łatwiejsze i coraz bardziej stabilizowane przez otoczenie.
Oczywiście określone wyżej etapy rozwoju są pewnym uproszczeniem: początkowo zaburza je dojrzewanie seksualne, nie mające żadnych analogii z socjogenezą, a pod koniec życia schyłkowe pomieszanie, a może nawet regres do wcześniejszych faz. Modelowo rzecz biorąc, w rozwoju kulturowym człowieka pojawiają się etapy uderzająco podobne do wyróżnionych w rozwoju kultury. Czasem porządek ulega zmianie, a rozwój pewnych ludzi zatrzymaniu w jednej z wczesnych faz, jednak analogia zdaje się zdumiewająco ścisła.
Ewolucja kultury jest zjawiskiem odmiennym i słabo zależnym od rozwoju biologicznego, ale mimo to wciąż jest ewolucją. W socjogenezie uczestniczą nie geny — wzorce biologiczne, lecz poglądy, mody, idee i inne wzorce kulturowe, podlegają one jednak selekcji, konkurencji i innym mechanizmom znanym z teorii ewolucji, tyle że są inaczej przekazywane i dziedziczą je nie potomkowie biologiczni, ale następcy kulturowi, którzy dany wzorzec przejmują. Ważną różnicą jest też to, że wzorce kulturowe mogą być i najczęściej są przekazywane wybiórczo — człowiek inspiruje innych nie całą swoją kulturą, lecz często jednym zdaniem lub poglądem, niekoniecznie spójnym z resztą jego osobniczej kultury.
Dzieci naszych czasów są kolejno ludźmi wieków ciemnych i średniowiecza, w młodzieży naszych czasów odżywa renesans, a później kapitalizm, a w dorosłych — nasze czasy i zapewne czasy następne. “Małe” kultury indywidualnych ludzi podlegają swoistej hodowli lub, jak kto woli, uprawie. Wykonują ją przede wszystkim rodziny, szkoły i media, powodujące, że społeczeństwa składają się ze względnie wyrównanych modeli osobniczych postaw oraz “małych” kultur pojedynczych ludzi. Z tą wyrównaną populacją typowych indywidualnych kultur współistnieją jednak kultury różnorako odmienne, rozwinięte inaczej. Czasem kultury “małe” bywają swoistymi alternatywami, zupełnie nietypowymi dla głównej linii rozwoju historycznego, a czasem mogą zapowiadać w różnych wariantach możliwości dalszego rozwoju kultury “dużej”.
W każdym gatunku występuje zróżnicowana pula genowa - różne osobniki noszą rozmaite mutacje. Jedne letalne, inne nieistotne, ale poprzez odmienność stanowiące alternatywę dla dotychczasowego genotypu. W nieustannej grze prokreacji i konkurencji wyłania się zwycięzca, który może zapoczątkować nowy gatunek. Podobnie w rozwoju kultury — niektórzy jak gdyby antycypują swoją “małą” kulturą możliwe następne fazy kultury powszechnej. Oczywiście istnieje cała gama wariantów wyboru i dopiero wielka gra społeczna wyłania model kultury przyszłości. W każdym pokoleniu żyją zarówno ludzie, którzy zatrzymali się na wczesnych stadiach rozwoju, jak i prekursorzy następnej epoki.
Gdzie szukać dziś tych prekursorów? Jeśli założymy model rozwoju ludzkości bez większych katastrof, kolejne epoki winny układać się we względnie konsekwentny szereg. Następna epoka powinna zatem być najlepiej antycypowana przez tych, którzy przeszli przez fazę epoki ostatniej, czyli zapewne przez ideały czasów News Dealu. Wydaje się, że są nimi gwiazdy kultury masowej i “stachanowcy konsumeryzmu”. Jak kształtują się ich życiorysy, zwłaszcza tych spośród nich, którzy wyrastają z przymusu olśniewania tłumów lub ponadludzkiej konsumpcji? Co stanowi treść ich dalszego (chciałoby się rzec następnego) życia, kiedy wychodzą z formacji właściwej czasom News Dealu? Wydaje się, że na ogół dekadencja, alkohol, narkotyki i inne używki, eskapizm nawet samobójczy, mistycyzm, kliniczne neurozy, a ostatnio wirtualne światy. Wśród tych postaw należałoby szukać naszej przyszłości, zwłaszcza wśród tych, które są zaraźliwe i osiągalne w skali powszechnej.
Dekadencja, alkoholizm, narkomania, skłonności samobójcze lub neurotyczność — wróżyłyby schyłek naszej kultury. Pierwiastków rozwojowych można więc poszukiwać tylko w mistycyzmie oraz aktywności wirtualnej. Z tworzywa jednej z tych postaw może powstać nowa era. A może z obu? Sam mistycyzm mógłby nadmiernie ograniczać konkurencyjność nowej cywilizacji w otoczeniu innych kultur. Sam świat wirtualny mógłby nie dostarczać dostatecznych podniet do walki z otoczeniem. Mistycyzm w świecie wirtualnym może zaowocować postawą dostatecznie skuteczną i zdolną — poprzez technosferę — nawet do eksterminacji pozostałych kultur. Środowisko takich postaw może ukształtować dojrzałą postać News Dealu, którą nieco przewrotnie, choć świadomi wszelkich nasuwających się skojarzeń, nazwiemy News Agem.
futurolog, członek Komitetu Prognoz PAN, autor kilku książek, stukilkudziesięciu artykułów.
Publikacje Marka Chlebusia w DI będzie można śledzić pod tagiem "cyberewolucja"
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*