Przyjemność oglądania walki Mayweather vs Pacquiao sporo niektórych kosztowała, a inni obejrzeli ją za darmo dzięki aplikacji Periscope. Teraz jedni mówią o nowej formie piractwa, inni o nowym zjawisku społecznym.
reklama
Walka Mayweather vs Pacquiao to była jedna z tych walk, którą określano mianem "walki stulecia". Wielkie wydarzenie sportowe, oczekiwane od dawna i oczywiście związane z ogromnymi pieniędzmi. Ceny biletów liczono w tysiącach dolarów. Za obejrzenie walki w domu (pay-per-view) trzeba było zapłacić 90-100 dolarów. Ceny za możliwość wyświetlania transmisji w lokalach były też odpowiednio wysokie.
Przy tego typu wydarzeniu należało spodziewać się jakichś form piractwa. Jeszcze przed walką posiadacze praw do transmisji pozwali operatorów stron internetowych, które zapowiadały udostępnienie transmisji. Był to ciekawy przykład pozwu za naruszenie, które jeszcze nie nastąpiło.
Kiedy już doszło do walki, rzeczywiście wielu ludzi skorzystało z nieautoryzowanego i bezpłatnego dostępu do transmisji. Trzeba jednak podkreślić, że głównym narzędziem "piractwa" nie były w tym przypadku strony oferujące nielegalny streaming. Ludzie używali aplikacji takich, jak Periscope lub Meerkat.
Obydwie wspomniane aplikacje umożliwiają przesyłanie strumienia wideo na żywo. Można udostępniać strumień publicznie lub wybranym użytkownikom. Co istotne, Periscope umożliwia ludziom wysyłanie "serduszek", co stanowi formę wyrażenia wdzięczności za udostępniony strumień.
Łatwo się domyślić, w jaki sposób Periscope oraz Meerkat posłużyły do udostępniania transmisji walki. Ludzie po prostu wycelowali w telewizory obiektywy kamer w smartfonach, aby przekazywać innym obraz transmisji. Jakość oczywiście pozostawiała wiele do życzenia, ale jednak można było obejrzeć walkę z darmo. W tym miejscu należałoby dodać, że operatorzy kablowi mieli problemy techniczne, co odbiło się na osobach płacących za dostęp do walki. W dniu walki na Twitterze dało się zobaczyć dwa rodzaje wpisów - chwalące Periscope oraz potępiające dostawców płatnych usług.
Oczywiście Periscope nie mógł sobie pozwolić na otwarte wspieranie piractwa. Wykryte "pirackie" strumienie wideo były blokowane. Nie ograniczało to możliwości darmowego oglądania, bo ludzie po prostu przeskakiwali z jednego strumienia na inny. Było to niewygodne, ale nadal darmowe. Prawdopodobieństwo zablokowania strumienia zwiększało się, kiedy widzowie przesyłali wiele wspomnianych serduszek. Dlatego osoby oglądające dany strumień sugerowały innym, by odpuściły sobie serduszka. Zjawisko to odnotowała Christina Warren z Mashable.
Nawet wspomniana Christina Warren przyznała otwarcie, że oglądała tę walkę przez Periscope. Jej zdaniem był to cyfrowy odpowiednik oglądania walki u znajomych. To zjawisko wykraczało poza samo udostępnienie pirackiej transmisji. To było zjawisko społeczne, polegające na dzieleniu się treścią i nie tylko. Wielu ludzi pokazywało w swoich strumieniach, jak reagują na walkę osoby oglądające wraz z nimi. Poza tym - jak zauważa Warren - osoby korzystające z dostępu przez Periscope prawdopodobnie nigdy nie zapłaciłyby 90-100 dolarów za płatny dostęp. Można w tym przypadku dyskutować o tym, czy posiadacze praw do transmisji utracili jakieś przychody.
Ciekawa była reakcja szefa Twittera Dicka Costolo (Periscope jest w rękach Twittera). Powinien on chyba wyrazić żal z powodu naruszeń praw autorskich, a jednak zrobił coś innego. Na Twitterze ogłosić, że Periscope był zwycięzcą... a jak wygrał i gdzie, to już wszyscy wiedzą.
And the winner is... @periscopeco
— dick costolo (@dickc) May 3, 2015
Przedstawiciele firm zaangażowanych w transmisję (Showtime i HBO) nie chcieli od razu komentować sprawy. Bloomberg dowiedział się od własnych źródeł, że firmy te zwracały się do dostawców usług takich jak Periscope z prośbą o usuwanie "pirackich" strumieni. Wiemy, że ta prośba była w pewnym stopniu realizowana. Trudno jednak powiedzieć, czy usługodawcy dawali z siebie wszystko.
Walka Mayweather vs Pacquiao niewątpliwie przyczyni się do dyskusji na temat nowych form piractwa. Prędzej czy później zaczną padać pytania o możliwości zwalczania tego zjawiska na gruncie prawnym. To zwalczanie może się opierać na występowaniu przeciwko e-usługodawcom albo przeciwko użytkownikom. Z pewnością po raz kolejny podniesiona zostanie kwestia odpowiedzialności pośredników za przekaz. Zauważmy, że obecnie w Unii Europejskiej bierze się pod uwagę zwiększenie odpowiedzialności e-usługodawców, a przemysł muzyczny otwarcie tego żąda. Najwyraźniej otwiera się nowy rozdział zarówno w temacie piractwa, jak i walki z nim.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|