Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Przemysł muzyczny traci, bo prawo pobłaża takim usługom jak YouTube - twierdzi IFPI

22-04-2015, 15:19

Już nie tylko piractwo, ale także zbyt łagodne prawo autorskie szkodzi przychodom przemysłu muzycznego - uważa Frances Moore, szefowa IFPI, która komentowała raporty dotyczące coraz lepszych przychodów z cyfrowych usług muzycznych. Zdaniem Moore konieczne jest takie prawo, które zwiększy odpowiedzialność po stronie cyfrowych platform.

robot sprzątający

reklama


Dziennik Internautów co rok uważnie przygląda się raportom dotyczącym rynku muzycznego, które są publikowane przez Międzynarodową Federację Przemysłu Fonograficznego (IFPI). Nie inaczej jest w tym roku. IFPI wypuściła raporty dotyczące ogólnej kondycji rynku muzycznego, a także raport dotyczący muzyki cyfrowej.

Nie mamy zamiaru opisywać całych raportów, natomiast zwrócimy uwagę na podstawowe ustalenia oraz ciekawy komentarz ze strony IFPI.

Raporty IFPI mówią, że cały przemysł muzyczny zanotował nieznaczny spadek przychodów (0,4%), więc praktycznie można uznać, że ten rynek stoi w miejscu.

Jeśli chodzi o przychody z usług cyfrowych, to wzrosły one o 6,9% do poziomu 6,9 mld dolarów i stanowią już 46% globalnej sprzedaży muzyki. Szczególnie wyraźne wzrosty zanotowały usługi streamingowe. Te same trendy obserwowano wcześniej w Polsce i w innych krajach. Streaming pozwala zarabiać. Świetnie, ale... jest jedno "ale"...

Problem "różnicy wartości" wg IFPI

Przemysł muzyczny dostrzega skazę na nowych sukcesach, a ta skaza jest określana jako "różnica wartości" (ang. the value gap). Zdaniem przemysłu muzycznego istnienie tej luki wynika z dziurawego prawa autorskiego, które po prostu zbyt łagodnie traktuje takie platformy, jak np. YouTube. 

Jako dowód na istnienie "różnicy wartości" IFPI podaje następujący przykład. Serwisy streamingowe, jak Spotify czy Deezer, mają 41 mln płacących klientów, a jednak przyniosły 1,6 mld USD przychodu. Tymczasem sam YouTube twierdzi, że posiada miliard unikalnych użytkowników, a mimo to łączne światowe przychody wygenerowane przez platformy takie jak YouTube wyniosły w 2014 r. jedynie 641 mln.

IFPI: Prawo jest dziurawe

- Platformy takie jak Daily Motion czy YouTube wykorzystują wyjątki w prawach autorskich, które zwyczajnie nie powinny się do nich stosować. Prawa zostały zaprojektowane, by wyłączyć z odpowiedzialności pasywne firmy hostingowe we wczesnych czasach internetu - tak zwane "bezpieczne przystanie" (ang. safe harbours) nigdy nie powinny pozwalać na zwolnienie aktywnych cyfrowych serwisów muzycznych z konieczności uczciwego negocjowania licencji z posiadaczami praw. Powinno się wyjaśnić zasady stosowania "bezpiecznych przystani", by było jasne, że serwisy dystrybuujące i zarabiające na muzyce  nie mają prawa z nich korzystać - mówiła szefowa IFPI Frances Moore.

Powyższe słowa wyglądają niewinnie, ale rozumiem, że Frances Moore proponuje, by zmienić zasady myślenia o odpowiedzialności za treść opublikowaną w internecie z naruszeniem prawa (autorskiego). Wspomnianą "bezpieczną przystanią" jest zasada notice and takedown. Dzięki niej serwisy takie jak YouTube nie odpowiadają za treści publikowane przez użytkowników, dopóki te treści nie będą wskazane jako nielegalne w ramach tzw. wiarygodnego zgłoszenia.

Jeśli ten mechanizm zostanie porzucony (chyba tego chce Moore), YouTube będzie mógł odpowiedzieć za to, że jakiś użytkownik wrzucił do serwisu nagranie z piosenką bez pozwolenia. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, gdy ta piosenka nagrała się w tle, np. ktoś filmował miasto i uchwycił fragment grany przez ulicznego muzyka. Czy YouTube ma za to odpowiedzieć? Brzmi to zabawnie, ale posiadacze praw autorskich potrafią nadmiernie zgłaszać utwory jako naruszenia. Oczywiście na YouTube nierzadko zdarzają się zwykłe, zamierzone naruszenia, ale posiadacze praw autorskich mają pewne narzędzia do walki z nimi.

Sonda
Co trzeba zrobić, aby prawo autorskie było lepsze?
  • złagodzić je dla użytkowników
  • zaostrzyć je
  • trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

YouTube i Spotify - naprawdę to samo?

Już sama propozycja zaostrzania prawa autorskiego w zakresie wyłączeń odpowiedzialności wydaje się kontrowersyjna. Zastanówmy się jeszcze nad tym, czy podawane przez IFPI argumenty są słuszne. To prawda, że YouTube ma miliard użytkowników miesięcznie, ale nie są to użytkownicy eksploatujący wyłącznie nagrania muzyczne. W ogóle porównywanie YouTube do Spotify nie wydaje się całkiem rozsądne. IFPI traktuje te dwie usługi jako równoważne usługi muzyczne, ale to błąd. W jednym przypadku mamy abonamentową usługę muzyczną, w drugim społecznościową usługę wideo. 

Zastanawiam się jeszcze, czy oświadczenia IFPI o lukach w prawie autorskim nie stanowią wizerunkowego przygotowania do reformy praw autorskich w UE?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Zielonym do góry



Ostatnie artykuły:







fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik