Czy w ramach walki z pedofilią należy pozwolić na blokowanie stron WWW? Na to pytanie polscy politycy wciąż nie mają jasnej odpowiedzi. Na poziomie europejskim dyskusja również się toczy. Z informacji jakie otrzymał DI wynika, że jest szansa na to, aby blokowanie nie było dla państw UE obowiązkowe.
reklama
Temat blokowania stron WWW w kontekście walki z pedofilią pojawiał się nie raz na łamach Dziennika Internautów. Przypomnijmy to. Koniecznością walki z pornografią dziecięca uzasadniano pomysł wprowadzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. Pomysł ostatecznie upadł i wydawało się, że polski rząd jest przeciwny cenzurze internetu, nawet dla szczytnych celów. Potem jednak ten rząd poparł blokowanie na szczeblu europejskim.
Pedofilia miała się również stać pretekstem do monitorowania wyszukiwarek, przy czym bardzo kontrowersyjny był sposób poszukiwania wsparcia europosłów dla tego rozwiązania. We Francji parlament przyjął ustawę LOPPSI, która przewiduje cenzurę w imię walki z pedofilią.
Warto wiedzieć, dlaczego temat blokowania stron wzbudza kontrowersje. Politycy popierający to rozwiązanie uważają, że problem jest mało skomplikowany - skoro mamy materiały pedofilskie w internecie to zablokujmy je i będzie spokój. Proste?
To niekoniecznie tak proste. Po drugiej stronie sporu stają obrońcy praw obywatelskich, wolności słowa i nawet niektórzy obrońcy krzywdzonych dzieci. Zwracają oni uwagę na to, że cenzura nie jest rozwiązaniem problemu. Skoro pedofile są groźnymi przestępcami to należy ich ścigać i karać, a nie tylko usuwać z sieci efekty ich niewątpliwie nikczemnej działalności.
Poza tym każda cenzura jest niebezpieczna. Zawsze istnieje ryzyko, że dojdzie do zablokowania niewinnych stron. To się już stało w USA - zob. Rząd USA zablokował tysiące stron "przez pomyłkę". Raz stworzona infrastruktura cenzurująca może służyć do różnych rzeczy. Zawsze można powiedzieć, że skoro cenzura sprawdziła się w walce z pedoflią, to można ją teraz zastosować do walki z naruszeniami praw autorskich albo z osobami ujawniającymi poufne dane.
Co teraz dzieje się w temacie blokowania stron WWW? Zacznijmy od Polski. Donald Tusk wydawał się najpierw zwolennikiem blokowania, ale ostatnio przyznał, że problem jest trudny i nie ma wyraźnego stanowiska rządu. Potem Michał Boni przyznał, że blokowanie stron to jeden z "ostrych" problemów, ale stanowiska dalej nie ma.
Przedwczoraj Fundacja Panoptykon poinformowała, iż Minister Boni zaprosił ją i przedstawiciela Komisji Europejskiej do merytorycznej debaty na temat „blokować czy nie blokować". Oto co na ten temat pisze fundacja:
Do pierwszej odsłony debaty doszło 27 czerwca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W czasie trzygodzinnego spotkania wymieniliśmy się poglądami, w zasadzie od dawna znanymi. (...) Liczyliśmy na uzasadnienie proponowanej polityki, a przede wszystkim na przeprowadzenie od dawna oczekiwanego „testu proporcjonalności”. (...) Komisja nie powinna proponować blokowania stron internetowych, jeśli nie jest w stanie udowodnić – za pomocą obiektywnie weryfikowalnych danych – że jest to środek konieczny i proporcjonalny do realizowanego celu.
Tym celem jest nie abstrakcyjna „walka z pedofilią”, ale rozwiązanie konkretnej kwestii: co zrobić z pewnym odsetkiem stron internetowych z nielegalnymi treściami, których usuwanie zajmuje więcej czasu, niż byśmy sobie życzyli (powyżej 14 dni). Niestety, takiego testu przedstawiciel Komisji nie przeprowadził.
(...)
Dlatego domagamy się od Komisji podjęcia wyzwania i ujawnienia szczegółowych danych na temat ilości zgłoszeń, jakie przyjmują finansowane ze środków Komisji punkty kontaktowe w całej Europie, skuteczności blokowania (na podstawie doświadczeń krajów, które je stosują) i jego wpływu na ograniczenie ilości tzw. przypadkowych wejść na strony z nielegalnymi treściami.
Panoptykon przytacza dane organizacji zrzeszonych w sieci INHOPE, które przeanalizowały ponad 24 tys. zgłoszeń dotyczących materiałów przedstawiających wykorzystywanie seksualne dzieci. INHOPE niestety nie podaje w ilu procentach te zgłoszenia było uznawane za zasadne. Na podstawie danych pochodzących z największej organizacji zrzeszonej w tej sieci, Inter dają szanse na wypracowanie rozsądnych rozwiązań. net Watch Foundation, można przyjąć, że jest to niewielki procent. Liczba ostatecznie zablokowanych domen w Wielkiej Brytanii spadła, w ciągu 5 lat, z 3000 do 1500 – i ta tendencja się utrzymuje. Tymczasem w świecie internetu mamy 200 mln domen.
Ponadto z danych INHOPE wynika, że usuwanie stron zwierających obrazy seksualnego wykorzystywania dzieci przebiega coraz sprawniej (średnio 2,3 dnia) a jednocześnie zaznacza się wyraźny trend do przenoszenia nielegalnych treści ze stron WWW do podziemia internetowego oraz innych lokalizacji, których nie da się skutecznie zablokować (np. maszyny zombie czy sieci P2P).
Oprócz dyskusji w Polsce jest jeszcze dyskusja na poziomie europejskim. Wiadomo, że prezydencja Węgierska prowadzi nieformalne konsultacje związane z projektem dyrektywy o zwalczaniu seksualnego wykorzystywania dzieci. Na 29 czerwca zaplanowane było posiedzenie Komitetu Stałych Przedstawicieli (Coreper II), które miało umożliwić osiągnięcie kompromisu z Parlamentem Europejskim. Prezydencja Węgierska miała proponować, aby mechanizm blokowania stron z pornografią dziecięcą miał charakter fakultatywny, czyli w gestii państw członkowskich miała pozostać decyzja o jego wprowadzeniu.
Dziennik Internautów dowiedział się od przedstawicieli Fundacji Panoptykon, że to kompromisowe rozwiązanie zostało wczoraj przyjęte przez Komitet. Wygląda więc na to, że liczne dyskusje przynoszą jakieś rezultaty.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|