...co jednak nie oznacza, że możesz spać spokojnie, a Twoje hasło nie zostało wykradzione. Wyjaśniamy, jak mogło dojść do wycieku i gdzie sprawdzić, czy nasze dane nie znajdują się na liście ujawnionych.
reklama
Runiet (ros. Рунет), czyli rosyjskojęzyczny internet, od kilku dni huczy od doniesień na temat wycieku loginów i haseł z kilku serwisów udostępniających usługi pocztowe. Jeszcze w sobotę - 6 września - na forum Bitcoin Security pojawiła się lista zawierająca dane dostępowe do 1 261 809 kont założonych w serwisie Yandex (ros. Яндекс), który na rosyjskim rynku wyszukiwarek od lat prześciga Google. Dwa dni później ta sama osoba - podpisująca się jako tvskit - udostępniła do pobrania archiwum .7z z hasłami do 4 664 478 skrzynek w serwisie Mail.ru.
Wisienką na torcie okazał się wątek założony wczoraj przed północą, którego autor zapewnił, że jest w posiadaniu 4 929 090 haseł do kont w Gmailu, co wywołało zrozumiałe zainteresowanie także zagranicznych mediów. W Polsce jako pierwsi przyjrzeli się sprawie Zaufana Trzecia Strona i Niebezpiecznik, niezależnie od siebie dochodząc do wniosku, że wycieki te nie są wynikiem włamania na serwery wspomnianych usługodawców.
Scenariuszy mogło być kilka. Według Niebezpiecznika część danych dostępowych mogła zostać pozyskana w wyniku phishingu, np. podczas prób zalogowania się użytkowników na fałszywych stronach przypominających do złudzenia oryginalne. Dużo haseł mogło zostać skradzionych przez szkodliwe oprogramowanie zainstalowane w systemach ofiar - istnieje mnóstwo sposobów na jego skuteczne rozpowszechnianie (np. całkiem niedawno wielu Polaków otrzymało e-maile zawierające rzekomo faktury od operatorów, takich jak Vectra, UPC czy Netia, które okazały się złośliwymi aplikacjami).
Zgromadzenie aż tylu haseł było na pewno procesem długofalowym, trwającym miesiące, a nawet lata. Niewykluczone, że część pochodzi z ataków na słabo zabezpieczone fora internetowe. Mimo ostrzeżeń ekspertów wciąż wielu użytkowników korzysta z tych samych haseł w kilku różnych serwisach - włamywacze bez problemu mogli sprawdzić, czy hasła używane przez poszczególne osoby w zhackowanym serwisie pasują również do ich skrzynek pocztowych.
Co ciekawe, użytkownik forum Bitcoin Security pierwotnie udostępnił plik wyłącznie z adresami e-mail. Na dowód, że posiada też hasła, opublikował tylko poniższy zrzutu ekranu:
Pełna baza wypłynęła do sieci dopiero po kilkunastu godzinach od założenia wątku. Nieco szybciej pojawiła się strona isleaked.com umożliwiająca sprawdzenie, czy nasz adres e-mail znajduje się na liście skradzionych. Uwaga! Nie zachęcam do tego. Twórcy strony zapewniają, że nie przechowują wpisywanych adresów ani logów, co jednak nie musi być prawdą - formularz może zostać w każdej chwili zmodyfikowany, a zebrane z jego pomocą dane mogą trafić do rąk spamerów.
Wszystkim użytkownikom Gmaila - niezależnie od tego, czy zdecydują się skorzystać z powyższej strony i znajdą swoje konto na liście, czy też nie - radzę profilaktycznie zmienić hasło, w szczególności jeśli dawno tego nie robili albo używali takiego samego hasła w kilku serwisach. Przedtem warto sprawdzić filtry w Gmailu pod kątem takich, które przekazują e-maile do innych skrzynek (jeśli zobaczycie wśród nich te, które do Was nie należą, natychmiast usuńcie). Dobrym pomysłem będzie również włączenie dwuskładnikowego uwierzytelniania.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|