Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

W ubiegłym tygodniu firma Google ogłosiła, że wszyscy jej pracownicy od 1 stycznia 2011 r. otrzymają podwyżkę pensji o 10 procent. Jest to informacja dziwna, biorąc pod uwagę wcześniejsze doniesienia o cięciach kosztów w firmie, gdzie oprócz redukcji etatów i anulowania projektów ograniczono pracownikom nawet dostęp do słynnej stołówki z darmowym jedzeniem. Podwyżka będzie kosztowała firmę 1 mld dolarów rocznie, ale niektóre media donoszą, że nie chodzi wcale o wynagrodzenie załogi za ciężką pracę, lecz o zatrzymanie procesu przechodzenia pracowników do konkurencyjnych firm.

Kilka tygodni wcześniej Google opuściły trzy ważne osoby: Chad Hurley (współzałożyciel Youtube), Omar Hamouri (współzałożyciel AdMob) i Lars Rasmussen (współtwórca Google Maps i Google Wave). Taka informacja nie wpływa dobrze na morale pracowników, zwłaszcza że Lars Rasmussen odszedł z Google tuż po anulowaniu przez firmę jego projektu, jakim była usługa Wave. Facebook (w którym co piąta osoba to były pracownik Google) płaci znacznie lepiej i oferuje o wiele ciekawszą pracę niż Google, gdzie większość projektów po latach pracy zostaje albo anulowana, albo uruchomiona jako podrzędna usługa. Jest też druga strona medalu. Firma Google doszła do punktu, w którym następuje wyhamowanie typowe dla wszystkich gigantów z branży IT.

Google zatrudnia tysiące programistów, oprócz tego posiada liczne patenty na rozwiązania informatyczne i wykupuje mniejsze firmy IT. Mimo to Google zaczyna przypominać milionera, który odkłada każdy wolny grosz na nisko oprocentowaną lokatę, nie inwestuje w ryzykowne instrumenty, tylko... trwa. Kiedyś producent rewolucyjnych usług, dziś twórca dziwnych rozwiązań, takich jak szumnie zapowiadany i niedawno anulowany Google Wave, którego nie rozumiała nawet większość betatesterów.

>> Czytaj także: Prezes Google podkreśla pozytywne strony porzucenia Google Wave

Podobnie jest z korporacją Microsoft, którą znamy z lat 80. i 90. jako wizjonerską firmę z olbrzymim kapitałem i sztabem architektów, która... wyhamowała w 2000 roku. Od tego momentu Microsoft po prostu jest, sprzedaje systemy operacyjne i pakiety Office. Kolejne wersje Windowsa, oprócz dostosowania go do nowego sprzętu, nie mają większej wartości dodanej, nie ma tu rewolucji na miarę Windowsa 95, a użytkownicy kupują nowe systemy bardziej z przymusu, bo starsze wersje są wycofywane z rynku. Podobnie z pakietem Office, który był dobry praktycznie od swojej drugiej wersji, a w najnowszym wydaniu oprócz drobnych zmian (i przy okazji wywrócenia do góry nogami interfejsu i przyzwyczajeń użytkownika) nie ma nic nowego, po prostu jest to kolejna wersja. Microsoft przespał epokę wyszukiwarek, systemów mobilnych i usług online, teraz firma po prostu jest i tyle.

Na rynku firm IT, w przeciwieństwie do innych sektorów gospodarki, nad dużym graczem ciąży ryzyko ospałości. Przykładowo na rynku telewizorów czy samochodów sytuacja jest zupełnie inna: mała firma nie jest w stanie wyprzedzić takich gigantów, jak Sony, Philips, Ford czy Toyota. Na rynku IT jest odwrotnie, bo im większa firma (która pozornie ma coraz więcej możliwości realizowania projektów), tym większa ospałość oraz odporność na zmiany i potrzeby rynku. To dlatego w kategorii serwisów społecznościowych Google dał się wyprzedzić Facebookowi, mimo że to właśnie Google miało tę społeczność u siebie, której nie oferowano nic poza statycznymi wynikami wyszukiwania. Jedna osoba stojąca za Facebookiem (jego twórca - Mark Zuckerberg) pokonała ponad 20 tysięcy pracowników Google, realizujących różne dziwne niszowe projekty. Podobnie w 1998 roku w kategorii wyszukiwarek internetowych nikomu nieznana firma Google wyprzedziła AltaVistę i Yahoo (Microsoft zareagował dopiero po siedmiu latach, uruchamiając własną wyszukiwarkę w 2005 roku), a w 2007 roku firma Apple ze swoim iPhone'em wyprzedziła Microsoft (Windows Mobile), Nokię, RIM i pozostałe firmy z branży, od nowa definiując, czym jest telefon komórkowy.

>> Czytaj także: Kupują iPhone, bo wierzą, a Apple to religia

Nie bez znaczenia jest też inna przypadłość sektora IT, którą jest monopolistyczny charakter usług. Google jest dobry w wyszukiwaniu, Microsoft w systemach operacyjnych, Facebook w społecznościach internetowych, a eBay w aukcjach online. Produkty oferowane przez te firmy to monopol usług w danej dziedzinie, przykładowo Google posiada 70% światowego rynku wyszukiwarek, a flagowy produkt Microsoftu to 98% rynku systemów operacyjnych. Firmy wydają się więc trzymać obranego kursu, pilnując głównego interesu kosztem pobocznych, szkoda tylko, że wydają miliony dolarów na projekty, które po latach finansowania zostają anulowane.

Niestety, w kwestii wyszukiwarek internetowych czy systemów operacyjnych dla pecetów, oprócz zmian kosmetycznych, już nic więcej zrobić się nie da. Przyszłość IT to zupełnie inne usługi, czego najlepszym przykładem jest Facebook. Giganci tego rynku muszą pogodzić się z faktem, że nowe rewolucyjne rzeczy będą wymyślać wszyscy, tylko nie oni.

>> Więcej artykułów Sławomira Wilka


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *