Jeśli dotacje na zakup aut elektrycznych miały udowodnić proekologiczną postawę ustawodawcy i chęć wsparcia rozwoju elektromobilności, to można śmiało powiedzieć, że jest to wielka ściema. W teorii dziś wchodzi w życie rozporządzenie ministra energii w sprawie dopłat do samochodów elektrycznych. Wciąż nie wiadomo jednak, kiedy ruszy nabór wniosków o wypłatę dotacji. Co więcej, z dotacji nie skorzystają Ci, którzy głównie kupują nowe auta w Polsce, czyli firmy i przedsiębiorcy, nawet jeśli chcieliby kupić elektryka na cele prywatne. Poniżej zestawienie najważniejszych informacji o dotacjach na elektryki oraz porównanie opłacalności zakupu elektrycznego Peugeota 208 do benzyniaka i diesla, opracowane przez autorów z Carsmile.
Samo wejście w życie rozporządzenia ministra energii (w sprawie udzielania wsparcia zakupu nowych pojazdów ze środków Funduszu Niskoemisyjnego Transportu osobom niewykonującym działalności gospodarczej) nie oznacza z automatu, że elektryka będzie można kupić taniej. Do tego konieczne jest ogłoszenie naboru wniosków. Według informacji uzyskanych przez Carsmile w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, będącym dysponentem środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT), data ogłoszenia naboru wniosków nie jest jeszcze znana. Tymczasem, aby skorzystać z dotacji, trzeba kupić samochód elektryczny dopiero po dniu ogłoszenia naboru. Nie ma się zatem co spieszyć.
Program dofinansowania zakupu elektryków kierowany jest wyłącznie do konsumentów. Nie dość, że z dotacji nie skorzysta osoba, która chciałaby kupić samochód elektryczny do firmy, to dodatkowo uniemożliwiono wystąpienie o dopłaty osobom, które chciałyby kupić elektryka na cele prywatne, o ile prowadzą one własną działalność. Wskazuje na to nie tylko sam tytuł rozporządzenia, ale też jedna z pozycji na liście dokumentów, jakie należy dołączyć do wniosku. Jest to obowiązkowe oświadczenie osoby fizycznej, że nie wykonuje ona działalności gospodarczej.
- Rozporządzenie wydaje się jednoznaczne w treści i celu. Dotyczy ono wyłącznie osób fizycznych, które nie prowadzą działalności gospodarczej. Czyli osoba, która prowadzi działalność gospodarczą nie może ze wsparcia skorzystać, nawet jeśli kupowałaby samochód do celów prywatnych. Fakt prowadzenia działalności jest dyskwalifikujący – komentuje Paweł Punda, radca prawny.
Zawężenie dotacji tylko dla konsumentów, oznacza de facto znaczące ograniczenie jej wpływu na rynek motoryzacyjny w Polsce. Według danych Samar za październik br. 73% zakupów nowych aut w Polsce dokonywanych jest przez firmy, a jedynie 27% przez klientów indywidualnych. Może się więc okazać, że impuls do rozwoju elektromobilności dzięki dotacjom będzie niewielki. Według danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, w Polsce zarejestrowanych jest obecnie zaledwie 6,6 tys. samochodów elektrycznych.
Zgodnie z rozporządzeniem, w formie dopłaty będzie można uzyskać zwrot 30% ceny zakupu elektryka, jednak nie więcej niż 37,5 tys. zł. Cena samochodu nie może przekraczać 125 tys. zł, co oznacza, że na dotacje „załapie się” zaledwie kilka dostępnych w Polsce modeli elektryków.
Jaka będzie realna cena zakupu tych pojazdów? Tak wygląda to według zestawienia Carsmile:
Niestety wszystkie droższe elektryki będą wyłączone z dopłat. Nie kupimy więc w tym programie, ani elektrycznego Audi, ani Jaguara. Pytanie co stanie się np. z mocno promowanym Volkswagenem ID, którego cena póki co została ustalona na 129 919 zł, czyli minimalnie powyżej limitu. Podobnie rzecz ma się z Renault ZOE. W tej chwili cennikowo model ten kosztuje ok. 135 tys. zł, ale wiadomo, że na rynku znajdą się samochody dostępne od ręki, które mogą mieć niższą cenę (to dlatego, że już niedługo Renault zacznie oferować nowszą wersję ZOE).
Bez problemu dotację powinniśmy za to otrzymać na zakup na najnowszego Peugeota 208, którego wersja elektryczna kosztuje 124 900 zł. To właśnie ten model wybrali analitycy Carsmile, aby policzyć po jakim czasie różnica w cenie zakupi u użytkowania między elektrykiem a wersjami benzynową i wysokoprężną zwróci się.
Peugeot e-208 zaczyna się od drugiej w cenniku odmiany Active i ma moc 136 KM. Do porównania analitycy Carsmile postanowili wybrać odmiany 100-konne diesla i benzyniaka, obydwie z manualnymi przekładniami w wersji wyposażenia Active (100-konny Pure Tech nie ma niższej; diesla kupimy też w tańszej odmianie Like). Pierwszy z nich kosztuje 63 400 zł, drugi 71 900 zł. Oznacza to, że wersja benzynowa jest tańsza od elektrycznej po dotacji o 24 030 zł, diesel zaś o 15 530 zł.
W tabeli poniżej przedstawiono zestawienie kosztów trzyletniego użytkowania Peugeota 208 w różnych wersjach silnikowych. Zestawienie uwzględnia wydatki na paliwo oraz standardowe serwisy w ASO. Oczywiście realne koszty w późniejszym okresie mogą być inne. Wedle szacunków Carsmile, różnica w cenie zakupu samochodu elektrycznego zwróci się w zestawieniu z benzynowym aż po 11 latach, a w przypadku diesla – po niemal 10 latach. Gdybyśmy zdecydowali się na wersję benzynową ze skrzynią automatyczną za 71 400 zł, okres wyrównywania ceny między tym autem a elektrykiem po dotacji, spadłby do 7,5 lat.
* pb 5,11 zł, ON 4,91 zł, prąd
** Serwis benzyna co 15 tys. km; diesel co 20, elektryczny raz w roku
*** cena po dotacji
**** w porównaniu z wersją elektryczną
***** w porównaniu z ceną elektryka
Ceny elektryków po dotacji zrobiły się przyzwoite, ale w dalszym ciągu podstawowe różnice w kosztach użytkowania nie są w stanie pokryć różnicy w cenie w akceptowalnym dla użytkownika okresie czasu. Do tego dotacje obejmują małe samochody, a te raczej dużo nie jeżdżą. Ale jest też ogromny plus, bo za elektryczne auto segmentu B nie musimy już płacić 120 tys. zł. Teraz możemy kupić je za ponad 87 tys. zł.
Autorzy: Katarzyna Siwek, Adam Włodarz
Źródło: Carsmile
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|