Czy dostawcy internetu w UE będą mogli traktować niektóre przesyłane informacje lepiej niż inne, dzieląc internet na usługi pierwszej i drugiej kategorii? Komisja Europejska chce im na to pozwolić, tak przynajmniej wynika z dokumentu ujawnionego przez organizację EDRi.
reklama
Neutralność internetu to stały temat w Dzienniku Internautów. Mówiąc najprościej, internet neutralny to taki, w którym każda informacja traktowana jest jednakowo przez operatorów.
Operatorzy od dawna chcą złamania neutralności sieci. Chcieliby oni decydować o tym, jaka informacja ma być traktowana lepiej. Chcieliby też brać pieniądze za takie lepsze traktowanie. To mogłoby podzielić internet na dwie kategorie e-usług - tych szybkich, za którymi stoją duże firmy, oraz całą resztę. W ekstremalnych przypadkach może się okazać, że niektóre usługi (np. VoIP, P2P) będą w ogóle trudno dostępne.
Komisja Europejska oficjalnie twierdzi, że będzie bronić neutralności sieci, ale praktycznie może pozwolić na jej naruszanie. Właśnie na to wskazuje dokument, który został ujawniony przez organizację European Digital Rights (EDRi). Jest to unijny projekt regulacji, które mają zapewnić Unii Europejskiej jednolity rynek komunikacji elektronicznej. Kopię dokumentu znajdziecie we wklejce, pod tym tekstem.
Dokument w wielu miejscach wspomina o neutralności oraz o wolności wyboru dla użytkowników końcowych. Niestety w artykule 20 czytamy, że dostawcy treści oraz dostawcy elektronicznej komunikacji publicznej powinni mieć możliwość zawierania porozumień w zakresie przekazywania ruchu z określoną jakością usługi.
Zdaniem organizacji EDRi takie propozycje nie mają nic wspólnego z gwarantowaniem neutralności. Otwierają drogę do zawierania porozumień o priorytetowym traktowaniu określonej informacji. Podobnego zdania jest organizacja obywatelska La Quadrature du Net, która dodatkowo ma zastrzeżenia do niejasnego pojęcia "integralności sieci", co również może być problemowe.
Ostateczna wersja omawianego tu dokumentu może być oficjalnie opublikowana w wrześniu.
Komisja Europejska chce mówić o neutralności i nawet chce umieścić ją w przepisach, ale w taki sposób, by była to zasada nie do wyegzekwowania. Nie jest to całkowicie zaskakujące, jeśli wrócimy do minionych wydarzeń.
Unijny regulator zorganizował niegdyś konsultacje w sprawie neutralności sieci. Zostały one podsumowane jeszcze w roku 2010 i ustalono, że Unia Europejska nie musi mieć prawa gwarantującego neutralność.
Niestety w roku 2012 badania BEREC wykazały, że w Europie już teraz blokowanie usług VoIP i P2P jest powszechne. Potem Holandia jako pierwszy kraj postanowiła zagwarantować neutralność internetu w swoim prawie. W Holandii ustalono, że operatorzy mogą stosować tylko takie techniki zarządzania ruchem, które służą interesom użytkownika.
Rozbudzona na nowo dyskusja o neutralności musiała zrobić wrażenie na Komisji Europejskiej, bo uruchomiła ona kolejne konsultacje. Potem były negocjacje w sprawie ITR i znów wrócił temat neutralności sieci. Komisarz UE Neelie Kroes mimo wszystko twierdziła, że rynek sam może zagwarantować neutralność, jeśli tylko konsumenci zostaną poinformowani o tym, co operatorzy robią.
Neelie Kroes najwyraźniej nadal jest podobnego zdania. Pani komisarz twierdzi, że nie każdy operator musi oferować "szampana", bo niektórzy mogą sprzedawać "wino musujące", byle tylko ostrzegali o tym konsumentów. Oby się tylko nie okazało, że pewnego dnia wszyscy będziemy skazani na "wino musujące".
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Tradycyjne sklepy śledzą komórki klientów. Czy to gorsze niż śledzenie online?
|
|
|
|
|
|