Parlament Europejski chciałby podzielenia firmy Google i to życzenie ma być częścią rezolucji, która może być przyjęta. Nawet gdyby osiągnięcie celu było możliwe, to powstaje pytanie, czy podzielenie firmy będzie końcem monopolu?
reklama
Jeszcze przed weekendem pojawiła się informacja, że Parlament Europejski chce przegłosować rezolucję zawierającą propozycję podziału firmy Google... tak jakby.
Informacje na ten temat podawał m.in. Reuters. Twierdzi on, że rezolucja nie odnosi się do firmy Google. Ma ona jednak wzywać Komisję Europejską do tego, aby rozważyła ona oddzielenie wyszukiwarek od innych usług w celu stymulowania konkurencji na rynku. Reuters sugeruje, że taki instrument mógłby posłużyć do rozdzielenia Google w Europie. Podobnie o tej sprawie pisze New York Times, który podobno też widział projekt rezolucji.
New York Times podaje też, że za tym projektem stoi niemiecki polityk Andreas Schwab. To dużo tłumaczy. Niemcy są krajem, który chciał zmusić Google do płacenia za treści wykorzystywane m.in. w agregatorach newsów oraz w wyszukiwarce. W tym celu zmieniono nawet niemieckie prawo autorskie, ale Google wcale nie zaczęła płacić. Przeciwnie. Google ogłosiła, że zmniejszy widoczność treści od wydawców mających pretensje o wykorzystywanie treści. Po zaledwie dwóch tygodniach wydawca Axel Springer musiał się poddać. Przekonał się na własnej skórze, że utrata widoczności w Google przynosi duże straty.
Być może Andreas Schwab doszedł do wniosku, że łatwiej byłoby wywoływać nacisk na Google, gdyby biznes wyszukiwarkowy został oddzielony od innych usług. Nie jest to obecnie jedyny polityk w UE, który chciałby jakoś zmusić Google do uległości. Nowy komisarz ds. gospodarki cyfrowej, Günther Oettinger, też dał się już poznać jako zwolennik nałożenia opłat na Google za korzystanie z treści.
l i g h t p o e t / Shutterstock.com
Możliwe, że rezolucja Parlamentu Europejskiego naprawdę będzie przegłosowana. Wielu europosłów może odczuć potrzebę "dokopania Google". Pytanie tylko, czy faktycznie uda się dokopać i czy będą z tego jakieś korzyści?
Rezolucje Parlamentu Europejskiego mogą być niewiążące. Parlament może sobie wezwać Komisję do stosowania pewnych instrumentów, ale to nie oznacza, że zostaną one zastosowane. Parlament Europejski nie ma takiej władzy, aby rozpocząć podział jakiejś spółki.
Nawet gdyby taka możliwość zaistniała, pozostaje pytanie o sens tego kroku. Władze Unii Europejskiej robią chwilami wrażenie, jakby bardzo chciały jakkolwiek upodlić Google, sprowadzić firmę do parteru, okazać swą wyższość. Rzecz jednak w tym, że takie działanie nie stworzy konkurencji na rynku. Nie zmusi ono ludzi do korzystania z innych produktów, nie zlikwiduje monopolu ot tak.
Niemcy już raz próbowali tak zmienić prawo, aby podporządkować sobie Google. Ustanowili prawo, które zmusiło firmę do płacenia. W odpowiedzi Google ukarała wydawców i Axel Springer musiał się poddać. Dlaczego tak się stało? Bo prawo było tylko prawem, ale to Google miała w ręku realne instrumenty nacisku. To Google dysponowała usługą, która wydawcom była potrzebna.
Jedną z nielubianych w Europie cech Google jest to, że Google jest firmą amerykańską. Załóżmy, że monopol Google uda się złamać. Czego wówczas będziemy używać? Binga, który też jest amerykański? A może rozwiązania Apple staną się ważniejsze albo Facebook wreszcie uruchomi przydatne narzędzie do wyszukiwania? To wszystko jest amerykańskie. Czy w ogóle możliwe jest uniezależnienie od amerykańskich gigantów, jeśli walka z nimi nie toczy się na rynku, tylko przez regulatorów?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|