Współczesna lingua franca wzbogaciła się o kolejne słowo - "wikileaks" było tak często używanym terminem pod każdą szerokością geograficzną, że podjęto decyzję o zakwalifikowaniu go do oficjalnego wykazu słów języka angielskiego.
Global Language Monitor, zlokalizowana w Teksasie firma zajmująca się monitoringiem języka angielskiego, ogłosiła właśnie, że nazwa serwisu "Wikileaks" spełniła wszelkie wymagania, aby mogła zostać zakwalifikowana jako pełnoprawne słowo. Jest to kolejny przykład nazwy własnej, która weszła do standardowego języka w charakterze zwykłego słowa.
Poprzednio za takie uznano m.in. Google'a i Twittera. Ostatnio dodane w ten sposób słowo to Xoogler, oznaczające byłego pracownika Google'a, który pracuje obecnie dla innych startupów. Inne nowo zaakceptowane słowa to także "vuvuzela", znana kibicom ostatnich Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Republice Południowej Afryki, a także "snowmageddon" - termin ukuty przez prezydenta Baracka Obamę jako określenie sytuacji meteorologicznej, która tej zimy prawie doprowadziła do całkowitego paraliżu Waszyngtonu.
Aby dane słowo zostało uznane oficjalnie przez GLM za część języka angielskiego, musi spełnić odpowiednie wymagania w zakresie geograficznego zasięgu (w świecie i mediach anglojęzycznych), szerokiego wykorzystania, a także liczby cytowań. W przypadku tego ostatniego kryterium wymagane jest pojawienie się danego terminu 250 tysięcy razy. "Wikileaks" od roku 2006 wystąpiło już ponad 300 milionów razy.
W przeciwieństwie do wielu innych języków, język angielski nie jest kontrolowany przez żadną firmę, instytucję naukową czy rządową. Jego rozwój pozostawiony jest więc żywiołowi, zależy jedynie od kreatywności ludzi, którzy się nim posługują.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*