Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Warner załatwił ekstradycję Dotcoma? Rzekomy dowód jest raczej słaby

16-09-2014, 13:03

Przemysł filmowy dogadał się z władzami Nowej Zelandii w sprawie ekstradycji Dotcoma. Ma to potwierdzać e-mail ujawniony przez założyciela Megaupload. Problem w tym, że jest to bardzo słaby dowód i można wątpić, czy Dotcom ma coś lepszego.

konto firmowe

reklama


Kim Dotcom, Julian Assange i Edward Snowden to trzech bardzo różnych ludzi, których łączy jedna rzecz - władze USA bardzo chciałyby dostać ich w swoje ręce. Ponadto trzej panowie są zwolennikami wolności internetu, przejrzystości. Są buntownikami przeciwko obecnemu stanowi rzeczy, choć każdy buntuje się na swój sposób.

Moment prawdy?

Tych trzech panów połączyła w ostatnim czasie jedna impreza o nazwie Moment of Truth, która została zorganizowana w Auckland i była prowadzona przez Dotcoma. Dyskusja skupiała się na nielegalnym szpiegowaniu, o którym premier Nowej Zelandii miał wiedzieć, choć rzekomo ukrywał to przed wyborcami. Mówiono też o tym, że Stany Zjednoczone próbują narzucać swoje prawo innym krajom. 

W tej ciekawej imprezie był jeden niewypał. Kim Dotcom miał przedstawić twardy dowód na to, że premier Nowel Zelandii John Key wiedział o jego sprawie wcześniej, niż twierdził. Tego dowodu nie przedstawiono, natomiast jeszcze przed całą imprezą nowozelandzkie media donosiły o czymś, co mogło być tym dowodem.

Chodziło o treść e-maila, którego miał wysłać szef Warnera Kevin Tsujihara do Michaela Ellisa z MPAA. Ten mail, rzekomo z 2010 roku, wspominał o spotkaniu z premierem Nowej Zelandii, na którym poruszono sprawę Dotcoma. E-mail sugeruje, że Nowa Zelandia miała przyznać Dotcomowi prawo pobytu pomimo jego kryminalnej przeszłości, aby następnie wydać Dotcoma władzom USA.

Poniżej treść e-maila, w wersji przedstawionej przez gazetę NZ Herald.

zrzut?

Mail miał być wysłany w tym okresie, gdy ważyła się sprawa pozwolenia na pobyt w Nowej Zelandii dla Dotcoma. W tym samym czasie trwały negocjacje na temat kręcenia Hobbita w Nowej Zelandii. Gdyby ten e-mail był autentyczny, potwierdzałby teorię o tym, że Megaupload było ofiarą za kręcenie Hobbita w Nowej Zelandii.

Autentyczność niepewna

Problem w tym, że Warner stanowczo zaprzeczył autentyczności tego e-maila. Również MPAA stanowczo zaprzeczyła, że jej przedstawiciel otrzymał taką wiadomość. Premier John Key również stanowczo zaprzeczył, jakoby rozmawiał z przedstawicielem Warnera. W obliczu takich oświadczeń trudno powiedzieć, aby to był naprawdę "mocny dowód". Nie wiadomo też, w jakich okolicznościach ten e-mail miał trafić do Dotcoma.

Sonda
Czy - według Ciebie - przedstawiony e-mail może być autentyczny?
  • tak
  • nie
  • naprawdę trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

Kto manipuluje?

Cała sprawa Dotcoma może dziś wywoływać bardzo mieszane uczucia. Efektowny nalot na posiadłość  Dotcoma był naprawdę dziwnym wydarzeniem. Wygląda na to, że Kim Dotcom naprawdę był nielegalnie szpiegowany. Wciąż przeciągająca się sprawa ekstradycji sugeruje, że władze Nowej Zelandii zadziałały bardzo impulsywnie. Są też wycieki Snowdena mówiące o tym, że premier Nowej Zelandii nie zawsze był szczery wobec obywateli.

Z drugiej strony Dotcom od dwóch lat zapowiada, że ujawni jakieś szokujące szczegóły na temat spisku władz i wytwórni muzycznych przeciwko niemu. Oczywiście przemysł rozrywkowy potrafi bardzo skutecznie wpływać na działania władz, ale Dotcom jak dotąd nie udowodnił niczego nadzwyczajnego.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *