Do zakupów sprzętu komputerowego w internecie i salonach z elektroniką trzeba podchodzić ostrożnie. Towar kupiony przez sklep z pominięciem polskiej dystrybucji może pochodzić z innego regionu sprzedażowego, co skutkuje brakiem możliwości naprawy gwarancyjnej w autoryzowanym serwisie producenta. Oznacza to konieczność naprawy w sklepie, w którym sprzęt został kupiony, lub wysyłanie urządzenia za granicę. Sprzedawcy zazwyczaj ukrywają źródło pochodzenia towaru, a niektórzy posuwają się nawet do fałszowania kart gwarancyjnych.
Mój znajomy kupił laptopa marki Asus w jednej ze znanych sieci sklepów z elektroniką. Komputer był z oryginalnym Windowsem 7 i z zainstalowanym pakietem Office Starter 2010. Okazało się, że wszystko jest w wersji polskiej oprócz pakietu Office, który cały interfejs ma w języku niemieckim. Można pisać po polsku, ale wszystkie opcje i komunikaty są w obcym języku. Niestety, nie można zmienić języka interfejsu, ponieważ nie ma takiej możliwości i zabrania tego licencja OEM, która jest umową między firmą Microsoft a producentem komputera. Niemiecki pakiet został więc firmowo zainstalowany, a całość została ściągnięta do Polski od niemieckiego dystrybutora.
Wiele sprzętu komputerowego, o który pytam w salonach, okazuje się towarem spoza polskiej dystrybucji. Dopytując o gwarancję, dowiaduję się często, że naprawa jest realizowana wyłącznie w siedzibie sklepu na podstawie paragonu. Potwierdza to przypadek osoby, która powiedziała mi o przedłużającej się naprawie konsoli do gier kupionej w renomowanym salonie. Konsola kilkakrotnie wyjeżdżała na długie tygodnie za granicę w celu naprawy.
W innym salonie z komputerami dopytywałem się o laptopy Dell. Nie rozumiałem, dlaczego nigdy nie są dostępne na miejscu w sklepie, mimo że figurują w gazetce reklamowej. Dowiedziałem się, że mają je w ofercie, ale są dostępne tylko na zamówienie, ponieważ są sprowadzane z Azji. Nie wiem, jak jest w tym przypadku, ale domyślam się, że w przypadku produktów spoza strefy europejskiej może być problem z realizacją usługi gwarancyjnej. Przynajmniej ja nigdy nie odważę się kupić komputera z innego regionu sprzedażowego.
Znam również przypadek pewnej lokalnej firmy, która kilka lat temu sprzedawała komputery do wielu firm i urzędów. Po pewnym czasie w komputerach zaczęły wyskakiwać informacje o nielegalnej kopii systemu operacyjnego. Serwisanci przyjeżdżali i od ręki naprawiali tę usterkę. Na komputerach były oryginalne naklejki świadczące o instalacji legalnego systemu. Po przyjrzeniu się tym komputerom okazało się, że zainstalowana jest niby polska wersja systemu Windows, ale po wejściu głębiej do ustawień systemowych zaczęły pojawiać się napisy po angielsku. Firma ściągnęła więc tańsze komputery z zagranicy, z zainstalowanym legalnym systemem w języku angielskim i przy pomocy pewnych sztuczek zmieniła język interfejsu na polski. Z takimi przypadkami można się spotkać do dziś.
Problem z gwarancjami kilkakrotnie zauważyłem w serwisie Allegro. Sprzedawanych jest tam wiele urządzeń komputerowych, które opatrzone są lakonicznym "24 miesiące gwarancji". Po dopytaniu okazuje się często, że jest to "gwarancja sklepowa". Czyli jest to nowy sprzęt sprowadzony z innego rynku, który nie ma szans na naprawę w oficjalnym serwisie gwarancyjnym producenta. Dziwnie również wyglądają konstrukcje typu "towar pochodzi od producenta lub z polskiej dystrybucji". Nawet jeśli sprzedawca kupi towar w innym kraju europejskim, to nie ma gwarancji, że sprzęt nie dotarł z innego kontynentu, a to można sprawdzić wyłącznie po numerze seryjnym urządzenia.
W internecie można znaleźć wiele opowieści spisanych przez zawiedzionych klientów. Jedna z nich dotyczy zakupu urządzenia RTV, które zostało wydane z nieważną polską kartą gwarancyjną. Tymczasem wewnątrz opakowania znajdowała się oryginalna karta gwarancyjna w języku rosyjskim. Sygnałem, że coś jest nie tak, jest zazwyczaj brak polskiej instrukcji dołączonej do opakowania bądź instrukcja w formie brzydkiej kserokopii.
Problem dostrzegają sami producenci. Firma Pioneer na swojej oficjalnej stronie publikuje listę sklepów, które sprzedają importowany sprzęt ze sfałszowanymi kartami gwarancyjnymi. Firma informuje, cytuję: "Produkty pochodzące spoza oficjalnej sieci dystrybucji i nie posiadające oryginalnej (nie bezprawnie wykonanej kserokopii) polskiej karty gwarancyjnej DSV nie są objęte opieką gwarancyjną autoryzowanych punktów serwisowych Pioneer na terenie Polski na taki samych zasadach, jak produkty pochodzące z oficjalnej dystrybucji." (link)
Jeśli ktoś planuje zakup jakiegokolwiek sprzętu elektronicznego, warto zapytać sprzedawcę o źródło pochodzenia towaru oraz potwierdzić możliwość realizacji gwarancji w oficjalnym serwisie. W przypadku droższych zakupów można tak uzyskaną informację zweryfikować, dzwoniąc na infolinię producenta. Odrobina ostrożności nic nie kosztuje, a może nas uchronić od dodatkowych kosztów i nerwów w przypadku ewentualnej awarii kupionego sprzętu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|