Prawnikom Ubera nie będzie brakować pracy - jedna batalia kończy się właśnie we Francji, kolejna zbliża się do Londynu. A wszystko dlatego, że protestują taksówkarze.
reklama
Uber pojawił się na rynku w roku 2009. Wtedy nic jeszcze nie zapowiadało ogromnego sukcesu serwisu i jego usługi transportowej, jak również kłopotów, które swoją działalnością na siebie ściągnął. Firma działa w ponad 300 miastach na wszystkich kontynentach, kojarząc ze sobą osoby potrzebujące transportu z tymi, które są gotowe zaoferować miejsce w swoim pojeździe. Wielu widzi w nich prywatnych taksówkarzy działających poza korporacjami i niepodlegających ich regułom. Nie brak osób, którym to oczywiście nie w smak.
Konsumenci są jednak innego zdania - skoro ktoś oferuje miejsce w swoim samochodzie za przyzwoite pieniądze, to dlaczego nie skorzystać. Dla nich to wymierne korzyści. Zyskują także kierowcy samochodów, którzy zdobywają środki na częściowe pokrycie kosztów korzystania z samochodu. Tracić mogą faktycznie na tym taksówkarze, których elastyczność w zakresie cen jest ograniczona. Z racji swojej profesji stanowią jednak dość istotną grupę nacisku - z dużą łatwością mogą bowiem zablokować główne miasta.
Uber w mowie tronowej królowej?
Jednym z nich jest Londyn, jedno z najważniejszych dla Ubera miejsc prowadzenia swojej działalności. Ogromna metropolia zapewnia duży potencjał wzrostu i stałe potoki pasażerów. Jeśli nie pracowników, to zawsze można liczyć na niezliczone rzesze turystów. Ponieważ jednocześnie stolica Zjednoczonego Królestwa należy do najbardziej zakorkowanych miast na świecie, drożność jej ulic jest sprawą wagi państwowej.
Nowo wybrany poseł z okręgu Uxbridge (zachodni Londyn) domaga się, by w przyszłotygodniowej mowie tronowej królowej Elżbiety II znalazła się zapowiedź wprowadzenia limitu na licencje dla mini-taksówek jeżdżących po Londynie. Transport for London, agencja zarządzająca transportem publicznym w stolicy, informuje, że w ostatnim czasie liczba taksówek wzrosła z 52 do 77 tysięcy, z czego większość stanowić mają kierowcy Ubera. Dodatkowo co miesiąc przybywa około 1200 wynajmowanych kierowców. Na wąskich drogach Londynu robi się więc coraz ciaśniej.
Boris Johnson, burmistrz brytyjskiej stolicy, jest świadomy wpływu, jaki rosnąca liczba samochodów, w tym także tych działających w ramach Ubera, ma na środowisko naturalne oraz płynność ruchu. Według BBC obecne tempo wzrostu jest nie do utrzymania i w pewnym momencie dojdzie do zakorkowania Londynu. Wprowadzenie limitu byłoby więc korzystne z jego perspektywy. Nietrudno jednak o znalezienie innych, pozaprawnych, rozwiązań, jak chociażby podwyższenie opłaty za wjazd do centrum.
Póki co mało prawdopodobnym wydaje się, by premier David Cameron zawarł to w planach swojego rządu, które w przyszłym tygodniu przedstawi parlamentowi królowa. Oprócz tego trzeba pamiętać, że Wielka Brytania znana jest raczej z wolności gospodarczej, a nie jej utrudniania czy ograniczania. Od problemu rosnących korków w Londynie nie da się jednak uciec.
Ograniczenia nad Sekwaną już są
Francja to zupełnie inna bajka. Protesty i regulacje to codzienność. Nic więc dziwnego, że pojawienie się Ubera we francuskich miastach nie przyjęło się z zadowoleniem taksówkarzy, którzy natychmiast zareagowali, domagając się od rządu w Paryżu działań zmierzających de facto do ograniczenia lub zakazania działalności.
Już w zeszłym roku weszły w życie ograniczenia dla prywatnych kierowców świadczących usługi. Zostały one jednak zaskarżone do sądu administracyjnego. W piątek Najwyższy Sąd Administracyjny Francji potwierdził dwa z trzech zakazów - podaje agencja Reuters. Wciąż więc kierowcy muszą po skończonym kursie wrócić do swojej bazy lub też oczekiwać na kolejnego klienta na parkingu. Nie mogą kursować po mieście, samodzielnie ich szukając.
Po drugie aplikacje nie mogą wskazywać kierowców znajdujących się w pobliżu oraz ich dostępności. Sąd zgodził się jednak, by kierowcy mogli pobierać opłaty na podstawie rzeczywiście przejechanych kilometrów, a nie określać ją z góry.
Co ciekawe, aczkolwiek dziwić raczej nie powinno, obie strony sporu ogłosiły zwycięstwo. Rzecznik Ubera powiedział, że jego firmie najbardziej zależało na utrzymaniu obecnego modelu ustalania należności. Ograniczenia w aplikacji nie powinny mieć zbyt dużego wpływu na działalność.
Można się spodziewać, że w kolejnych państwach Uber będzie musiał tłumaczyć się ze swojej działalności i udowadniać, że jego usługa leży w interesie konsumentów. Jak wiadomo jednak punkt widzenia zależy od orientacji politycznej. Prawnicy Ubera mogą jednak spać spokojnie. Pracy dla nich nie zabraknie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*